Ciężko jest tytuły wymyślać… bo to wszystko już było. Taka jest praktyka Tai Chi. W zasadzie robisz rzeczy, które już kiedyś robiłeś, tylko że za każdym razem inaczej, nieco lepiej (mam nadzieję). Tym razem wróciłem do Białegostoku. To z tego miasta na wschodzie pochodzi drużyna Jagi i Arkadiusza, szefa tamtejszego oddziału YMAA. I w tę deszczową sobotę wspomniany już wcześniej Arkadiusz zorganizował dwudniowy warsztat. Zaprosił Bartka Grada, dobrze mi znanego instruktora z Krakowa. Mądrych ludzi warto słuchać, na dokładkę podróż mogłem odbyć w miłej atmosferze ze znajomymi. Decyzja mogła być jedna — jadę.
„A ty tu po co?” – Bartek przywitał mnie z typową krakowską wylewnością. Fakt, stałym bywalcem na YMAAowskich eventach nie jestem, szczególnie że informacje o nich docierają do mnie zazwyczaj w ostatniej chwili. Informacja o warsztatach w polskich organizacjach kuleje, ale to temat na zupełnie inne rozważania.
Warsztaty były obliczone na weekend, ale ja mogłem być tylko pierwszego dnia. Szkoda. Kij ćwiczony w YMAA, to bardzo ciekawy temat i warsztaty jemu poświęcone są cenne. Nie wszędzie jednak da się bywać, niestety.
Trening pierwszy
Zastosowania – temat rzeka. Niektórzy uważają, że zastosowania to jakiś element nauki walki. To nie do końca prawda. Samo słowo niesie w sobie jakiś element konkurencji. Dlatego bardziej wolę nazywać to aplikacjami. To ćwiczenie mające na celu zrozumienie ruchu w formie. Niestety, jeśli na pierwszym planie stawiamy skuteczność, zapominamy o głównej roli tej praktyki. Kiedyś już o tym pisałem (czytaj Zastosowania), ale bardzo dużo ludzi ma do tej praktyki złe podejście.
Bartek zaczął trening od typowej rozgrzewki i kilku ćwiczeń z poruszania oraz poprawnego generowania siły. Dopiero potem zajęliśmy się tym, co w aplikacjach jest kluczowe czyli otwarciem. Bo każda aplikacja powinna się od tego zacząć. Jak pamiętam, kiedyś Andrzej Kalisz porównał techniki z formy Tai Chi do utworu literackiego. W konstrukcji wiersza, czy też książki, muszą znaleźć się konkretne etapy, na dokładkę w odpowiedniej kolejności (zobacz więcej – Kaligafia, literatura, czterosuwy i Tai Chi). Identycznie jest w przypadku aplikacji – ona musi się rozpocząć od otwarcia. Oczywiście słowo „otwarcie” nie tyczy się tylko i wyłącznie fizycznego otwierania rąk. Równie dobrze może to być zamknięcie czyjejś pozycji lub jego wykorzenienie (coś na kształt judockiego Kuzashi). To jest właśnie element często pomijany przez ćwiczącego, który dąży do zbyt szybkiej finalizacji techniki.
Ćwiczyliśmy więc otwieranie wynikające z różnych sekwencji z formy. Bartek nawet kilkukrotnie przypominał, żeby nie finalizować akcji. Tu się z nim nie do końca zgadzam. Uważam, że dobrze jest czasami po prostu wyciągnąć rękę do przodu, żeby sprawdzić czy pozycja jest dobra. Bo jeśli bez patrzenia na cel trafiamy ręką na korpus, to sygnał, że pozycja osiągnięta otwarciem jest dobra. Jeśli musimy się nienaturalnie skręcać, wyciągać, to znak, że nawaliliśmy i musimy poprawiać.
Pierwszą sesję zakończyliśmy treningiem Qin Na… którego nienawidzę. Serio. Po trzydziestu minutach wszystko mnie boli. Nie lubię ćwiczyć Qin Na. I bardzo się tego wstydzę. Może za dużo siły w to wkładam? Na pewno częstszy trening, w krótszych sesjach, pozwoliłby mi się czegoś więcej nauczyć. Ale szansę na ćwiczenie tego materiału mam raczej sporadyczne. Oczywiście ćwicząc w YMAA, należy praktykować Qin Na, bo to integralna część materiału.
Trening drugi
Pchające ręce w poruszaniu. Taki był chyba tytuł w ogłoszeniu, które do mnie dotarło. No i ja się nastawiłem na to, że trening będzie podobny do tego, co ostatnio robimy w Akademii Yi Quan. Ot, tak się zafiksowałem. Było zupełnie inaczej. W zasadzie większość treningu to nauka zawijania i ćwiczeń symbolu Tai Chi. Nie byłem zawiedziony, Osobiście uważam, że 80% procent naszego treningu powinny stanowić takie drile, jakie ćwiczyliśmy. Więc się nie nudziłem.
Fajnie, że przeszliśmy przez cały proces ćwiczenia zawinięcia w wersji solo. To zupełnie niedoceniana praktyka. Nie rozumiem tylko, skąd wziął się ten, zupełnie dla mnie sztuczny, podział na stronę zakończenie strony In i Yang? Dlaczego strona Yang musi się skończyć nakryciem, a strona In zaczepieniem? Jakoś nie widzę tej różnicy.
W treningu symbolu z Bartkiem przeszliśmy przez całą ścieżkę ćwiczenia. Mogłoby się wydawać, że powinno mnie to nudzić. Przechodziłem już przez to kilka razy. Mnie bardziej cieszył fakt, że znów miałem z kim to poćwiczyć. Poza tym Bartek bardzo fajnie analizuje błędy ćwiczących. Naprawdę słuchanie jego komentarzy cieszy. Jeśli ktoś potrafi brać je do siebie, to skorzysta nawet wtedy, kiedy korekta nie dotyczyła go osobiście.
Na koniec to, co sprawiło mi dużo frajdy. Pchające ręce z wolnymi krokami. Wolnymi, to znaczy kierunki były wolne, a nie ślimacze tempo. To oczywiście nie powodowało, że powinniśmy się ganiać po sali. Kilka razy Bartek mnie upominał, bym nie zaniedbywał neutralizacji w czasie zmian ręki.
Napisałem na koniec? A nieprawda, bo koniec końców zaproponowałem Bartkowi małe przepychanie w takiej bardziej swobodnej formule. Naprawdę krótko, tak na próbę. Pewnie nawet nie trwało to minutę. Wnioski? Ja jestem zadowolony. I z siebie, i z tego, że mogłem to z kimś naprawdę kumatym zrobić.
Po wszystkim…
- Podobało Ci się? – spytał Bartek kiedy wychodziliśmy już ze szkoły.
- Tak – odpowiedziałem
- Nauczyłeś się czegoś? – dopytywał
- Oczywiście
- No i git! – zakończył i tak relatywnie długą konwersację.
Fajny dzień, naprawdę szkoda, że nie mogłem zostać na wieczornej integracji i na treningu kija. Fajnie, że nadal mogę się na tych treningach odnaleźć pomimo tego, że ćwiczę coś innego i inne mam już koncepcje. Przecież jeszcze kilka lat temu nawet nie przyszłoby mi do głowy, że mogę się z Bartkiem nie zgadzać, a teraz? Proszę — czasami się nie zgadzam. Ale w treningu to nie przeszkadza.
Zatem – do następnego
1
Jeśli podoba Ci się moja twórczość i chciałbyś mnie wspomóc w realizowaniu pasji ćwiczenia i propagowania Tai Chi możesz mieć w tym niewielki udział.
Postaw mi kawę (kliknij obok).
Dziękuję.
O! Gdy Grad korektą po oczach siecze, KO aplikację instaluje, finalizację odwlecze..
Przykładowy tytuł 😉
A może coś bardziej średniowieczniego „O kół symbolu Tai Chi obrotach płynnych a skutecznych nauki”
O łamaniu kołami chińskiemi. Mistrza Małolepszego kompendyium.