Tak, tak – piszę te słowa z Hong Kongu. Siedzę na 22 piętrze hotelu z widokiem na City. Ale nie wyglądam za okno… za wysoko. Od razu spieszę donieść osobom niezorientowanym. Przyjechałem tu z Danusią i z Jiuzhizy. To jest, żeby było jeszcze dokładniej to ja i Danusia przemieszczamy się śladami Jiuzhizy, bo sami to byśmy zginęli tu śmiercią straszną (dlaczego to się jeszcze okaże). I drugie wyjaśnienie – do Chin nie pojechałem szukać mistrzów, wiedzy i źródeł energii Qi. Jestem tu bo mam farta pojechać z kimś, kto nie da mi tu umrzeć, znajdzie mi miejsce do spanie i pastwisko.

Tak na szybko, bo nie spałem już prawie 36 godzin, z czego 12 w podróży w tak wąskich siedzeniach, że pozwalałem sobie wstawać nawet kiedy pilot ogłaszał, że wszyscy siedzą na d…ch pozapinani w pasy.
Co mnie zdziwiło…
Po pierwsze: przez dwie godziny od wylądowania nie wyszliśmy na powierzchnie przemieszczając się podziemiami. A kiedy nam się udało byliśmy 500 metrów od hotelu.
Po drugie: w pociągach jest wykładzina dywanowa!!! I co? można? Poproszę taką w SKMce.
Po trzecie: Chiny pachną inaczej – pociągi np. lizolem. I ja też po locie pachniałem inaczej niż normalnie we Wawie.
Hong Kong
Po czwarte: wszędzie są ludzie którzy zajmują się patrzeniem czy prawidłowo wkładasz bilet do kasownika, czy wiesz jak go kupić w automacie i td.
i znów po czwarte: Piwo może być śliwkowe, ananasowe i inne… i ponoć można je pić na ulicach.
Po piąte: Psy kupuje się w sklepach prosto z klatek (nie!!! nie te do jedzenia, tylko noszenia zamiast breloczka).
Po szóste: Hong Kongijskie taksówki są cud miód i orzeszki!

Po siódme: Pomnik Brusiaka nie stoi nie tam gdzie miał stać!!
Po ósme: Do metra wsiada się z boku, a wysiada na wprost… Metro jest czyste ale czuć je lizolem.
Po dziewiąte: Znaleźliśmy tylko jedno ogłoszenie na słupach , o czymś związanym, że sztukami walk to było ogólnie odchudzanie dla kobiet połączone z boksem. (No dobra…. był jeszcze plakat z szermierką).
Po dziesiąte: rusztowania nadal się stawia z bambusa… i te wszystkie superduper systemy się nie umywają.
Pomnik Bruce’a Lee
Po ostatnie: w hotelu okna można otworzyć jedynie ćwierćcegłą, a w niektórych oknach wiszą stalowe kolczugi zamiast firanek. Poza tym. Wejście do hotelu jest na parterze, a samochody podjeżdżają na czwarte piętro.
aaa – ponieważ odwiedziliśmy dziś miasto Victoria oraz wyspę dziewięciu smoków (tak, już poprawiam to był półwysep). To widok na miasto robi wrażenie.
i dużo tego jest oprócz tego dużo… ale wybaczcie nie mam już siły pisać. Fotki są i będą ale padam…. dobranoc


Jeśli podoba Ci się moja twórczość i chciałbyś mnie wspomóc w realizowaniu pasji ćwiczenia i propagowania Tai Chi możesz mieć w tym niewielki udział.
Postaw mi kawę (kliknij obok).
Dziękuję.
Fajnie – na razie jesteś na terytorium, które należy do Chin, ale Chińczykom tam mieszkającym wydaje się inaczej ;). Jak traficie już do Chin właściwych ;), to skrzętnie wypatruj, czy przypadkiem ktoś nie porusza się w jakimś parku podobnie do taijowców 😉 – i dawaj znać, czy zwycięski pojedynek zapewniła praktyka tui shou czy masa ;). BTW pozdrów Brusiaka – aż znowu obejrzę sobie Wejście Smoka, żeby przybliżyć sobie klimat :). Bawcie się dobrze :)!
Pół-wysep 😉
Super życzę udanej wyprawy…Hong Kong to podobno mekka Ving Tsun/Wing Chunów może odwiedzicie jakąś szkołę (i poproszę o relację 🙂 )….a przy okazji jaki plan na dalszy pobyt…napisz kilka słów o planach pobytu…odwiedzicie mistrza Honga ??? Pozdrowienia dla całej ekipy :-).
W Hong Kongu była niecała doba i to jeszcze świeżo po samolocie co przy moich rozmiarach jest naprawdę ciężkim przeżyciem. Znaleźliśmy tam szkołę samoobrony dla kobiet (boks), Taiski boks, europejską szermierkę. I kilka osób biegających po centrum. To za krótki wyjazd żeby zobaczyć wszystko. Np. nie widziałem piętrowych autobusów w HK. Będę się rozglądał jak coś zobaczę to dam napiszę. Ale wiesz to wszystko napisane znakami. Dziś stałem 10 metrów od szkoły Taiji i nie wiedziałem. :)))
Szperając w sieci w poszukiwaniu informacji o Tai Chi często znajduję ślady z dawnych lat „byłem tu i ćwiczyłem – KO”, a teraz będzie można takie ślady znaleźć w Chinach.
Żeby być zupełnie szczerym to nie poćwiczyłem w Hong Kongu, za krótko byliśmy i jeszcze ta 12 godzinna podróż. Choć pewnie będę żałował że nie zrobiłem choćby kilku ruchów pod pomnikiem Brusiaka. Ale za to w Kantonie! Niedługo o tym napisze…