Na początek sucharek:
Zima. Wędkarz idzie na ryby. Buziaczek żonie i wychodzi na zamróz (jest podobno taki wyraz), ale po chwili stwierdza, że zapomniał czegoś tam, co do łowienia ryb jest mu niezbędne. Wraca i kiedy kręci się po domu, słyszy mruczenie żony spod piernatów.
- Co, zimno?
- Ano zimno – odpowiada.
- …i wieje? – dopytuje się żona.
- – …jak cholera…
- …i pewnie sypie? – kontynuje żona.
- Tak, że nic nie widać… – odpowiada wędkarz wzruszony żoniną troską.
- No patrz… a ten idiota na ryby poszedł…
Jakie to szczęście, że ja nie chodzę na ryby ani na grzyby, ani na polowania. Miałbym przerąbane. Dziś jednak poszedłem poćwiczyć Tai Chi. I pojechałem w tym celu do Królewskich Łazienek. A dziś w Wawie pojawiła się zima, z dawna niewidziana. Taka biała, sypiąca i z niewielkim mrozkiem. Jeszcze nie do końca prawdziwa, bo mrozek jednocyfrowy — niemal jak ostatnia wygrana Legii z Piastem (dwa zero). Ale z nieba sypała taka przemrożona kaszka, nieprzyjemna…
Królewskie Łazienki

Normalnie to ja bym się wybrał do siebie do parku, żeby mieć bliżej do ciepłego domku, ale musiałem odebrać od Marzenki i Janka książki (tak przy okazji jeśli szukacie prezentu na święta, to polecam książki: w Księgarni Tai Chi po polsku i w Księgarni Fundacji Dantian – wszystkie zyski ze sprzedaży zostaną przeputane na dalsze treningi).
Pierwsze zaskoczenie to komunikacja, chyba pierwszy raz w życiu to drogowcy zaskoczyli zimę, a nie na odwrót, a i autobusy jeździły punktualnie. Takie zmiany na starość? No nie wiem…

Drugie zaskoczenie to frekwencja. Wiedziałem, że Janek będzie, bo on to będzie przychodził tam nawet po światowej apokalipsie zombi. Więcej, nawet jeśli sam zostanie zombi, to pewnie nadal będzie tam przychodził i ćwiczył (i tylko czasami jakimiś biegaczami zakąsi). Jak ktoś się przyzwyczai, to nie ma lekko.
I tak miałem okazję poćwiczyć z fundacyjnymi ludkami (chciałoby się napisać: bałwankami, bo śnieg nas zasypywał, ale jeszcze się wezmą i obrażą, bo to zabrzmi dwu- luba nawet „true”-znacznie). Choć nikt nie może zaprzeczyć pewnemu podobieństwu. Formę robiliśmy nieco szybciej niż zwykle, a końcówkę Janek zarządził już w tempie średnim plus. I tu, niczym na karuzeli, ci słabiej znający formę po kolei wylatywali z grupy… ja też (jakoś tak po Białym wężu plującym trucizną 😉 ).

Później każdy zajął się własnym materiałem. To szabla, to miecz, to krótki kij. A do mnie doszlusowała Krysia. Ta Krysia, z którą, kiedyś dawno temu ćwiczyłem w YMAA. Teraz przyłączyła się do mojej niewielkiej grupy i ćwiczy ze mną styl Wu/Hao (znów przy okazji: zostały trzy ostatnie wolne miejsca na grupę od stycznia — zapraszam). Staneliśmy sobie na uboczu i próbowaliśmy dojść do wniosku, w którą stronę się przestawia nogi przy krokach do przodu, a w którą przy krokach do tyłu. No hej, to naprawdę nie jest takie oczywiste ;).
nasza zima zła
Jeśli podoba Ci się moja twórczość i chciałbyś mnie wspomóc w realizowaniu pasji ćwiczenia i propagowania Tai Chi możesz mieć w tym niewielki udział.
Postaw mi kawę (kliknij obok).
Dziękuję.
W tym czasie Janek zebrał grupę (doszlusowało do nas trochę osób) i zabrał ich na spacer. I oczywiście nie był to zwykły spacer. Od jakiegoś czasu Janek propaguje w Łazienkach, coś co nazywa się „marsz Guolin”, zwanym też marszem antyrakowym. Kontrowersyjny w swojej nazwie, ale jakoś wierzę Jankowi, że nie zajmowałby się czymś, co jest zupełną ściemą. Wygląda sensownie, więc jeśli ktoś ma ochotę, to zapraszam (tu znajdziecie więcej informacji — marsze Guolin). Do marszu Guolin Janek dołożył jeszcze elementy „marszu afgańskiego”, specyficznego treningu oddechowego, o którym już kiedyś pisałem. Okazało się, że kiedyś miał okazję popraktykować… No ciekawe, czy ja kiedyś go czymś zaskoczę.

Śnieżyca to jednak nie jest najlepszy czas do treningu, ale będzie co opowiadać wieczorami przy kominku. O tak, teraz kominek by się przydał… 🙂 i szklaneczka…
KRZYWYM OKIEM KO


„Nie potrafię walczyć z ludźmi z żelaza, drewna oraz śniegu. Wszystkich innych ludzi z krwi i kości, z ojca i matki zrodzonych, pokonam” – KO. Łazienki Królewskie, grudzień 2022. ;]
BTW, ubrani jesteście podobnie, jak na tej „Wielkiej Majówce”