Z tym tytułem jest tak jak ze starym dowcipem mówiącym o tym, że w Erewaniu na prospekcie Newskim rozdają samochody. Tak naprawdę – to w Moskwie na Red Platz i nie rozdają tylko kradną. Teraz muszę wyjaśnić jaki to ma związek z tytułem… otóż, był sobie kiedyś taki wic mówiący o tym, że to właśnie w tytułowym Wąchocku sołtys chciał mieć najdłuższy most na świecie i związku z tym zbudowali go wzdłuż rzeki. Teraz to już nie jest żarcik, z tą tylko różnicą, że taki most powstał w Warszawie.
Dziś sobota – i to na dokładkę całkowicie wolna. Można rano pobiegać, miałem poćwiczyć coś innego, ale pokręciłem to całe przestawienie czasu w połączeniu z odsypianiem po dopiero co zakończonym durnym tygodniu w durnej pracy. Bieganie jak bieganie – już tyle razy pisałem o tym, że już nie ma o co piany bić (i tu, i tu, i tu). Taki to już los piszącego o własnym treningu – po jakimś czasie kończą się tematy – bo przecież nie będę zmieniał sekcji co miesiąc, żeby mieć o czym pisać!
Ale do brzegu. Korzystając z tego, że większość Warszawiaków pojechała do domu po nowe zapasy słoików, postanowiłem odwiedzić nowe miejsce na mapie. To dobry czas na przetestowanie nowego warszawskiego wynalazku. Otóż na Żeraniu powstał most wzdłuż rzeki. No dobra… przechodzi nad dwoma kanałami, ale Wisła płynie sobie obok i ma to wszystko gdzieś.
Historia kładki jest prosta. Stoi tam obok lokomo… sorki… elektrociepłownia. Kiedyś, kiedy palili pod kotłami węglem, wywalali pyły do pobliskiego zbiornika. Ponad dwoma kanałami przerzucili długą na 230 metrów metalową kratownicę, na której taśmociągiem wywozili popioły. Kiedy zapełnili zbiornik zasypali go ziemią, a kratownica przestała być potrzebna. Ziemię po zbiorniku dostało miasto i teraz go rekultywują, ponoć ma powstać tam park. A kładka? Kładkę postanowiono zostawić i zrobić z niej przejście rowerowo-piesze. Kul pomysł. I co najważniejsze – zrealizowany,
Wąchocki Rambo
Do kładki od strony Tarchomina dobiega się ładną ścieżką biegnącą wałem.
Myślałem, że kładka będzie węższa, ale jest spoko. Zrobiono także ładny podjazd, mimo że wyglądało na to że będzie stromy.
Po lewej ulica Zarzeczna. Ładna – lubię ją na jesieni, kiedy jest szurającożółta lub w zimie, kiedy jest skrzypiącobiała. Kawałek można nią pobiec, ale dalej jest już Modlińska ze swoim dużym ruchem i spalinami.
Ładne widoki z kładki na Wisłę i na zimowisko dla łodzi.
Za kładką przez kawałek jest jeszcze fajnie, ale potem zaczyna się błoto i trochę śmieci. Cóż, nie można mieć wszystkiego. Mam nadzieję, że doczekam ładnej drogi nad Wisłą… Bo przecież – Mam tak samo ja Ty, moje miasto a w nim… 🙂
Liść nadwiślańskiego dębu. Dęby to dobre drzewa… teraz usypiają, ale na wiosnę obudzą się znów. W tle las bielański i wieże kościelne UKSW.
Pierwsza krew
A teraz wyjaśnię skąd pierwsza krew. Znów tylko luźne skojarzenie. Tak naprawdę miał być pierwszy śnieg :). Bieganie w taką pogodę, to żadna przyjemność – szczególnie, że biegam w dresach, które szybko przemakają. Potem było jeszcze śmieszniej, bo sypnął grad. Przez kilka minut biegłem pod prąd sypiących mi w twarz dwumilimetrowych, lodowych bryłek. Niczym ASG z Kajkiasem. Zła pogoda ma tylko tę zaletę, że wrzucamy wtedy wyższy bieg i nie zwalniamy.
Kurcze, jak piszę te słowa – świeci fajne słońce. W marcu jak w garncu, ale żeby na koniec października?
1
Jeśli podoba Ci się moja twórczość i chciałbyś mnie wspomóc w realizowaniu pasji ćwiczenia i propagowania Tai Chi możesz mieć w tym niewielki udział.
Postaw mi kawę (kliknij obok).
Dziękuję.
To grad Cię poranił? Polecam w taką pogodę skakanę tylko dres musi być nie przemakalny i jedziesz lewa, prawa stopy razem oczywiście cały czas mowa o stopach. Hi.
Zazdroszczę bo te rzeczy już po za mną. Do taiji skakana jest obowiązkowa!
T.K.
Jak wychodziłem było ładnie.