Dziś dwa treningi. Filmów nie będzie, bo nie umiem jakoś kręcić na treningach. Albo ćwiczymy, albo słuchamy. Więc nawet fotek nie mam. Ktoś tam robił, więc może później uzupełnię?
Trening pierwszy
Miała być korekta formy, ale master stwierdził, że korekta była wczoraj i nasza grupka ma robić pchające dłonie. No dobra, ja się nie będę kłócił. Przyjechałem się uczyć, a Master wie czego nas uczyć. Jakbym ja wiedział, to ja bym uczył. Tak więc zrobiliśmy pojedyncze, podwójne i stronę In. Wydaje mi się, że lepiej niż poprzednio zrozumiałem na czym polegają trzy kierunki w pchających dłoniach strona In, w odróżnieniu od strony Yang, która ma cztery kierunki.
Ta strona In, to w ogóle trudna rzecz jest. W książkach nie ma o niej ani słowa. Jest co nieco na płycie o pchających dłoniach. Zupełnie jakby to nie na pokaz było, nie dla ludzi z zewnątrz. Hej, ale ja może sprzedaję jakąś tajemnicę? No nie do końca, master powiedział, że teraz już nie ma tajemnicy.
Z pchających dłoni szybciutko przechodzimy do poruszania się – tu szybko znajduję kilka poprawek dla siebie. Źle to robiłem do tej pory, za szybko chciałem przeskoczyć pewne ważne etapy techniki.
Z drugiej połowy sali przyglądał się nam Arek, który dziś wybrał Shaolin. Może chłopak chce zostać mnichem?
Trening drugi
Zaczynamy od wykładu. Choć nie, wróć. Zaczynamy od czegoś innego, dla nas zaskakującego – ale o tym będzie musiał być oddzielny wpis. Już niebawem. Na wykładzie mistrz omawiał dokładnie teorię małego i dużego krążenia i kilka innych, związanych z chińskimi stylami wewnętrznymi. Mistrz Yang z wykształcenia jest fizykiem, ma nawet doktorat w tej dziedzinie. Więc jego zrozumienie idei Qi i organów jest bardzo fizyczne. Nie obyło się bez prawa Ohma, z którym to od 30-u lat kontakt miewam tylko przy wykładach mistrza Yanga.
Kończymy tę część ćwiczeniami na połączenia dużego krążenia bojowego oraz poruszania.
Po przerwie znów pchające dłonie, ale zaczynamy od razu od poruszania się. Trzeba uważać, bo szybko wpada się w rutynę, a to jest takie ćwiczenie, które lepiej jest wykonywać w stanie lekkiej głupawki, ale nie bezmyślnie. I coś, na co czekały tygrysy, lamparty i inne drapieżniki. Taki mix pchających dłoni z innymi praktykami w poruszaniu. Coś, co chwilami przypominało centrowanie w poruszaniu plus otwarcie i zawinięcie. Stąd naprawdę jeden krok do aplikacji i to takich, w których widać ideę Taiji wg mistrza Yang Jwing Minga. Fajnie, może teraz łatwiej mi będzie namówić więcej osób do takiego ćwiczenia?
Trening z mistrzem Yangiem
Na koniec mieliśmy poćwiczyć stronę In z ludźmi, którzy na porannym treningu ćwiczyli korektę formy. Ćwiczyłem z Aną. Ona jest leworęczna i na lewą stronę łatwiej jej było te techniki wykonywać, za to dla mnie… to było trudne 20 minut. Ale niech tam… na lewo też muszę umieć, a poza tym Ana „sprzedała” mi kiedyś portugalski przepis na konfitury z pomidorów (obiecałem jej teraz przepis na dżem z ogórków).
1
Jeśli podoba Ci się moja twórczość i chciałbyś mnie wspomóc w realizowaniu pasji ćwiczenia i propagowania Tai Chi możesz mieć w tym niewielki udział.
Postaw mi kawę (kliknij obok).
Dziękuję.
Przerwa
Chwila też o przerwie. Razem z Radkiem (Łódź) oraz Krzyśkiem (Szwecja) pojechaliśmy to Tyńca (niecałe trzy kilometry dalej) gdzie nieopodal Opactwa Benedyktynów w knajpie „Tynieckie Tarasy” trafiliśmy na wyśmienity krem czosnkowy i zupę rakową. Polecam. Niestety było za wcześnie na kaszankę z grilla, a miałem dużą ochotę.
PS. i jeszcze jedno. W końcu po dwóch dniach jakaś kobieta spoza Wawy zauważyła, że schudłem. Dzięki Milena, przywróciłaś mi wiarę w ludzi.
Fajna ta ułańska fotka 🙂
KO jeszcze w Krakowie? Może Rafałowi odwiedzicie w Bolechowicach?
Bolechowice… Ależ piękne miejsce sobie wybrał na gawrę. A ułani pochodzą z 8 pułku ułanów im. Księcia Józefa Poniatowskiego rok 1930. …
Tak – na codzień obcuje z rysiami. 🙂