Film dla kobiet

Coś dla pań będzie… niekoniecznie na Dzień Kobiet. Żeby nie było, że jakoś tylko raz do roku odzywa się we mnie dżemtelmen, umieszczę kilka zdjęć Kushti, czyli panów o ładnej muskulaturze, ku uciesze płci żeńskiej – może trochę spoconych, ziemią usmarowanych, ale badania naukowe potwierdzają, że kobiety podświadomie czasami tęsknią do takich pięknych brutali.

zapaśnicy Kushti – tu jako tło dla aktora, gwiazdy Bollywood

Ale żeby nie było, to przemycę w tym wpisie coś treningowego. Na początek słów kilka. Film będzie o hinduskich zapaśnikach zwanych Kushti (w Pakistanie – Pehlwani).

Zapaśnik Kushti zazwyczaj zbudowany jest tak, że daj mu urzędzie skarbowy spokój wiekuisty od podatków. To taki typ budowy, że widać, iż jego właściciel nie wyćpał tego suplementami i nie wytargał przy pomocy samego żelastwa.

Co prawda, nie wygrałby żadnych zawodów kulturystycznych, ale widać, że oni są silni i że jest to siła czysta, użytkowa. Czego, no dobra, przyznaję – zazdroszczę im czasami.

Jednak, drogie panie, mam dla was też złe wieści. Bycie takim pięknym ciachem to praca na cały etat. Chłopaki ćwiczą 6 godzin dziennie, potem porządkują Akharę (tak się nazywa miejsce gdzie śpią, ćwiczą i ogólnie żyją), a wieczorem oddają się wspólnym masażom. W obecnych czasach – takie życie to luksus, na który mało kogo stać. Mnie nie stać, niestety muszę pracować, a nawet jeśli wygrałbym kumulację w lotto, to chybabym się na takie klasztorne życie nie zdecydował.

chłopaki ćwiczą cały dzień, a wieczory spędzają na wspólnych masażach

Jednak, drogie panie, mam dla was też złe wieści. Bycie takim pięknym ciachem to praca na cały etat. Chłopaki ćwiczą 6 godzin dziennie, potem porządkują Akharę (tak się nazywa miejsce gdzie śpią, ćwiczą i ogólnie żyją), a wieczorem oddają się wspólnym masażom. W obecnych czasach – takie życie to luksus, na który mało kogo stać. Mnie nie stać, niestety muszę pracować, a nawet jeśli wygrałbym kumulację w lotto, to chybabym się na takie klasztorne życie nie zdecydował.

Nie wolno im jest mieć żon lub dziewczyn. Wszystko po to, by mieć siłę i chęci do walki, kobiety zakłócają przepływ Shakti (to taka ichnia Qi). Ponoć kobiety pozbawiają jeszcze siły i chęci walki – fakt, Samson kiedyś coś na ten temat opowiadał.

indyjskie zapasy ludowe

Jak sobie dają z tym radę? Ano twierdzą, że kilkadziesiąt minut stania na głowie pozbawia człowieka „brudnych myśli” – byłem pewien, że poprostu powoduje odpływ krwi z pewnych części ciała. Ponoć już Pan Bóg powiedział Adamowi, że gdy go stworzył, to dał mu wiele cennych organów, ale krwi tylko tyle, że jednocześnie można używać tylko jednego z nich. Dlatego panowie myślimy albo głową, albo… wróćmy do zapaśników.

facet jak dziecko… może być albo czysty, albo zadowolony

Nie wiem, czy takie życie w celibacie jest zupełnie OK (nie wiem też czy z tą czystością duchową to prawda czy legenda na potrzeby białego czytelnika?). W każdym razie czytałem, że podobne praktyki w Japonii, gdzie młodych samurajów koszarowano z dala od kobiecych pokus i skazywano na ciągły trening szermierki, filozofię i czytanie poezji, doprowadziło do degrengolady wśród wojowników.

Jak było w Chinach? Nie wiem. Pamiętam tylko jeden chiński film Kung Fu (więc oczywiście nie musi być to prawda), gdzie jeden młody kandydat na mistrza czuł pociąg do pięknej córki starego mistrza.

Starzec mówił mu, że musi zbierać siłę, a nie trwonić ją (w znaczeniu dosłownym) bez sensu, ale ani młodzieniec, ani także młoda dama mieli jego nauki za nic. Do czasu, aż z jakiegoś tam powodu chłopak i dziewczyna musieli uciekać.

Młody adept musiał ćwiczyć, żeby kogoś tam pomścić lub coś tam… dziewczę dzielnie mu w tym sekundowało. W ramach tej pomocy, co wieczór rozpinała bluzeczkę i demonstrowała mu piersi, a on stał i się powstrzymywał. Po roku takiego treningu, był tak silny i zdeterminowany, że jak pizgnął w pysk złego bandytę, który napadł na jego nauczyciela (i przyszłego teścia), to herszt oraz reszta bandy od pierwszego strzała stracili połowę zębów, chęć do dalszej walki i bodajże życie, a potem (wsp)-żyli długo i szczęśliwie… oczywiście chłopak z dziewczyną, poza kadrem oczywiście.

Kushti – hinduski ludowy wrestler

Kushti
trenować trzeba zawsze i wszędzie – cmentarz? Żaden problem… chybabym nie potrafił i specjalnie się tym nie przejmuję

Taaa… to może być jakiś powód, dla którego nigdy nie będę mistrzem, ani nawet porządnym wyrobnikiem w sztukowalkowym światku…

Trzecim powodem może być to, że zapaśnicy Kushtu nie jedzą mięsa… Gdzieś czytałem, że z wiekiem pierwszy opisany przeze mnie problem przestaje być istotny (tak po 90-siątce) to tu stoimy przed ścianą. Ja wiem – poświęcenie to źródło sukcesu, ale widocznie chcę za mało… :). Swoją drogą do budowy takiej muskulatury potrzebne jest białko, jak oni to robią? Nie wiem…

Ale wróćmy do tego dlaczego pokazaję poniższy film? Chodzi mi o metody treningowe. Jeśliby wierzyć filmom na youtubie (choć wiem, że to jest jednak jakaś kreacja świata), to hinduscy zapaśnicy do treningu wykorzystją tylko proste przyrządy i proste metody trenigowe. Jestem w stanie w to uwierzyć, bowiem, wedle materiałów odnalezionych w necie, ta odmiana zapasów stała się domeną biednych dzielnic.

To w zasadzie czwarty powód, dla którego uważam, że nasz trening jest kulawy. Takie metody wymagają dużo czasu, można by je nazwać modnym ostatnio terminem Slow Practice. A my (i ja w tym) nie mamy na to czasu. Po pracy pędzimy szybko na trening, ścigani wściekłym spojrzeniem szefa, bo przecież jeszcze słońce wysoko na niebie. Potem korki i max. półtorej godziny ćwiczeń, w których trzeba zmieścić naukę formy. Jeszcze żeby było coś dla zdrowia i jakieś elementy alchemii wewnętrznej. A sparing, a fizyka, a odporność, mentalność? Znam nauczycieli Tai Chi, którzy nie są w stanie dobrze złożyć pięści… i mimo wszystko „nauczają”!.

Jeszcze jedno słowo-klucz – regularność. Myślę, że to co zobaczycie, to jest codzienna praktyka. Dzień po dniu. A my… tak szczerze? Zobaczymy coś na treningu, poćwiczymy kilka dni, potem usłyszymy coś na seminarium i znów kilka dni. Kto tak nie ćwiczy, niech pierwszy rzuci kamieniem.

Akhara – azjatycki bieda-fitnesclub 

Na filmie widzimy gościa, który praktykuje właśnie taki wolny, spokojny trening. Trening, który przynosi efekty nie od razu, ale przynosi. Ale zanim zacznie ćwiczyć odrobina męskiego striptizu – czyli publiczna zmiana gaci :). Swoją drogą, jak on tę szmatkę wiąże, że mu się w biegu nie rozwiązuje? Przypomina mi się taka drobna krotochwila: otóż na kolacji u lorda Mekintosza, koło 80-letniego gospodarza, posadzono młodą, ładnie zbudowaną damę, w odważnej sukni bez ramiączek. Starszy pan przez większość czasu zerkał z zainteresowaniem na swoją sąsiadkę, aż w końcu nie wytrzymał i pyta:

  • Pani… co powoduje, że ta sukienka jeszcze nie opadła?
  • Milordzie – to troska o stan pańskiego serca…

może coś w tym jest?…

Zapraszam na projekcję…

niestety film który umieściłem tu oryginalnie jest już niedostępny, w zamian za to…

0’00” – półtorej minuty soft striptizu

1’44” – teraz jeszcze trzeba namaścić ciało – ciekawe czy to jakaś tajemna oliwka czy taka zwykła do sałatek?

2’02” – jeszcze tylko poprawka fryzury, ale dla kogo? Przecież Kushti stroni od kobiet!!! Aż boję się myśleć.

2’07 – dobra, zaczynamy truchtać. I tu uwaga -gość biega boso. Dużo o tym czytałem, ale nigdy nie próbowałem. Brak butów ponoć wymusza nietypową pracę ciała. To widać – bieg niby nieporadny, ale jak się przyjrzymy bliżej, to nie sprawia jednak ćwiczącemu żadnych problemów.

Po chwili do biegu dochodzą inne ćwiczenia (6’05”), Pamiętam to z treningów bokserskich. Dobre to było. Niby niespieszny bieg, połączony z prostymi wymachami i innymi ćwiczeniami. Rozgrzewało, uczyło oddychania i lekkości w nogach i duuuużych partiach mięśni koło pleców. Skłony, przeplatanka, pajacyki, a nawet rozciąganie. I wszystko w truchcie (bo przecież nie jest to żaden joging).

może być powoli, ale musi być konsekwentnie

7’40” – koniec truchtania, przechodzimy do podskoków i znów pajacyki, wymachy, coś na kształt kankana. Zwróćcie uwagę, że wszystko na luzie. Marek (mój Chuo Jiao-wy ticzer) – pewnie kazałby mu wyprostować nogę w kolanie. Ten luz w poruszaniu się, to jest właśnie to, czego brakuje większości trenujących.

8’20” – przysiady – to przecież najprostsze ćwiczenie na nogi jakie tylko wymyślono. Co prawda, odrywają mu się pięty i kolana wysuwają za daleko do przodu, ale ćwiczy aż miło.

9’15” – zwróćcie też uwagę na okolicę. Czy tam w tle to jakaś kapliczka? Obejrzyjcie potem film po raz drugi patrząc tylko na tło. Fajnie to wygląda. Chciałbym mieć taki placyk na trening. Pewnie bym tam trochę posprzątał, ale z takim placykiem w Wa-wie byłbym jakimś bogiem.

Panowie na ławeczce (10’00”) także tworzą fajny klimat. Sztangi kulowe i drewniane maczugi (10’35”).

10’45” – Teraz to, co jest legendą Akhary – ring będący mieszanką piachu, oleju, masła i mleka (!!!) codziennie trzeba to przekopać przy pomocy motyki. Powiem wam tak: mój dziadek kilkadziesiąt lat był murarzem, ostatnie lata życia postanowił żyć z pracy na roli. Motyczką potrafił przekopać półhektarowe pole pod ziemniaki.

stara fotka hinduskiego zapaśnika

Nie miał rozbudowanej muskultury, ani specjalnie zdrowia, ale siłę w łapie miał taką, że mój ojciec mu nie dorównywał. Mój ojciec za to pracował w transporcie, ładował i rozładowywał ciężarówki gołymi rękami. Siłę jego ręki bardzo dobrze pamiętam: ja i plecy moje. A teraz? Ja, informatyk. Co mi zostało? Jaranie się girią? Czy może siła moich palców jest choć powyżej przeciętnej? To odpowiedź na pytanie dlaczego ćwiczę, ćwiczę i nadal nie jestem herosem.

Ziemia, widać, że kopana codziennie, co jednak nie zmienia kwestii, że to ciężka praca. A może by tak rzucić te formy i znaleźć sobie kawałek trawnika do skopania?

żmudny trening = trwałe efekty

13’58” – Jak w wojsku. Najpierw skopać – potem wyrównać.

O ile kopanie wyrabia górną partię ciała, to ciąganie ciężkiej, niwelującej belki wyrabia dół pleców i nogi. Można to ciągać przodem lub tyłem. Tak, żeby się równomiernie rozwijać. Taki ruch pod obciążeniem jest zresztą powszechnie stosowany we współczesnym sporcie. Zobaczcie Justynę Kowalczyk w czasie letnich treningów wytrzymałościowych.

ta metoda treningowa jest jak Lenin – wiecznie żywa

15’30 –  można też na koniec potruchtać,  czasami na takiej belce siedzi jeszcze młodszy partner, a loża szyderców na ławeczce siedzi na fejsie…

16’17 – maczugi na koniec. To tylko wstęp do treningu właściwego. Myślę, że trwało to maksymalnie około godziny


1

Jeśli podoba Ci się moja twórczość i chciałbyś mnie wspomóc w realizowaniu pasji ćwiczenia i propagowania Tai Chi możesz mieć w tym niewielki udział.
Postaw mi kawę (kliknij obok).
Dziękuję.


Nie będę szpanował wiedzą, gdyż cała ona pochodzi z internetowego researchu. Sami sobie poszukajcie i poczytajcie jeśli  temat was zainteresuje.

National Geografic – Zapasy – siłacze z Indii 
Kushti- Zapasy w błocie
Kushti – tradycyjne hinduskie zapasy

PS. Żeby nie było, że tradycja i proste metody. W necie znajdziecie też przykłady świadczące o tym,  że pojawiają się i siłka, i nowoczesne metody treningowe. Trochę szkoda… przykładem poniższy klip, przy okazji fajna muza.

PS II. I jeszcze, że niby to takie piękne, naturalne i proste? Zobaczcie przykład 360 kilogramowego pakistańskiego zapaśnika o imieniu Khan Baba. Wszystko ma swoje dziwne czarne strony.

A co Ty myślisz na ten temat? Dodaj komentarz