Erle Montaigue (1949-2011) nieco kontrowersyjny (ale w gruncie rzeczy pozytywny) praktyk Tai Chi. Specjalnie nie tytułuje go mistrzem, choć wiem, że wiele osób tak o nim myśli. Był założycielem szkoły, której oddziały znajdują się w dwudziestu ośmiu krajach na całym świecie, ktoś mu zatem mocno ufał.
Erle swój trening rozpoczął od zapasów. To tłumaczy, dlaczego dużo łatwiej jest trafić na jego publikacje dotyczące form niż pchających dłoni. On już miał za sobą ten etap wyczuwania i słuchania. Jeśli ktoś nie wierzy, że zapaśnicy umieją to, czego my staramy się nauczyć na długich treningach to trudno.
W młodości Erle pracował w firmie telekomunikacyjnej. Poznał tam starszego chińczyka o nazwisku Wong Eog, którego wszyscy lekceważąco nazywali „Tokio Joe”. Pan Wong zdradził Erlowi, że zna sztukę walki, dzięki której można zostać supermanem! Ponieważ nasz bohater zawsze chciał zostać supermanem (w szkole ciągle był bity i miał problemy z poznaniem dziewczyny), postanowił uczyć się od swojego nowego znajomego.
I w ten sposób spotkał się z Tai Chi, które w owych czasach nie było na zachodzie zbyt często spotykane. I proszę, co znaczy dobra motywacja! To niestety jeszcze jeden dowód, dlaczego niewiele osiągnąłem w treningu… Nikt mnie w szkole specjalnie nie bił, chociaż muszę przyznać, że próbowali…
Erle Montaigue
W 1981 r. Montaigue udał się do Hongkongu, gdzie rozpoczął trening u Yang Shou Chunga (najstarszego syna Yang Chen Fu). W tym czasie był już mocno zaawansowanym adeptem, internety podają, że mistrz Yang tylko korygował jego formę. I tu jest informacja, której nie rozumiem. Na stronie jest napisane: „Był wówczas pierwszym białym, który uczył chińskiego Tai Chi Chuan. Czyli że jak? Uczył SIĘ czy ON uczył? W to pierwsze nie bardzo wierzę, czyli że prowadził w Hongkongu szkołę? Nauka musiała być regularna.
W maju 1985 roku Montaigue był pierwszym nie Chińczykiem, który wziął udział w Ogólnochińskim Krajowym Turnieju Wushu i zaprezentował na nim swój Tai Chi Chuan (z wynikiem mi nieznanym).
W 1985 roku zmarł jego nauczyciel stylu Yang i nie bardzo znalazłem info jak się Erle rozwijał dalej. Ponoć miał wielu nauczycieli na terenie Chin, ale u żadnego nie spędził zbyt dużo czasu. Po prawdzie to nie bardzo szukałem nazwisk, kluczową informacją był dla mnie ów rok 1985. Bo to właśnie w czasie wizyty w Pekinie (prawdopodobnie w związku z zawodami) nakręcony został krótki film (bardziej kompilacja z kilku niewielkich fragmentów) przedstawiająca scenki rodzajowe z pekińskich parków. Film udostępniono pod tytułem Taiji Pushing Hands Beijing 1985.
Zapraszam na seans.
pchające dłonie
- 0’01″’ Na start pchające dłonie — coś dla miłośników centrowania. Choć w tej wersji całkowicie bez YMAAowskiego zawijania.
- 0’48” Mistrz Goh(?) – tym razem pchające dłonie, standaryzowane, bardzo obszerne. Podoba mi się to, że obaj ćwiczący regulują pozycje w trakcie ćwiczenia, co pamiętam, było to spory problemem wśród ćwiczących.
- 1’33” … i z karata go …
- 2’08” ten sam przekaz, tym razem pojawia się „pan w czapce”. Najwyraźniej jeszcze się uczy.
- 2’42 wraca mistrz Goh, ludzie znów zaczynają podskakiwać.
- 3’17” Styl Chang – forma, ale w tle trochę pchających dłoni
- 4’56” Mistrz Chang – we własnej osobie koryguje formę
- 8’01” zmiana planu, ale brak opisu, nie mniej jednak nadal Tai Chi
- 8’56” Qi Gong. Jakiś Zhan Zhuang?
- 9’25” Znów Tai Chi – odepchnięcie małpy
- 9’42” Sticking hands – stykające się dłonie. Te techniki są jeszcze bliższe centrowaniu. Pojawia się zawinięcie, ale nadal celem jest wykorzenienie i wypchnięcie.
- 10’30” To chyba znów ten pan od stylu Chang tym razem w pchających dłoniach
- 13’14” Fajna pokaz polecam nie przegapić!
- 15’57” Dajcie białemu spróbować…
1
Jeśli podoba Ci się moja twórczość i chciałbyś mnie wspomóc w realizowaniu pasji ćwiczenia i propagowania Tai Chi możesz mieć w tym niewielki udział.
Postaw mi kawę (kliknij obok).
Dziękuję.