Pisałem już kiedyś o treningowym potencjale warszawskich Łazienek. Park to jest zabytkowy i po pierwsze odwiedza go masa wycieczek, a po drugie nie wolno tam wchodzić na trawniki. Owszem muszę przyznać, że rano (czyli tak do 8:00) jest tam pusto i spokojnie można tam uprawiać bieganie i Qi Gong. Jest też kilka szerszych alejek, w których od biedy można poćwiczyć formę. Jeśli ktoś mieszka blisko… no właśnie, jeśli ktoś mieszka blisko, to ma dużo alternatyw – Warszawa to miasto parków.
Ale nie będę marudził, w Łazienkach w weekendowe poranki spotykają się adepci Taiji spod znaku Loa Jia, ćwiczący pod okiem Janka Glińskiego. Dla mnie dobre miejsce na trening to jest to, w którym znajduje się nauczyciel, nawet jeśli odbiega od moich norm. Tak więc w niedzielny poranek zameldowałem się pod Starą KOrdegardą.
Materiał treningowy grupy jest obszerny, ale załapałem się na wspólne wykonanie i potem wykład na temat szczegółów wykonania niektórych elementów. Naprawdę żałuję, że nie mam czasu bywać na tych spotkaniach częściej. Potem oni zajęli się swoim treningiem (Jiben Gong krótkiego kija – o którym to jeszcze kiedyś napiszę oraz forma z mieczem), a ja poćwiczyłem swoje.
stara kordegarda
Początkowo czułem się nieswojo, bo turystów pojawiało się coraz więcej, ale na szczęście większość z nich zwracała bardziej uwagę na grupę ćwiczących ze sprzętem. Na mnie i dwóch innych powtarzających formę mniej zwracano uwagę. Mimo wszystko czegoś mnie ten poranek nauczył… można zdusić w sobie strach przed ocenianiem przez postronnych, to cenne doświadczenie.
Ale czy w związku z tym powinniśmy ćwiczyć pod rotundą? Albo w salonach Ikei? Ja do tego nie jestem gotowy. To nie są dobre miejsca do praktyki. Choć na pewno nie powinniśmy zamykać się górskich samotniach – no chyba, że kogoś stać na takie życie. Trenować należy normalnie.
Jeśli podoba Ci się moja twórczość i chciałbyś mnie wspomóc w realizowaniu pasji ćwiczenia i propagowania Tai Chi możesz mieć w tym niewielki udział.
Postaw mi kawę (kliknij obok).
Dziękuję.
Zdarzyła się też jeszcze jedna rzecz. W czasie rozgrzewki dołączyła do nas jeszcze jedna młoda dziewczyna. Bez słowa, stanęła w kółku i zaczęła ćwiczyć. Myślałem, że spóźniona, nawet biegacki strój nie wzbudził żadnego podejrzenia. Dziewczyna została na ćwiczeniu formy. Okazało się, że to przygodna osoba, która ot tak przyłączyła się do grupy po bieganiu. Ciekawe czy jeszcze kiedyś się pojawi?
Piękna opowieść 🙂 Pamiętasz jak Shihan Limes przyłączył bez pytania do grupki jeszcze na Skrze? :> A taka Boginka nie chciała dołączyć..A co do treningu w takim miejscu, gdzie wiadomo z góry, że ludzie nie oczekują takiego widowiska, to jest to inna forma szpanu i jestem leciutko przeciw. Choć raz nie miałem wyjścia – Hong kazał. Ale to był powszedni dzień i uboczne miejsce Łazienek 🙂
Fakt – są miejsca gdzie bym nie ćwiczył… i są ćwiczenia których bym nie wykonywał wśród tłumów ludzi. Łazienki rano nie są złe, a Kordegarda nie leży w centrum. naprawdę dużo ludzi tam biega.
Swoją drogą zobaczymy jak w tym roku Pola… ule więcej osób się pojawi w związku z placem zabaw.
a ja pamietam czasy gdy biegajacy po ulicy uchodzil za wariata, obecnie jak nie biegasz jezdzisz na takich czy innych kolkach tez odbiegasz od normy czyli jednym slowem „dobra zmiana”
tak jest moda na ruszanie się…