
Każda droga zaczyna się od pierwszego kroku, jakby to powiedział kolega Bilbo. U mnie pierwsze kroki to do windy. Pożegnanie z Danusią, obietnice że będę grzeczny i jedziemy.
Dojazd miałem wygodny. Krzysiek i Ewa zaproponowali mi transport. Do kompletu był jeszcze Mikołaj i kupa sprzętu, jakieś kije, miecze. Ale że samochód duży, to i mieliśmy wygodnie.
Obozy w Brennej…
…nie rozpoczynają się wbrew pozorem w samej Brennej. Najpierw jest rytualna nieomal wizyta na drugim śniadanku w Hotelu Górskim. To taki hotel jeszcze kawał drogi przed Częstochową.

Ciekawostką tego miejsca jest drzewo oliwne, które właściciele wstawili do holu wejściowego. Drzewo co prawda przyjechało do Polski już martwe, ale jego widok naprawdę zapiera dech w piersiach. Kiedy je oglądam, to rozumiem dlaczego gaje oliwne to takie specjalne miejsca dla naszej kultury. Drzewo wygląda jak drzewiec z trylogii Tolkiena. Ponoć liczy sobie 1500 lat. Kosmos. Ono już istniało w czasach, kiedy łoiliśmy skórę krzyżakom pod Grunwaldem!! Niestety w hotelu nie wolno robić zdjęć. więc fotka jest strzelona tak nieco z partyzanta.
Że miejsce jest znane naszemu małemu światkowi świadczy fakt, że spotkaliśmy tam ekipę z Białegostoku pod wodzą Arka.

Dalej już prawie bez przeszkód dotarliśmy do Brennej. I tu pierwszy sukces. Dzięki wieloletniemu ciężkiemu treningowi sztuk walk udało mi się prawie bez strat własnych wysiąść z samochodu pomimo kilkugodzinnego bezruchu. To sukces. 🙂
Teraz tylko do pokoju. Pierwszy dojechałem to i wybrałem sobie łóżko – najmniej skrzypiące. I zaraz trening. Ale to już następna historia.
To tam gdzie duże porcje dają? Swoją drogą ten hotel, to jakieś muzeum, że nie wolno zdjęć robić? Zyczek..
O tak… kiedyś dostałem tam dewolaya jak mój biceps. A koleżanka zamówiła pyzy – dostała dwie… i dała im rady. Musiałem pomagać.
A fotki – kiedyś się pytałe to ponoć właściciel boi się że będą kopiować wystrój wnętrz.