Wiele osób nie lubi FB. Również za nim nie przepadam, ale staram się go udomowić. Trochę pracy mnie to kosztuje, bo regularnie blokuję wszystkich, którzy piszą o g…. oraz tych, których posty obliczone są na zadymę i politykę. Polecam serdecznie tę metodę. FB, chyba z nudów, zaczyna wtedy publikować rzeczy ciekawe i czasami nawet merytoryczne. I tak, pojawiła się u mnie informacja o warsztatach Grupy Kontratak. Temat był interesujący: „Lęk i odwaga w sytuacjach zagrożenia”. Pomyślałem sobie, że warto. Choć potem naszły mnie takie konkluzje.
Po pierwsze: co chłopaki mogą wiedzieć o lęku? Stanęli kiedyś przed Danusią z plamami po kawie na białym t-shircie? Nie? No, to z czym do ludzi?
praca ze strachem
Po drugie: byłem pewien, że świetnie wiem, jak ten warsztat będzie wyglądał. Z Sistiemowymi poglądami na pracę z lękiem, spotkałem się już nie raz, zgadzam się z nimi prawie w 100% – więc wątpliwe, by chłopaki byli w stanie pokazać mi coś zupełnie nowego. Inna sprawa, że moja wiedza jest tu bardziej teoretyczna niż praktyczna. Nie wszystkie tego typu ćwiczenia można wykonywać samemu. Co można, to można i to sobie ćwiczę co jakiś czas. Reszty się nie da.
Właśnie ta reszta mnie przekonała, żeby wziąć udział. Niedziela, fajna salka w centrum. Są lustra, pewnie jako element pracy z lękiem. Żeby sprawdzać, czy mi się spodnie na tyłku dobrze układają :)… dobra, dość krotochwil… były niejako w pakiecie, tym razem się nie przydały.
Co było? Tradycyjnie nie będę opisywał ćwiczeń, większość ciekawostek trafiła do moich treningowych notesów. Jak już zejdę z tego świata, to mój spadkobierca, zrobi z tym, co będzie chciał, wartość opałowa moich notatek jest co prawda niewielka, ale zawsze… Tradycyjnie napiszę: Trzeba było być i poćwiczyć. A było warto.
Na dzień dobry zobaczyłem leżący pod ścianą sprzęt. Trochę długich pałek (ta czarna, przypominająca zomowską „lolę”, świetna do ćwiczeń szabli i dwuręcznego miecza, zamiast bokkena), chińska imitacja kozackiej nahajki. Nie była to li, tylko dekoracja, cały ten sprzęt poszedł w ruch… dosłownie i w przenośni.
Jeśli się komuś wydaje, że takimi warsztatami mój trening kieruje się ku mieliznom jakiegoś combatu (bez urazy), to muszę dodać, że my przez całe pięć godzin pracowaliśmy nad oddechem, nad jego strategią (choć tego słowa prowadzący nie użyli ani razu) i świadomością. Choć może w inny sposób niż większość osób sobie wyobraża ćwiczenia oddechowe.
radzenie sobie z lękiem
Sprawdziły się moje przewidywania. Praktycznie nie było żadnych nowości. Miałem za to możliwość popracowania z ludźmi, którzy chcieli te metody wdrażać w życie. Czyli po prostu znalazła się wspólna przestrzeń i czas, o co nie łatwo.
Wnioski:
- Zmiana pozycji ze stojącej do leżącej, sprawia mi już coraz mniej problemów. I tu pozdro dla kumpla, który latami twierdził, że ma chory błędnik, a dobry nauczyciel Aikido mu go wyleczył w tydzień (ciekawe ile kijów przy tym połamał?). Nadal moje przyziemienia są przepełnione obawami przed zetknięciem się z podłogą, ale już stanowczo mniej.
- W końcu opanowałem „igłę z nitką”, ale wstawania jeszcze nie…
- Uświadomiłem sobie kilka ważnych rzeczy o dwutlenku węgla i o roli Qi Gongu
- Spróbowałem zajefajnego ćwiczenia z kijem (i to była nowość), które bardzo szybko uświadamia pracę całego ciała w kontakcie z siłą przeciwnika. Kradnę tę praktykę, tylko muszę do niej wymyślić jakąś nawiedzoną chińską nazwę
- Nadal nie akceptuję ćwiczeń z duszeniem, nawet jeśli dwie osoby wyrażają na to zgodę. David Carradine jest tego najlepszym przykładem
- Ćwiczenie pod nazwą „Legia-Górnik’89” pouczające choć wyczerpujące, pomimo że się leży na ziemi
- Nowe kontakty zawsze w cenie
Jeśli warsztat będzie powtórzony, to serdecznie go polecam. To jest fajny materiał i bez względu na to, co się ćwiczy, cechuje go uniwersalizm metod. Szukajcie ich w sieci. A gdzie w tym wszystkim Tai Chi? Ano trzydzieści trzy koma trzy procenta uczestników warsztatów, to byli ludzie uprawiający Tai Chi. To daje stuprocentowy przyrost w stosunku do poprzedniego spotkania. Słuszną linię ma nasza władza!
1
Jeśli podoba Ci się moja twórczość i chciałbyś mnie wspomóc w realizowaniu pasji ćwiczenia i propagowania Tai Chi możesz mieć w tym niewielki udział.
Postaw mi kawę (kliknij obok).
Dziękuję.
Fajnie. Btw, Carradine udusił się sam, czy pomogły mu Czamki?
Znaczy się, czy seminarium udzieliło odpowiedzi na to pytanie? 😉
Udusił się sam, porpostu nie kontrolował tego.
Może KO poprowadzi warsztat? 😉