Niespodzianka… wczoraj przy śniadaniu V. spytał mnie czy czegoś jeszcze potrzebuję? Nie bardzo wiedziałem o co może mu chodzić. Stół pełny, barek jakbym tylko wyraził ochotę otwarty, partnerzy do spożywania nie do zdarcia, więc co? Bałem się pomyśleć jaką sytuację mogę wieczorem zastać w swoim tymczasowym pokoju. V. jest znany z tego, że załatwi wszystko i w każdej ilości… ale luzik – obyło się bez bezeceństw (tym razem).
Wieczorem, kiedy to wróciliśmy z obiektu (ledwo wróciliśmy, bo spadła masa śniegu, a opony letnie), na podwórka leżała przygotowana specjalnie dla mnie wielka opona (taka od traktora), a obok duży kilku-kilowy młot (jutro się dowiem ile waży).
Tak więc szybciutka, lekka kolacyjka i na podwórko.Tym razem moja widownia pofatygowała się na taras, tak że miałem kibiców. Czekam teraz kiedy V. zorganizuje mi cheerleaderki…
Chciałem zrobić sobie zwykłą sesję 8*20 sekund, bo w planach miałem jeszcze worek, ale moi kibice koniecznie chcieli zrobić mi parę fotek, więc co jakiś czas wracałem do młotka i machałem dalej. Załapałem się też na fotki w czasie bicia w worek…
niespodzianka
Worek ma tę zaletę, że można się zresetować w kilkanaście minut…
Może was dziwi, że zamiast ćwiczyć skomplikowane formy i techniki, ostatnio zajmuję się niemalże chamskim wyciskiem fizycznym. Ale cóż, po takiej pracy jaką mam tu – muszę się wieczorami zresetować – machanie różnymi ciężarkami i katowanie worka, to dobra metoda. Jutro ma padać deszcz… znajdę sobie wtedy jakiś wolny pokój i pomedytuję. Jeśli tylko będę w stanie wyciszyć umysł po całym dniu testowania aplikacji…
1
Jeśli podoba Ci się moja twórczość i chciałbyś mnie wspomóc w realizowaniu pasji ćwiczenia i propagowania Tai Chi możesz mieć w tym niewielki udział.
Postaw mi kawę (kliknij obok).
Dziękuję.
Miałem nadzieję, że przeciągniesz siusiakiem ten traktor. 🙂
Przyniósł byś chwałę międzynarodowej społeczności chi kung i zaniósł kaganek oświaty do odległych zakątków Rzeczpospolitej. 🙂
Pewne widoki są zarezerwowane dla wąskiej grupy odbiorców.
Nieee, to by było nieprofesjonalne… Musisz mieć taką dyskretną szmatkę jak ten Tajwańczyk, co Boeinga przeciągał. 🙂
Oczywiście – zrobienie czegoś tak żeby wszyscy na 100% widzieli, że to nie ściema to zupełnie nie azjatyckie ;). Daj spokój z tym prymitywnym troglodyckim treningiem i zabierz się za przeciąganie opony workiem mosznowym – bez tego jeszcze ktoś pomyśli, że jakieś MMA trenujesz – fuj :D!
Rodor robi szpagat poprzeczny na 2 oponach. Jedna opona, to azjatyckie ściemy, druga to mma. Jeszcze spadniesz centralnie na łuczniczą strzałę 😉
Tak, szpagat robię, ale jedna opona to nie azjatyckie ściemy, tylko te nie ściemy 🙂 – a co do strzały, to i owszem (czytam historię łucznictwa :P) i rozumiem, że wbitą grotem do góry, a wtedy dopiero pokażę „żelazną koszulę” moszny ;). BTW. piękną alegorię tych ściem azjatyckich pokazał Brusiak w scenie w sali luster 😉
Możesz zamiast żelaznego mieszka pokazać sztukę znikania strzały. Ja będę melorecytował w tym czasie wiersz tangowski o gen. Li Guang, który kończy się na ..白羽没石棱中 czyli „..białe pierze w twardym głazie tonie..” :]
Dobra :> , ale obawiam się , że niechcący przyćmimy blask KO rozwalającego oponę 🙂
Chodziło o pierze czy o piersi?
Chodziło o pierze. Strzała utonęła w kamieniu, nie w piersiach. Inny film 😉
Cholera, zjadłem jeden znak :/