Akademia On-line
Guangfu - miasto Tai Chi,
treningowa podróż życia


Wykład i praktyka

Nowa nabór na trening Tai Chi
Warszawa Powiśle


kameralna grupa

Skaryszewskie spotkania
z Qi Gongiem


(Działamy dalej!!!) w każdą środę 10:30-12:00

Kraków – dzień ostatni

Niedziela – wczoraj w nocy udało mi się odkręcić kaloryfer w hostelu, więc w końcu mieliśmy ciepło. Przez chwilę czuję się niemal jak jaki półbóg. Ostatecznie dałem ludzkości (reprezentowanej przez Danusię) ciepło i wykonałem pracę, której nie dała rady cała obsługa hotelu przez dwa dni.

Uczucie utrzymywało się do treningu…

TRENING PORANNY

Zaczęliśmy od fa jin, czyli manifestowania siły i to zweryfikowało moje mniemanie o boskim pochodzeniu.

Mam nadzieję, że teraz już nie usłyszę marudzenia na treningu jin. Master pokazał, że tego rodzaju nauka to nie koniecznie powtarzanie formy (jak mi już sugerowano – „No weź, poćwiczmy to w końcu w formie”). W formie to się ma w końcu pojawić, a poćwiczyć można takie rzeczy jakie mieliśmy okazje przećwiczyć na tym treningu. Dla mnie nowym ćwiczeniem było to ostatnie z kręceniem koła i strzałem jak z bicza. Będziemy robić. Master powtarzał, że osoby zaawansowane powinny koordynować fa jin z dużym krążeniem bojowy. Dla mnie to trudne i mnie jest łatwiej ćwiczyć je jako samodzielne ćwiczenie. Jeśli kiedyś osiągnę w dużym krążeniu wystarczającą biegłość, to mam nadzieję, że pojawi się ono i w formie, i w fa jin i dzięki temu będzie naturalne, a nie wymuszone przez staranie się.

Podobno wtorkowy warsztat w Katowicach poświęcony był manifestacji siły i że był dobry. A skąd ja miałem wiedzieć? Napisane było, że wtorek tylko Shaolin, a jakby formy korygowali, to co ja bym tam robił? No cóż było, minęło i tak bym urlopu nie dostał. Ale dygresja taka mi się nasunęła – w CJF jest sporo (a nawet, że tak powiem bardzo dużo) ćwiczeń na taką specyficzną pracę pleców (ręce różnorakie – dla osób, które wiedzą), ciekawe jak dużo tych ćwiczeń pasuje do jin w Taiji jeśli shaolinowe praktyki są dobre ?

Qin Na i Fa Jin

Dalej powtarzaliśmy materiał z poprzedniego dnia, czyli znów pchające dłonie, pojedyncze, podwójne, strona In w poruszaniu. I przeszliśmy do zastosowań.  W planach były uderzenia i kopnięcia, ale Mistrz powiedział, że ograniczy zakres technik do rzutów i Qin Na, bo patrząc na nas obawia się, że się pozabijamy. Nie będę tego dokładnie opisywał, gdyż mam w planach jakiś większy materiał o zastosowaniach, gdzie postaram się opisać jak to u nas wygląda, i jak to widzę. Dodam tylko, że Mistrz korygował na mnie jedną technikę. Różnica masy pomiędzy nami jest spora, ale nie zrobiło to na nim najmniejszego wrażenia, po jego podcięciu ziemia zniknęła mi spod nóg.

mistrz Yang Jwing Ming
za chwilę doświadczę lokalnych zaburzeń grawitacji… (powered by Radek)

Zauważyłem, że jeśli ktoś ma idealną technikę to jest w stanie wykonać ją tak, by cały czas kontrolować partnera. Krzysiek, nic nie ujmując jego technice, musiał włożyć sporo siły i w rezultacie zaliczyłem kontakt z podłogą. Wyraźnie czułem, że jego siła była długa, trwała powiedzmy x czasu, siła Mistrza trwała 1/5 tego i pozostawiła mnie w świadomości, że gdyby Mistrz włożył w nią tyle zaangażowania co Krzysiek, to bez kontuzji by się nie obyło. Nie żebym mu kadził, choć pewnie tak to brzmi. To się czuję.

Na drugim zdjęciu analizujemy Qin Na do „Wróbla w prawo”

20141026_122348
… staram się „rozproszyć ból” rozluźnieniem 😉 – „śpiący” KO i uśmiechnięty Krzysiek Flejmer (powered by Radek)

TRENING POPOŁUDNIOWY

Początek to wykład o centrowaniu, bardzo fajny i bardzo ważny, postaram się go jakoś streścić w innym poście. A potem po kolei – znów powtórka pchających dłoni w różnych konfiguracjach. Dodam tylko, że na tym seminarium było widać iż naprawdę warto jest „męczyć” się na egzaminach. Ci, którzy mieli już jakieś paski ćwiczyli co innego, rzeczy ciekawsze, reszta szła z materiałem wolniej, ale dokładniej przerabiając materiał. Mistrz wychodzi pewnie z założenia, skądinąd  słusznego,  że Ci bardziej doświadczeni potrzebują materiału do pracy i można im go wrzucić więcej.

P1010812
mistrz i mój komentarz do aktualnej sytuacji politycznej

Robiliśmy więc centering i niemal mityczny centering w  poruszaniu. Potem trening na zachowanie dystansu, znany mi skądinąd, ale mistrz wzbogacił go o możliwość zmiany kierunków (z zamkniętymi oczyma – trudne). Niezłą polewkę miała siedząca na trybunach Danusia (mam nadzieję, że namówię ją na napisanie kilku słów – „widziane z ławki”) oraz chłopaki z siłki oddzielonej od sali szklaną ścianą, którzy to w przerwach pomiędzy targaniem żelastwa stali przy szybach z nosami niczym dzieciaki przy makiecie kolejki w CSH*1.

P1010805
Bartek łamie ręce Ericowi

Potem było jeszcze ciekawiej, centering w poruszaniu rozwijaliśmy do treningu kontroli nadgarstków (kiedyś też będzie o tym słów kilka). A na koniec szlifowaliśmy Qin Na. Qin Na to też trening specyficzny i nie będę się o nim teraz rozpisywał. Może napiszę tylko tyle, że robiliśmy to z poruszania. Master we wprowadzeniu do tej części powiedział, że założenie Qin Na ruszającemu się przeciwnikowi to sprawa trudna i wymaga złapania odpowiedniego momentu i tego też musieliśmy się uczyć. Techniki owszem były korygowane, ale dla mnie ważniejsze było złapanie „tego momentu”. Kilka razy się udało.

mistrz Yang Jwing Ming

Na Qin Na – trafiłem jako partnera Marka z Lublina, czyli jak za starych czasów kiedy w Brennej zawsze razem ćwiczyliśmy dźwignie. Zawsze staraliśmy się wtedy docisnąć dźwignię aż do podłogi i kończyliśmy poobijani z bolącymi kolanami i nadgarstkami. No qrcze, czas leci… Ale Markowi też się udawało sprowadzić mnie na ziemię, mimo dużej różnicy wagi. Zawsze twierdziłem, że waga nie stanowi różnicy.

A POTEM…

…uściski, obietnice że będziemy pisać, dzwonić i ćwiczyć (to ostatnie mistrzowi)… i do domu. O 02:00 w nocy byłem już w swoim łóżku. Budzik o 06:00 pokaże mi moje miejsce w realnym świecie.

PS.

Nie było nic o kulinariach, bo i w zasadzie nie było kulinariów. Mogę tylko wspomnieć o kawie z tabasco – postawiła mnie na nogi.


*1 – tłumaczę młodzieży: CSH – Centralna Składnica Harcerska. W latach 70-tych stała tam wielka makieta z elektryczną kolejką. Jeśli dorośli chcieli iść do kina, prowadzili tam dziecko i zostawiali przed stołem, kilka godzin później (seans i mała czarna) nadal stało w tym samym miejscu i w tej samej pozie. Teraz wzywają policję i robią wielkie halo w telewizorze.

A co Ty myślisz na ten temat? Dodaj komentarz

%d bloggers like this:
test