Cała kordełka moja…

Tak że tak… odczuwalna minus dziewiętnaście… Dziś pobiłem swój własny rekord temperatury na treningu. Lekko nie było, ale na szczęście ostatnio za namową Żwirka nabyłem nowiutką zimową kurtałkę. Mało, że ciepła, to jeszcze cienka. Normalnie w siódmym niebie jestem. Do tego trochę innej garderoby i można ćwiczyć. Pole Mokotowskie przy tej pogodzie wygląda bajkowo. Po pierwsze — jak to drzewiej, za moich lat szczenięcych bywało, po drugie — ludzi prawie nie ma (o tym później), po trzecie — cisza. I ta cisza taka, że skrzypienie śniegu zagłusza szum miasta żyjącego nieopodal.

na dowód…

Kiedyś, na jakimś dawno zapomnianym forum dyskusyjnym, stoczyłem krótką dyskusję z nieznajomym o ksywie „Smoku” o braku sensu ćwiczenia na mrozie. To były czasy, kiedy jeszcze odczuwałem potrzebę takich internetowych pyskówek. Obecnie coraz rzadziej. Jego podstawowym argumentem było to, że w takiej temperaturze nie da się pracować z energią. No, Qi Gongów to ja bym raczej nie robił, ale wydaje mi się, że poćwiczyć można jak najbardziej.

hu hu ha – zima zła

znalezione w necie… dla mnie za ciemno na robienie fotek

Jak już wspomniałem, ludzi było naprawdę niewielu, jak na Warszawę – prawnie nikogo. Minęło mnie dwóch psiarzy, niewielka grupka biegaczy (pozdrowiliśmy się z daleka) i jeden dwuosobowy patrol na nartach. Taaak! Na biegówkach na Polu to jeszcze ludzi nie widziałem. Słyszałem, że po lesie Kabackim śmigają, w Lesie Bielańskim i na Młocinach to norma. Ale na Polu Mokotowskim jest ich mniej.

Co się ćwiczy przy takiej temperaturze? Pytacie, co się ćwiczy w taki zamróz? Zhan Zhuangi odpadają ;). Zresztą stał tam nieopodal taki jeden krągły gostek z czerwonym nosem i ćwiczył w bezruchu. Powtarzałem formy, siłą rzeczy dość szybko. Uważam, że się da… Że kurtka, dwie warstwy podkoszulek krępują ruchy? A krępują… trzeba sobie jakoś radzić. Że śnieg się sypie do butów? A sypie… trzeba ćwiczyć na niewielkim wydeptanym placyku. Może to nie są najlepsze warunki, ale nie mieszkamy na Malediwach czy innych Balearach.

to niedaleko miejsca, w którym ćwiczyłem, kiedyś mieszkali tu ludzie, tylko 60 lat wcześniej

Po godzinie pojawili się jeszcze Adaś, Aśka i Ryszard, dzięki temu trening nabrał tempa. Kilka ścieżek, trochę ćwiczeń w parach. ZAJEfajnie było. Zwinąłem się nieco wcześniej niż zwykle, bo moje cieniutkie adidaski już przemarzły…

Kto jeszcze dziś ćwiczył?

tak się bawi, tak się bawi… WAR SZA WA!!! Tak! Cała ta biała kordełka moja!!!

1

Jeśli podoba Ci się moja twórczość i chciałbyś mnie wspomóc w realizowaniu pasji ćwiczenia i propagowania Tai Chi możesz mieć w tym niewielki udział.
Postaw mi kawę (kliknij obok).
Dziękuję.


A co Ty myślisz na ten temat? Dodaj komentarz