
Tak na fali ostatnich mistrzostw świata w Tai Chi* rozmawiałem ze znajomym na temat bezsensu oceniania formy Tai Chi. On twierdził, że istnieje jakiś standard, z którego można „rozliczyć” wykonawcę. Ja zaś obstawałem przy tym, że owszem tak tyle, że jest on na tak wewnętrznym poziomie, że szanowna i czcigodna komisja na takich zawodach może się tylko odnieść do aspektu estetycznego, nie zaś do zrozumienia ruchu przez ćwiczącego.
A Tai Chi, jak wiadomo, można robić ładnie – pięknie wręcz do bólu, lecz może być ono równie puste, co wzrok skacowanego studenta na pisemnym z ekonometrii.
Przykład? W YMAA popularną praktyką jest szlifowanie zrozumienia formy poprzez ćwiczenie zastosowań (niedługo o tym więcej). Mniej więcej wygląda to tak, że człek wymyśla jakieś zastosowania i konsultuje je potem z lepszymi od siebie. Chodzi o to, żeby wiedzieć dlaczego dana akcja pasuje mechaniką ruchu do danego fragmentu formy.
Rzecz miała miejsce w jakiś czas po tym, jak mistrz Hong, w czasie swojego pobytu w Polsce, nauczył nas ćwiczenia zwanego „krokiem kulawego”. Mistrz Hong nie naucza Tai Chi, a jego opinia na temat współczesnej wersji tej sztuki jest bardzo negatywna. Nie mniej jednak „krok kulawego” bardzo przypadł mi do gustu (nadal bardzo lubię to ćwiczenie), ponieważ sporo go wtedy ćwiczyłem, nic dziwnego, że łatwo mi było skojarzyć go z formą Tai Chi. Dokładnie pasował mi do „Grania na harfie/lutni/pipie”.

formy Tai Chi
Kiedy jednak pokazałem moje pomysły jednemu ze starszych instruktorów – usłyszałem krytykę. Nie ważne jakie były argumenty. Mnie, do tej pory, „harfa” aż się prosi o „krok kulawego”. Pomyślałem sobie wtedy tak: „Jakbyś człowieku ćwiczył krok kulawego tyle co ja, tobyś mnie zrozumiał, a jakbym ja dokładnie kopiował Twój trening, to moje zastosowania w pełni by Ci odpowiadały” (oczywiście forma słowna, wypowiadana w myśli, brzmiała nieco inaczej).
Co zrobić?… Trening każdego z nas jest naznaczony (aby nie powiedzieć – „skażony”) innymi treningowymi doświadczeniami. Na dokładkę, nasz kontakt z dobrym przekazem jest utrudniony i okazjonalny, w związku z tym doświadczenia musimy zbierać skrzętnie, niczym małolat rozbierane fotki.
Można dużo mówić o „opróżnianiu filiżanki”, że trzeba wyrzucać poprzednie odruchy, przyzwyczajenia tak, by móc zrozumieć nową wiedzę, ale w ten sposób możemy wiecznie błąkać się na początkowych etapach nauki. Może by jednak wykorzystywać własne doświadczenia tak, aby nauka postępowała do przodu?
Oczywiście nie na sali. Na sali, kiedy nauczyciel mówi: ręka ma być tak, to znaczy, że tak ma być. Moje rozważania dotyczą tylko prywatnej praktyki.
forma mistrza
Na koniec przykład z wyższych sfer. Na poniższym filmie zobaczymy mistrza Fu Nan Shuna. Człowiek ten jest wiązany z przekazem z linii rodziny Tung. Jego wersja Tai Chi łączy w sobie Tai Chi rodziny Tung (a więc w skrócie Yang), dodatkowo z Xing Yi oraz Shuai Jiao (czyli zapasów). Sami zobaczcie co z tego wyszło.
To pokaz z okazji jakiś zawodów. Świadczą o tym sędziowie umieszczeni na rogach „dywanu”, ale sam mistrz raczej nie był oceniany. Zwróćcie uwagę na strój… samo wykonanie formy w czymś takim, to nie lada wyzwanie. Szkoda, że jestem za gruby na takie wdzianka.
0:42 – niby wszystko to samo. Spokojnie można rozpoznać pozycje, a nawet je ponazywać, ale wszędzie są jakieś różnice. Zobaczcie omiatanie kolana – ręka pchająca ustawiona jest w taki sposób, że mistrz Fu nie zdałby egzaminu na pierwszy pasek YMAA. Na każdym treningu Fundacji Dantian musiałby ten ruch powtarzać do znudzenia.
1.01 – ale jazda… ładne – choć wygląda to na akcję na pokaz.
1.15 – o, duża różnica wobec form znanych w Polsce
1.27 – chmury – oprócz tego, że porusza się w bok, to do przodu i do tyłu
1.40 – bojowe zastosowanie chałata? 😉
2.05 – dużo kopnięć. Fajne. Kiedyś w YMAA był nacisk, żeby więcej kopać w formie, potem to znikło.
2:10 – zaczyna się fragment niepodobny do niczego co widziałem (ale ja widziałem niewiele). Przechodzący płynnie w „węża pełznącego w trawie” (2:35)
…i tak dalej, i tak dalej. Im dłużej trwa film – tym więcej różnic.
Oczywiście możliwe jest,, że to wolna interpretacja formy na potrzeby pokazu, ale czyż stopień wolnej interpretacji nie świadczy o jego mistrzostwie? Czy jego wykonanie formy spełnia założenia formy na zawody? Pewnie nie. Czy on znalazłby przyjemność w przerobieniu swoje formy tak, aby wygrywać na zawodach? Pewnie nie. Czy te dwa światy mogą się kiedyś spotkać… ?
Organizuję wyjazd treningowy do Chin (Guangfu 2024).
Jeśli podoba Ci się moja działalność – możesz zostać moim mecenasem! Postaw mi kawę (kliknij obok).
Dziękuję.
*BTW – Danusia jednak widziała jakiś plakat w centrum Wawy (w przejściu podziemnym kole Centralnego). Więc odwołuję, że nie było. Za 20, 30 lat będzie o tym głośno…
Cytuję ” Ja zaś obstawałem przy tym, że owszem tak tyle, że jest on na tak wewnętrznym poziomie, że szanowna i czcigodna komisja na takich zawodach może się tylko odnieść do aspektu estetycznego, nie zaś do zrozumienia ruchu przez ćwiczącego.” ——-> myślałem, że w komisji konkursowej zasiadają osoby o takiej wiedzy, że potrafią ocenić zrozumienie ruchu przez ćwiczącego. (To otwiera drogę do pytania, kto rozumie zrozumienie ruchu przez ćwiczącego – pytam się bo jestem zupełnie początkujący i na dodatek w Qigongu.)
Jakby byli to ludzie którzy to potrafią to bym się u nich uczył… a uczę się u innych.
Myślałem, że w odpowiedzi będzie przywołana opowiastka o dwóch chińskich gentlemanach spierających się na temat rozumienia myśli przelatującego motyla…..Zastanawiałem się nad wielobojem Tai Chi z pomiarem wielkości emisji siły i energii czi włącznie, ale Mistrz skrytykował to, konkurs zresztą też.
KO napisał:
„Jego wersja Tai Chi łączy w sobie Tai Chi rodziny Tung (a więc w skrócie Yang), dodatkowo z Xing Yi oraz Shuai Jiao (czyli zapasów). Sami zobaczcie co z tego wyszło”.
Do tej mieszanki dodałbym jeszcze koncepcje / techniki z Pakua (baquazhnag) (?).
KO napisał:
„Zwróćcie uwagę na strój… samo wykonanie formy w czymś takim, to nie lada wyzwanie”.
Pamiętam jak Mark Langweiler opowiadał kiedyś o tego typu wdzianku. Nadmienił, że charakterystyczne pochylenie w stylu Wu miało zniwelować dyskomfort ćwiczenia w przydługich rękawach (przykładem może być pchnięcie dłonią w postawie gongbu). Hmm, być może coś w tym jest, tym bardziej, że Mark jako osobisty uczeń Wu Kwong Yu czerpie z wiedzy źródłowej źródłowej.
KO napisał:
„Oczywiście możliwe jest, że to wolna interpretacja formy na potrzeby pokazu, ale czyż stopień wolnej interpretacji nie świadczy o jego mistrzostwie?”.
Przypomniał mi się fragment (bodajże) Daodejing. Cytat z pamięci:
„Gdy opanujesz formę bez formy możesz udać się dokąd tylko chcesz – zachowując spokój i swobodę…”.
Ohmmmm. Chociaż to o rękawach trochę mnie dziwi. Myślę że szybciej zmieniłoby rękawy. Na szczęście w kontuszu są rozpinane.
w kontuszach bardziej pasuja pchajace brzuchy
każdy Wołodyjowski ma swojego Zagłobę
a kazdy Kowalski ma swoja pania Kowalska, i tym sposobem przeszlismy kontynenty na grunt rodzimych sztuk walki bez walki
Na szczęście ani jeden ani drugi nie stronili od rozwiązań fizycznych
Mój nauczyciel zawsze mówi”nie ważny jest ruch ważna jest struktura”w taiji chen to samo można usłyszeć, a tu była struktura(vide filmik).
Do tego chałata mistrz Fu Nan Shun tez był przy tęgi.
Panowie nie epatujcie się tym gdzie ręka gdzie noga, taiji to poezja ruchu ale w chuan to ma znaczenie bo można oberwać (vide taiji chen).
Zresztą spytajcie sifu Kalisz, On dużo wie na temat sztuk wewnętrznych szczególnie taiji. Hi!, Hi!
nie od dzis wiadomo, ze Chinczycy poza fizjonomia maja inna strukture wewnetrzna
„Panowie nie epatujcie się tym gdzie ręka gdzie noga, taiji to poezja ruchu ale…”
W sumie racja. 😉 Ćwiczyła u mnie pani na wózku inwalidzkim. Wytrwała do końca roku szkolnego, zatem poczytuję to za niemały sukces. Mam też ucznia z dziesięcioletnim stażem, który przyszedł na salę o kulach. Ostatecznie je odrzucił i przeszedł z formy skróconej (54 sekwencji) na tradycyjną (108 sekwencji). Neurolodzy zachęcają osoby po wylewie do wszelkiej aktywności, gdyż połączenia neuronowe w sporej części podlegają regeneracji. Obecnie realizuję kontrakt ze stowarzyszeniem dla osób niepełnosparwnych (projekt „Niemożliwe uczynić możliwym”). Nieskromnie przyznam, że uczestnicy starannie zaplanowanych zajęć qigong / taiji odczuwają wyraźną satysfakcję. W ogóle na tego typu „rynku” zrobiło się interesująco. Ponad rok temu inna organizacja poprosiła mnie o współpracę, ponieważ taiji zarekomendował jej członkom – uwaga – psychiatra. Ci ludzie ćwiczą u mnie do dziś. 🙂 Nadmienię tylko, że w mojej ocenie osoby chore psychicznie powinny być dopuszczone wyłącznie do neigongów pomagających zachować zdrowie. Wszelkiej maści systemy powiązane z religią czy głębszą filozofią (ćwiczenie dla oświecenia itp.) mogą okazać się mocno ryzykowne!
akurat z tą dłonią zwróciłem uwagę na to że nie można w tej pozycji pokazać osadzania nadgarstków. Chodziło mi o to że to co jest błędem u jednego jest prawidłowe u drugiego. Co świadczy o tym że w sferze zewnętrznej nie ma określonego standardu ruchu.
Ćwiczyłem w takim stowarzyszeniu non profit gdzie byli ludzie „przygnani” przez lekarzy między innymi
przypuszczam przez psychiatrów.
Ludzie z dysfunkcją ruchową jak najbardziej(ja sam jestem kaleką. Hi)ale ludzie z problemami neuropsychiatrycznymi to nie polecam.
Do tych ludzi trzeba mieć specyficzne podejście doświadczenie.
Jak im się podniesie „duch”energia to może być nie ciekawo(stupor, nadmierna ruchliwość, paplanina to tylko niektóre przypadki).
Podam przykład dosyć bezpieczny ale nietypowy.
Po skończeniu ciągu(formy)jedna z uczestniczek pędem podbiegła do pianina i zaczęła wygrywać coś
co przypominało mi Mozarta istna kakofonia dźwięków druzgocząca całe wyciszenie.
Przestrzegam medytacja tak siedząca jak i w ruchu dla osób z dysfunkcją psychiatryczną może być niebezpieczna.
W czi-kung Lecącego Żurawia wprost zabraniają uczenia ćwiczenia tego czi-kung(vide strona L.Ż).
Wierzcie mi mam wieloletnie doświadczenie uczestnictwa w tych prawie darmowych organizacjach
i jestem w stanie po jednym dwóch zajęciach rozpoznać(poprzez rozmowę też) takich delikwentów(tek).
Jadąc w metrze taki delikwent już nie ćwiczący wychodząc coś tam bełkocze prawie krzycząc do mnie chcielibyście tego? A ja to mam.
Zresztą odwołam się do strony szanownego sifu taiji chen Marka Balińskiego w regulaminie jak wół stoi, zaświadczenie od lekarza.
W rozmowie ze mną mówił mi o osobie tzw. niestabilna emocjonalna, która ze mną ćwiczyła”nerwowa twarz rozbiegane oczy”była bezpieczna ale się wyróżniała.
Tak więc przestrzegam lepiej nie mieć do czynienia z takimi osobami, jak wejdzie w tzw. stupor to jak sobie z nią poradzisz? Nic tylko karetka z pogotowia.
Co do taiji nie przywiązujcie się do ruchu, ruch ten wychodzi od środka Was, chodzi więc byście byli zwiewni bez wysiłkowi w ruchu używali dantian.
Gdy pytałem sifu taiji chen dlaczego mistrzowie chen tak różnie wykonują formę to mi powiedział „to wychodzi od środka to nie karate procentowy ciężar na tej nodze tak ułożona ręka noga”.
Dla mnie ważne jest by ciężar energia przelewała się we mnie bym odczuwał siadanie na wyobrażeniowym balonie bym odczuwał kleisty opór powietrza chociaż ostatnio mam przebłyski
braku grawitacji i jak by sama myśl kierowała moim ruchem rąk.
Pan Moy kiedyś powiedział „kto dużo ćwiczy ten dużo wie” podobne słowa słyszałem od sifu Kalisz
jednakże dodawał by ruch doprowadzić do automatu. Polecam trening wewnętrzny yi-chuan i rozmowy z sifu Kalisz budujące. Hi!
Odniosę się do oceniania przez sędziów form taiji jest podobne do gimnastyki artystycznej.
Sorry, że tak przydługo ale Szanowni Panowie błądzą w niektórych sprawach tak więc polecam trening wewnętrzny yi-chuan sifu Kalisz.
Mnie dużo dał choć go tylko liznąłem. Hi.
Generalnie zgadzam się z wypowiedzią Chengbao, choć w określonych szczegółach nie do końca. Jednak nie jest to forum dyskusyjne, lecz blog, i z tego powodu będę unikał dłuższych polemik odbiegających od artykułów napisanych przez KO. To tak generalnie.
Oczywiście specyficzne podejście i doświadczenie w pracy z osobami trudnymi jest bardzo ważne. Nie każdy do takiej „roboty” ma predyspozycje. Myślę też, że stosowne wykształcenie oraz np. praca magisterska / doktorska napisana pod okiem psychologa klinicznego nie zaszkodzi. (-;
Wcześniej napisałem, iż wszelkiej maści systemy powiązane z religią itp. mogą stanowić w omawianej kwestii duże ryzyko, a rzeczone zdanie rozmyślnie opatrzyłem wykrzyknikiem (tak dla jasności). Do spraw związanych z qigong / taijiquan podchodzę dość pragmatycznie, co wyraziłem w artykule pt.”W poszukiwaniu energii Qi” (do przeczytania na tym blogu).
W ciągu mojej ponad trzydziestoletniej pracy trenerskiej miałem tylko jeden niebezpieczny przypadek związany z osobą chorą psychicznie (schizofrenia). Tacy ludzie funkcjonują pośród nas i najczęściej mogą korzystać z praw publicznych, także trenują sztuki walki. Na jednym z moich treningów gongfu doszło do sytuacji ekstremalnej. Postawny mężczyzna (wytrenowany także w MMA) zaczął zachowywać się w sposób zagrażający innym uczestnikom zajęć. Nieskromnie napiszę, że w krótkim czasie skutecznie opanowałem sytuację. Na marginesie przypomnę, że w magazynie „Samuraj” ukazał się kiedyś mój tekst pt. „Gdy zbliża się zagrożenie”. Opisałem w nim pokrótce sposoby unikania „scysji” np. z psychopatami. Wracając do mojego ucznia – po incydencie jego rodzina przyznała, że ten jest chory (co do czego miałem wcześniej podejrzenia), a zaostrzenie objawów nastąpiło po odstawieniu leków.
P.S.
Według obowiązujących przepisów nie jest wymagane zaświadczenie lekarskie od osób chcących uprawiać sztuki walki.
Także polecam zajęcia z A. Kaliszem. Jest on moim wieloletnim znajomym i zapraszałem go do swojego klubu w celu poprowadzenia otwartych seminariów yiquan. Odnoszę wrażenie, że w wybranych kwestiach związanych z qi myślimy podobnie. 🙂
Z tymi lekarzami to nie przesadzajcie. Co komu po zgodzie lekarza który nie orientuje się na czym polega trening. A takich lekarzy którzy poprzez pryzmat legendy wiedzą że to powolny ruch tylko jest.
Ja miałem kiedyś taką rozmowę…
Lekarz(L) – musi pan coś ćwiczyć.
KO – ćwiczę..
L – to co pan ćwiczy?
KO – Tai Chi
L – nie to nie jest dobry pomysł. To nie dla pana.
KO Dlaczego.
L – te kopnięcia są dla pana niebezpieczne. I przecież cały czas się bijecie. I w ogóle ten Tajski boks jest zbyt brutalny..
K U R T Y N A
gorzej jesli nawet nauczajacy (mistrz lub trener do wyboru) nie wie co to trening lub nauka (do wyboru)
Większości to nie przeszkadza – wystarczy, że dużo form znają