Warszawa – i warszawskie Łazienki
Powoli dojrzewam do myśli, że można byłoby stworzyć takie odznaczenie – warszawskie miejsca przyjazne treningowi. Jeśli można przyznawać takie odznaki dla knajp i innych miejsc, to może by wypromować taką markę dla treningów. Kilka razy już pisałem o miejscach gdzie ćwiczy mi się dobrze, więc stworzenie takiej mapy nie powinno być większym problemem. Wymyślę jeszcze tylko kryteria i będę przyznawał gwiazdki. A potem będę bogaty, jak nie przymierzając ten gość od francuskich knajp.
Tak sobie pomyślałem o takiej mapce w poprzednią niedzielę. A było to tak…
Jak w większość niedziel, tak i w ostatnią, chciałem poćwiczyć trochę Lao Jia. Tym razem okazało się, że trening nie odbędzie się w parku Skaryszewskim, a w warszawskich Łazienkach. Macie mieszane uczucia? No ja też. Ale posłuchajcie mojej recenzji tego miejsca.
Dojechałem na godzinę 09:00. Łazienki to dobre miejsce, jeśli chodzi o położenie, ale należy pamiętać, że w niedziele bardzo często w centrum autobusy zmieniają swoje trasy. Ja miałem pecha, bo akurat odbywał się tam jakiś bieg masowy, a to spowodowało, że autobusy omijały rejon Belwederu.
Zdecydowanym minusem Łazienek (z punktu widzenia treningowego) jest to, że nie wolno tam wchodzić na trawniki. No trzeba się z tym pogodzić, taki jest charakter tego parku. Na szczęście ostatnio wydzielono tam miejsca, na których można leżakować (czytaj: wchodzić na trawę), można tam także poćwiczyć. Jedno z nich znajduje się na nieopodal budynku Belvedere.
Tam też mieliśmy się spotkać w niedzielę. Długo tam nie zagościliśmy, bo spadł spory deszcz. W przypadku deszczu – Janek i jego kamanda idą ćwiczyć w okolicę pawilonu chińskiego (blisko Agrykoli). Pod pawilonem dużo osób się nie zmieści, ale zawsze to jakiś daszek. Przed – jest sporo miejsca dla niewielkiej grupy. Są też bardzo szerokie alejki.
Łazienki Królewskie
Teraz minusy: rano w parku jest spory ruch, jeździ tam dużo elektrycznych pojazdów obsługi parku. Ale jesteśmy w mieście, podobno chińskie parki nie ją aż tak bezludne jak nam się wydaje, a mimo wszystko ludzie tam ćwiczą.
Jeśli miałbym rekomendować to miejsce na treningi, to wczesnym rankiem (około 10:30 zaczynają się już pojawiać wycieczki), wtedy w parku jest tylko trochę obsługi i spora grupa biegaczy. Do biegania ta lokalizacja jest wyśmienita. Równe alejki oraz zróżnicowana rzeźba terenu, to niewątpliwy atut tego miejsca, dla każdego kto nie przepada za bieganiem po bieżni.
treningowa Warszawa
Myślę, że można by przyznać temu miejscu 2 gwiazdki na 5. Te dwie gwiazdki to za możliwości dla biegaczy oraz dużą ilość pięknej starej zieleni. Na niską ocenę wpływa jednak fakt, że treningowo park jest dostępny tylko w godzinach porannych potem jest tam stanowczo za dużo ludzi.
Jeśli znacie jakieś miejsca, które chcielibyście poddać mojej krytycznej opinii 😉 to zapraszam, piszcie do mnie.
1
Jeśli podoba Ci się moja twórczość i chciałbyś mnie wspomóc w realizowaniu pasji ćwiczenia i propagowania Tai Chi możesz mieć w tym niewielki udział.
Postaw mi kawę (kliknij obok).
Dziękuję.
Z ćwiczenia w okolicy wspomnianej w notce, to jak zaczynałem się bawić w Yiquan, to ćwiczyliśmy w Łazienkach, ale od strony Podchorążych. Było tam podówczas pole do mini golfa i bardzo fajna wiata, pod którą można było ćwiczyć.
Potem pole zaorano, wiatę rozebrano i – o ile wiem – zrobiono obok padok dla koni.
Ale miejsce, jak na Łazienki jest cały czas niezłe, bo schowane.
Fakt, ćwiczyliśmy wcześnie rano (start o 7).
Wcześniej ćwiczyłem też w wakacje na Agrykoli, przy wejściu do Łazienek, pod skarpą – naprzeciwko tych boisk do koszykówki. Też ok. miejsce, można ćwiczyć na trawniku, ale ludzi więcej.
Potem przenieśliśmy się do parku Skaryszewskiego, w czasach, jak amfiteatr był podniszczoną bazą imprez panów spożywających tanie wino i subkultur młodzieżowych. Z rozrzewnieniem wspominam te czasy, bo ćwiczenie zimą na scenie amfiteatru było fajne. Jak zaczęli go remontować, wynieśliśmy się na otwarte pole z na końcu głównej alei (pomiędzy KS Drukarz, a barem „Pod pstrągiem”. Też fajna lokalizacja, minusem był brak jakiegokolwiek zadaszenia w wypadku deszczu.
Park Skaryszewski nadaje się też świetnie do biegania, zwłaszcza, że alejki tworzą tam pętle i można biec dookoła parku.
Potem przenieśliśmy się na stadion Politechniki „Syrenka” i Pole Mokotowskie, gdzie chłopaki ćwiczą do dziś. Na Syrence jest fajna przestrzeń pod dachem, nad trybunami (ok, trochę śmierdziało) i boisko poniżej. Boisko dodatkowo daje możliwość pobiegania po bieżni (trochę nudne, bo w kółko, ale za to nie po asfalcie).
Generalnie Pole ma chyba największy, poza Skrą potencjał na zajęcia regularne – po prostu jest w środku miasta i stosunkowo łatwo tam dojechać (choć Skaryszewski też był w tej kategorii niezły).
A w Parku Sowińskiego w amfiteatrze nie ćwiczyliście? Tam też było fajnie, ale chyba niezbyt przyjaźnie wieczorem 😉
W parku Sowińskiego ćwiczyliśmy, jak zaczynałem ćwiczyć. I kiedy okazało się, że koszty sali są za wysokie Andrzej przeniósł zajęcia regularne w plener. W grudniu 🙂 Bardzo mroźnym i śnieżnym grudniu, dodajmy. Dziwnym trafem frekwencja od tego nie wzrosła 😉
Ja czasami ćwiczyłem po drugiej stronie ulicy tam gdzie były fontanny (wtedy notorycznie nie czynne) Były tam takie wielkie placyki do gry w mega szachy – a wtedy potrzebowałem do treningu linii
Już dopisałem te miejsca do ty do sprawdzenia. Park Skaryszewski potraktuję jako jedną całość.
napisz aplikację na smartfao 😉
a żebyś wiedział, że są plany
Kul. Dodaj jeszcze lokalizacje siłowienek pod chmurką z zaznaczeniem które mają drążki. Ja mogę zrobić autorską recenzję siłowienki obok CKK 😉
Sam zauważyłeś KO, że tam ludzi kupa. To dyskwalifikuje to miejsce treningowo. Raz ćwiczyłem tam z Jarozwierzem pod okiem Honga, ale to było ok 11-12 w dzień powszedni po lewej stronie wejścia od ambasady saudyjskiej. W chińskim parku ludzi też kupa, ale panuje przyzwolenie na takie rzeczy. U nas będziesz kłuł w oczy i robił za atrakcję.
Dlatego napisałem, że w godzinach porannych. do 10:30 nie widziałem tam żadnych zwiedzających poza biegaczami, a ci mi nie przeszkadzają.
Biegacze to i tak duży postęp bo jeszcze kilka lat temu w parku nie można było biegać, nawet rano.
Są lepsze miejsca do ćwiczenia. Dla mnie to godzina drogi w jedną stronę, mam bliżej fajne miejscówki. W ten weekend jak czasu wystarczy odwiedzę okolicę warszawskiej cytadeli.
ale musisz przyznać że chiński pawilon robi nieco klymatu…
Klimat jest i pawilon jest kul, tylko te hordy..