Trzy sosny i Tai Chi: Jak natura wspiera treningi i oddech w parku nad Wisłą

Przychodząc pierwszy raz do „mojego” parku nad Wisłą, podświadomie wybrałem miejsce pośród trzech wielkich sosen. Okazało się, że nie tylko ja je doceniłem. Spotkałem tam pana ćwiczącego przekaz wywodzący się od Tomasza Nowakowskiego, a teraz pod opiekuńcze skrzydła tych sosen przychodzą dwie panie, które praktykują coś przypominającego formę pana Moy. Nie przeszkadza mi to, choć jeszcze kilka lat temu dość nerwowo reagowałem na wszelkie wzmianki o tak zwanym taoistycznym przekazie. To właśnie tu zapraszam znajomych na wspólne treningi. Leniwy jestem, więc wybieram miejsce blisko domu.

Sosna jest idealnym drzewem do ćwiczeń Tai Chi. W Chinach i Japonii odgrywała ważną rolę w obrzędach i ceremoniach – często pod tym drzewem usytuowane były miejsca do picia herbaty. Sosna symbolizuje siłę, potęgę, długowieczność, stałość, a nawet nieśmiertelność. W obu tych krajach sosna zajmuje szczególne miejsce i cieszy się ogromnym szacunkiem, także dziś. W Japonii trudno wyobrazić sobie ogród bez sosny – często to ona jest głównym elementem, który zapewnia czystość kompozycji i harmonię. Według wierzeń słowiańskich właśnie starą sosnę, rosnącą w centrum puszczy zamieszkuje władca i opiekun lasów Boruta. Ale nie ten śmierdzący siarką, diabła to potem zrobiła z niego Chrześcijaństwo. Nie tylko on tam mieszka, wraz z nim w sośnie są dobre duchy, skrzaty i inne stworzonka. W moich sosnach mieszka wiewiórka, która czasami rzuca w nas kawałkami szyszek. Najczęściej, kiedy źle ćwiczymy jakąś technikę lub robimy sobie zbyt długie przerwy.

Boruta, prasłowiański opiekun lasów

Muszę przyznać, że przez długi czas uważałem sosnę za drewniany chwast – to przecież najpopularniejsze drzewo w naszych lasach, które w rzeczywistości często są tylko plantacjami drewna. Okazuje się jednak, że sosna, mimo swojej miękkości, jest także sztywna, co sprawia, że świetnie nadaje się na meble. Niektóre jej gatunki rosną bardzo szybko w sprzyjających warunkach. Umie się też dostosować. Pokręcone konary sosen świadczą o tym, że stosują taktykę: „Ugnij się, żeby przeżyć”.

Dziś rano znów sięgnąłem po mój długi kij dębowy i poczłapałem do parku. „Poczłapałem”, to dobre słowo – czułem się jakby mi jaki sukub pół nocy na piersiach siedział. Choć wróć… sukub nie siaduje na klacie, mogła to być jaka południca, zwana także rżaną babą. Zbierało się na deszcz, a powietrze było gęste jak olej. Mimo tego zmęczenia, stanąłem pod drzewami i zacząłem ćwiczyć podstawowe praktyki Tai Chi. Dziękuję Bogu za te złudnie proste ćwiczenia, które można wykonywać samemu. Potem ćwiczyłem pchające ręce z kolegą, bo szczęśliwie mam partnera do takich treningów.

fantazyjne sosny w japońskim ogrodzie

Po kilkunastu minutach mój oddech stał się lekki niczym piórko. Choć całkowicie przezroczysty oddech, jak jeden z celów Tai Chi, wydaje mi się nieosiągalny, cieszę się, że, wbrew dawnym zaleceniom lekarzy, mogę ćwiczyć na trawniku, pod drzewami. Lekarze mówili mi kiedyś, że lepiej nie ćwiczyć na zewnątrz, albo najlepiej w ogóle.

Południca

Dzisiejszy trening, powolne ruchy i spokojny oddech na pewno przyniosły mi ulgę, ale swoje zrobiły także trzy ulubione sosny. Sosna wydziela olejki eteryczne o nazwach zbyt skomplikowanych bym je powtórzył. Niby mógłbym skopiować z jakiegoś AI, ale po co udawać mądrzejszego niż jestem? Doczytałem tylko, że dobrze działa na oddychanie (potwierdzam) i na odksztuszanie (syrop Pini kojarzę), dziala antyseptycznie, antygrzybicznie i inne anty. Na dokładkę – uspokaja i ułatwia zasypianie… no to ja kiedyś muszę przytargać tam hamaczek z domu i spróbować.

Mam też takie skojarzenie z moim nadchodzącym wyjazdem: w Guangfu jest taka nieturystyczna świątynia – dziwna, nieco demoniczna, Świątynia Trzech Ciotek, jak to przetłumaczył mi Fiodor. Ciotka, to opiekunka okolicy, taka dobra dusza. Dlaczego trzy? Może to magiczna liczba? Ciekawe, jak to się splata? Trzy opiekunki z Guangfu i trzy sosny nad moją głową, a Tai Chi i tu i tam takie samo. Może powinienem włączyć je do swojego herbu? Dla Szkotów sosna to drzewo narodowe, więc może jednak to nie chwast, a szlachetna roślina?

fantazyjne korzenie sosen, niczym las namorzynowy

6 komentarzy do “Trzy sosny i Tai Chi: Jak natura wspiera treningi i oddech w parku nad Wisłą”

  1. 三松太极拳 / Taiji Trzech Sosen nawet nieźle brzmi. Może być nazwą szkoły albo nawet nowego stylu :]

    Ćwicz jak Nowakowski i Moy
    Niczym sosna będzie Ci stał choy
    Rzucaj jak Jigoro Kano
    Południca ma przejabano!

    Ułożyłem Ci nawet „gejue” ;p

    Odpowiedz
    • Tai Chi trzech sosen… hmm brzmi ponętnie (Sānsōng tàijí quán) aczkolwiek do pięt nie dorasta „trzem równoważnią”. Zostawię sobie ten pomysł na przyszłość. Tylko najpierw nauczę się wymawiać.

      Czterowiersz zacny… pomyślę gdzie go sobie wytatuować.

      Dzięki

      Odpowiedz

A co Ty myślisz na ten temat? Dodaj komentarz