…i jeszcze jedno wydarzenie z krakowskiego wyjazdu…
Korzystając z okazji, na sobotnim popołudniowym treningu doszło do małej uroczystości. Jej fragment udało mi się nagrać. Tak więc nagranie to można sobie obejrzeć poniżej.
Tego popołudnia Mistrz Yang Jwing Ming zdecydował, że przekaże nam nieco podstawowej wiedzy teoretycznej na temat funkcjonowania ludzkiego ciała. Było też o metodach wykorzystania tych mechanizmów dla poprawy swojego treningu Taiji. Ale zanim rozpoczął, zadał nam kilka quizowych pytań o historię YMAA i obwieścił iż….
uznaje Roberta Wąsa (dyrektora YMAA na Europę centralną i wschodnią) mistrzem i obdarował go odpowiednim dyplomem.
No to duża sprawa jest, tym dyplomem mistrz obwieszcza wszem i wobec, że Robert przejął od niego całą wiedzę niezbędną do dalszego samodzielnego rozwoju. To oczywiście moja interpretacja tego faktu, tak ja to widzę. Myślę, że mistrz Yang nadal umie więcej (sorry Robert, możesz mnie za to zdanie spompować). Chciał jednak powiedzieć: – O, to jest człowiek, który się u mnie uczył i skumał to, co do niego mówiłem. W odróżnieniu od tych, co jak większość żab w tym bajorku, nie kumają.
Taki dyplom to nie koniec drogi (bo ta się przecież nigdy nie kończy), to początek drogi samodzielnej. Takiej, gdzie mistrz już nie prowadzi za rękę. Teraz przed Robertem „ciemny las”. Zresztą mistrz po wręczeniu dyplomu powiedział, że teraz ciąży na Robercie jeszcze większa odpowiedzialność niż do tej pory.
Nie udało mi się nagrać całości wręczenia. Ale oto jego większość…
Jak widzicie u nas mało uwagi przywiązuje się do formy. Pamiętam chociażby np. Baishy, czyli ceremonie bicia pokłonów, które to składał Robert przed mistrzem kilka lat temu. Wtedy to wszystko to jest dość skromne, w porównaniu z innymi jakie widziałem.
polski mistrz shaolin
Dyplomy to znak naszych czasów, próbowałem się dopytać, ale okazuje się, że nikt nie wie żeby w Chinach były jakieś specjalne ceremonie lub zwyczaje związane z przyjęcie w poczet mistrzów. To nie było jak wśród rzemieślników – egzamin mistrzowski, to była okazja do wielkiej fety (delikatnie pewnie coś tam było, Polak nie wielbłąd) połączonej z wręczaniem jakiegoś honorowego atrybutu przynależności do konsorcjum. Mistrzem sztuk walk zostawało się raczej w sposób uznaniowy. Jak się na to uznanie zapracowało (umiejętnościami walki i uczenia innych), to można było używać takiego tytułu jak nie, to nie. Chociaż zdarzały się także tytuły honorowe. Kolega mi napisał, że cytuję :
„…Były przypadki, że wybitni mistrzowie (niech będzie) dostawali tytuły za zasługi.Czasem ich sztuka (styl – przyp. KO). Tak było w przypadku naszego Wei Zankuia, którego Chuo Jiao Fanzi zostało uhonorowane tytułem „yufanzi” czyli „cesarskim fanzi”, 御翻子, po tym jak się wsławił w bitwie z Europejczykami.”Czyli jak ktoś był wybitnym mistrzem to czasami dostawał oficjalny tytuł.
Jest też ta słynna figura na której Yang Lu Chan otrzymuje księgę z rąk Chen Chang Xing’a. Ustawiono ją na wspomnienie chwili, kiedy ten drugi „przekazuje mu całą swoją wiedzę”. Mamy więc przykład, że jakieś „namaszczenia” jednak mogły mieć miejsce.
Na temat tej figury słyszałem już wiele opinii. Jedni twierdzą, że była to prawda, a drudzy, że nie. Jedni uważają, że jest to symboliczne przekazanie całości wiedzy, a drudzy mówią że Chen Chang Xing stwierdził „…a Ty, to się jeszcze musisz dużo uczyć, masz poczytaj sobie” ;). W zasadzie to ponoć Yang Lu Chan był niepiśmienny, to na gwint mu ta książka?
1
Jeśli podoba Ci się moja twórczość i chciałbyś mnie wspomóc w realizowaniu pasji ćwiczenia i propagowania Tai Chi możesz mieć w tym niewielki udział.
Postaw mi kawę (kliknij obok).
Dziękuję.
Tak na koniec… W imieniu całego ponad 100 kilowego kolegium redakcyjnego, Danusi i kilku innych osób składam serdeczne gratulacje z okazji otrzymania tytułu mistrzowskiego, za wytrwałość, lata ćwiczeń i poświęceń. Trzykrotne GRATULUJEMY. Wielu z nas sporo by dało, za takiego kopa od mistrza Yanga.
Miłe 🙂
Robert spalił.. Powinien dać czekającemu na sali notariuszowi akt nadania tytułu do przeczytania, a po upewnieniu się, że faktycznie został mistrzem, podejść do YJM podziękować za dalszą część seminarium.. ;>
:)… tego nie zrobił, ale oddał komuś dyplom do potrzymania ze słowami – „Tylko nie podmień nazwiska”. Ale nie zakonotowałem kto był podejrzany 🙂
To my będziemy dziarać te ryjówki, żeby nie było tak łatwo podrobić..
a na który stopień są dwie ryby siną farbą na piersi wykłute?
Ryby mi się z noworocznym „nian nian you yu” (rok w rok obfitość ryb) kojarzy. Kalambur z rok w rok będzie nadwyżka (plonów) się tworzy.. Możemy tatuować dzieciom za „wytrwałość w treningu” 😉
A i mogę teraz wpisać do cv, że ćwiczyłem na Skrze z przyszłym mistrzem YMAA 🙂
Ty to się zawsze potrafisz ustawić…