O ile, kiedy trzy dni temu otwierałem sobie sezon letni ćwiczyłem jeszcze w polarze, to dziś było tak ciepło, że zdecydowałem się ćwiczyć w t-shircie. Na moim balkonowym termometrze prawie 30 stopni. Jak tu nie ćwiczyć na zewnątrz?
Dziś wybrałem tereny zalewowe wzdłuż Wisły. Normalnie to biegam w tamtą stronę (na żerańską kładkę wzdłuż Wisły), ale jeśli mam ochotę poćwiczyć formy – wybieram rower. Nie, nie mam własnego… nie miałbym gdzie go trzymać. Wybieram ten wypożyczany. Przy okazji mała dygresja, ten tekst nie zawiera lokowania produktu, nikt mi nie płaci za pisanie o warszawskich rowerach miejskich.

Mam farta, bo stacja rowerów jest umiejscowiona 200 metrów od mojego domu. Jeśli wyjdę odpowiednio wcześnie, to udaje mi się znaleźć rower. Taki duży jest ruch. Niestety rowery w większości są rozregulowane, a na dokładkę ciężkie. Całe szczęście, że nie jeżdżę daleko. Nie mniej, jeśli taka wycieczka nad Wisłę kosztuje mnie 4 PLN, to rowery mogłoby być lepiej przygotowane.
żerański most
Zostawmy jednak rowery. Nad Wisłą ruch, jak nie przymierzając, na Marszałkowskiej. Nawet w mojej miejscówce, która wydawać by się mogło, jest na uboczu, spotkałem dziś trochę ludzi. To się robi modne miejsce dla miłośników wczesnowiosennych wypadów. Będę musiał znaleźć inne.


Na zdjęciach wygląda to fajnie, ale jest jeden problem. Z chwilą, kiedy zrobiło się ciepło nad Wisłą pojawiło się sporo wędkarzy i miłośników ognisk. Niestety pozostawiają po sobie syf… papiery, butelki i puszki. Znalazłem sobie „polankę” wystarczająco czystą, by nie czuć się niekomfortowo. Ćwiczyłem formy, Danusia twierdzi, że nawet się przy tej okazji trochę opaliłem. Może by tak otworzyć solarium połączone z praktyką Tai Chi? Na pewno będzie zdrowsze niż wylegiwanie się w turbosolarce…

Kiedyś na tych terenach wypasano owce, krowy i konie, były to przecież bardzo żyzne pastwiska. Kiedy zwierząt zabrakło, tereny zaczęły zarastać. Może się to zmieni? Na wysokości Golędzinowa (tak, tam gdzie Ci słynni „chłopcy z Golędzinowa”, czyli ZOMO-wcy, stacjonowali) na jednej z warszawskich wysp zainstalowano stadko owiec. Może nadwiślańskie łąki wrócą? Mniej chaszczy, to mniej komarów i kleszczy.

Owca to żaden problem, gorzej z krową… wdepnąć w krowie łajno, to żadna przyjemność.
nadwiślańskie łąki

W ramach cywilizowania brzegu Wisły wycięto chaszcze przy wejściu do Portu Żerańskiego. Pojawia się bardzo fajny półwysep, w sam raz do spacerowania nad Wisłą. Mam tylko nadzieję, że nie zabetonują tego zbyt mocno. Na razie widoki są warte wysiłku. Nawet jeśli jadę tam rozklekotanym rowerem miejskim.
Jeśli podoba Ci się moja twórczość i chciałbyś mnie wspomóc w realizowaniu pasji ćwiczenia i propagowania Tai Chi możesz mieć w tym niewielki udział.
Postaw mi kawę (kliknij obok).
Dziękuję.
Niech mi nikt nie mówi, że Warszawa to brzydkie miasto (i Legia wygrała 3:0 wczoraj).