Któż to taki? Facet nazywał się Erle Montaigue, nazywał się, bo niestety nie żyje. Zmarł w 2011 roku w wyniku cukrzycy. W zasadzie to reprezentował sobą to, czego nie lubię w „masterach”, to jest ćwiczył wszystko co mu pod rękę wpadło. A dodatkowo ćwiczył NA BOSAKA!!! A mój ulubiony mentor powiedział kiedyś „Za prawdę powiadam Ci… polej no, polej… jeśli ktoś ćwiczy na bosaka, to trzymaj się od niego z daleka”. Przy czym było to w czasach wtedy, kiedy ja sam ganiałem na bosaka z grupą siedmiolatków i ich mamuś na treningach Shotokanu. Ale jakoś czułem do tego człowieka sympatię.
Moja sympatia wynikała prawdopodobnie z tego, że w czasach kiedy w internecie nie było dużo materiałów o Taiji, ten człowiek udostępnił wszystkie swoje książki poświęcone tej dziedzinie. Na dokładkę napisał ich sporo, poczynając od opisów form, Qi Gongów, przez zastosowania bojowe, a skończywszy na dokładnym opisie Dim Mak – czyli metod zabijania uderzeniami w punkty. Jak bardzo dokładnym, to nie wiem, pewnie nikt tego nie sprawdzał. On sam zapewne też nie. Jego książki są dostępne w necie do dziś. Spokojnie możecie je znaleźć i przeczytać. Ale naprawdę spokojnie, bo są to w większości rzeczy stworzone w latach dziewięćdziesiątych. Ważne jest to, że Erle dzielił się tym wszystkim udostępniając to na lewo i prawo.
okładka wspomnianej wyżej encyklopedii Dim Mak
literatura
Gdyby szczyt działalności Erle przypadał na nasze czasy, na tak zwaną erę Youtuba, byłoby tych klipów pewnie zdecydowanie więcej. Erle musiał mieć duży kontakt z kulturą hipisowską, zresztą oceńcie sami…
Tak więc wszystko powinno mi u niego nie odpowiadać ,czyli że na bosaka, że dużo różnych rzeczy, te futra na podłodze i ta muzyka (musicie mi wierzyć – muzyka była na innych klipach). Ale jest też coś co mi się podoba i to ten powyższy klip wyraźnie pokazuje. Otóż Erle stosował w swoje praktyce Fa Jin i to w zasadzie dość podobny do tego stosowanego w YMAA. Taki trochę z bioder, trochę z pleców. Może mniej w tym jest zakrocznej nogi, ale przy nawale ludzi, którzy chcą ćwiczyć tylko powoli i w rozluźnieniu, to chlubny wyjątek.
Tak mnie naszło na napisanie o Erlu, bo zdobyłem jego książkę. Nic wielkiego, opis długiej formy, trochę teorii. jakieś ćwiczenia rutynowe. Są np. pchające stopy – w wersji dość hard core jak na Taiji, i już. Książka napisana w 1995 wspólnie z niejakim Michaelem Bubinem. Chciałem mieć po prostu książkę tego człowieka, do którego nadal żywię dużą sympatię.
1
Jeśli podoba Ci się moja twórczość i chciałbyś mnie wspomóc w realizowaniu pasji ćwiczenia i propagowania Tai Chi możesz mieć w tym niewielki udział.
Postaw mi kawę (kliknij obok).
Dziękuję.
Erle Montaigue
To nie jedyna książka Erla, którą mam. Jest jeszcze jedna, ale nie mogę jej znaleźć (dziwne to, bo wiem że nikomu nie pożyczałem). Tamta jest dla mnie cenniejsza, bo zawiera opis formy podwójnej stylu Yang. Oczywiście nie mam zamiaru się jej uczyć z książek. Na dokładkę jeszcze w innej wersji niż ta Yang Jwing Minga (póki co), ale dobrze byłoby móc sobie poczytać jak to rozumieją inni.
PS. jeszcze jedno. To u Erla pierwszy raz w życiu widziałem, żeby końcowe kopnięcia długiej formy rodziny Yang można wykonywać z wyskoku.
Też go lubiłem. I oświadczam, że jeśli kiedykolwiek zaczniesz nauczać na futrach, do muzyki hinduskiej, na bosaka, to nie będę się śmiał. 😉
czegóż to miałbym nauczać na futrach? Mam kilka pomysłów ale to temat na inne blogi…
96% ankietowanych stwierdziło, że brodaty mężczyzna na zdjęciu i filmie to Andrzej K. znany w polskim środowisku kung-fu pod wieloma pseudonimami. 😉
Witaj, miło Cię czytać…