Nie jest dobrze. Przejechał mnie samochód… tak po prawdzie, to mam kontuzjowaną nogę, ale Danusia twierdzi, że wygląda to na wypadek komunikacyjny i to co najmniej z udziałem TGV. I tak od piątku. Zły jestem na siebie, bo dzień po dniu wypadają mi treningi. Oczywiście można sobie w domu praktykować, ale tak się cieszyłem na sobotnie seminarium w Akademii i inne treningi, a tu w sobotę jeszcze chodziłem po domu wspierając się na bokenie. Więc niestety przerwa… jak pech to pech – albo delegacja, albo to paskudztwo.
Nie chcę nogi przeciążać, więc co najmniej przez tydzień większość ćwiczeń mogę wykonywać najwyżej na siedząco – wystarczy, że kulam się do arbaitu i (za przeproszeniem) na zad.
Co możemy robić na siedząco? MASĘ rzeczy i nie mam tu na myśli słynnego „Tai Chi na siedząco”, bo w takie coś to ja akurat nie bardzo wierzę. Na siedząco można oczywiście poćwiczyć z odważnikami i innym sprzętem siłowym. Można też rozciągać górną część ciała, ale ja skupię się dziś na praktykach bardziej wewnętrznych.
Pozycja 5 – ćwiczenia oddechowe
Masa tego jest. Najprostsze to oddychanie brzuszne odwrotne. Czyli możemy położyć się na łóżku i położyć sobie coś na brzuchu. Bardzo szybko przejdziemy do oddychania odwrotnego. I tak możemy leżeć i oglądać mecz. Oczywiście jeśli ktoś jest w stanie obejrzeć mecz w bezruchu – ja nie.
Można wdychać jedną dziurką i wydychać drugą lub trenować oddech ognia, lwa i wiele, wiele innych.
Ja lubię oddychanie ze świecą. Ćwiczenie polega na tym, że siadamy przed płonącą świecą i wymawiając bezgłośne „Haaaaaaaa” staramy się pochylić płomyk świecy. Płomień ma być pochylony, nie powinien drgać i co najważniejsze – nie ma prawa zgasnąć. Staramy się wydłużyć czas wydechu oraz wdechu. Ćwiczenie te (i wiele innych) wymyślił przed wojną pewien polski teoretyk sportu.
Pozycja 4 – medytacja
Według powszechnego mniemania należy siedzieć w pozycji zazen bądź w różnych wersjach lotosu. W moim przypadku nic z tego, ale siedzenie na krześle wcale nie jest złe. Przecież ważniejsze jest by oczyścić umysł. Wersji medytacji siedzących jest bardzo dużo. Można skupiać się na oddechu, bądź Dan Tian – co kto lubi. Mam swoją ulubioną wersję i ją stosuję.
Cele medytacji też mogą być różne. Ja dążę do osiągnięcia „czystego umysłu” przydatnego w ćwiczeniu form.
Wszelkie opisy ćwiczenia mogłyby tylko zamieszać, lepiej spytać nauczyciela.
Pozycja 3 – medytacja ze świecą
To jedno z wielu ćwiczeń z ogniem. Ma swoją wersję medytacyjną prezentowaną przez mistrza Yanga lub bardziej zdrowotno-oczyszczającą, jaką kiedyś zaprezentował mi Tomek Nowakowski.Najprostsza wersja polega na wpatrywaniu się w płomień świecy tak, aby odróżnić warstwy różniące się od siebie kolorami. To żadna magia, te różnice to po prostu warstwy o różnych temperaturach. Im więcej warstw rozdzielimy, tym większa jakość ćwiczenia.
To jedno z wielu ćwiczeń z ogniem. Ma swoją wersję medytacyjną prezentowaną przez mistrza Yanga lub bardziej zdrowotno-oczyszczającą, jaką kiedyś zaprezentował mi Tomek Nowakowski.
Najprostsza wersja polega na wpatrywaniu się w płomień świecy tak, aby odróżnić warstwy różniące się od siebie kolorami. To żadna magia, te różnice to po prostu warstwy o różnych temperaturach. Im więcej warstw rozdzielimy, tym większa jakość ćwiczenia.
Regularnie wykonywane ćwiczenie uspokaja umysł i zwiększa możliwości postrzegania.
Pozycja 2 – wielkie/małe krążenie
Krążenie – czyli pewna odmiana medytacji. Jego dokładny opis można znaleźć w książkach mistrza Yang Jwing Minga. Opis ćwiczenia znów będzie bez sensu, tu potrzebny będzie bezpośredni kontakt z nauczycielem. To dosyć zaawansowane ćwiczenie.
Ćwiczenie ma dwie wersje – małe i duże krążenie. Dla celów zdrowotnych wystarczy praktykować małe krążenie. Ćwiczenie reguluje poziom Qi w dwunastu meridianach czyli usuwa zatory i wygładza krążenie energii. To może brzmieć nieco kosmicznie – ale to dobra praktyka choć ciężka.
Pozycja 1 – forma w umyśle
To rzecz, którą najbardziej lubię. Może nie jest najtrudniejsza (małe krążenie jest chyba trudniejsze), ale jak cały ten blog, to i ten ranking jest subiektywny.
Ćwiczenie formy w umyśle wydawałoby się, że jest rzeczą nieskomplikowaną. Ot, siadamy i powtarzamy formę. Ale to nie tak ma być. Przede wszystkim forma ma być zgrana z oddechem, tak samo powolna jak ta wykonywana w realu (a nawet wolniejsza).
Tai Chi na siedząco
Ale ani tempo, ani oddech nie jest tu najważniejszy. Najtrudniejsze jest to jak postrzegamy formę. Początkujący będą się obserwować niejako z pozycji osoby trzeciej. Będą „wydawać sobie polecenia”: teraz noga do przodu, a ręka w bok. To powoduje, że nasz umysł jest skoncentrowany w jednej kończynie, a reszta ciała jest „martwa”.
W czasie ćwiczenia uwagę należy rozłożyć na całe ciało, a obserwować je niejako od środka, czując kolejno przyjmowane kształty oraz wszystkie fazy przejściowe. Koniecznie jako jedno odczucie, a nie poszczególne ruchy. Łatwe? Trudne. Poszczególne ruchy jeszcze jakoś idą, ale większe fragmenty formy wymagają niesamowitej dyscypliny wewnętrznej.
Możliwości dużo, ale i tak chciałbym szybko wrócić na salę.
1
Jeśli podoba Ci się moja twórczość i chciałbyś mnie wspomóc w realizowaniu pasji ćwiczenia i propagowania Tai Chi możesz mieć w tym niewielki udział.
Postaw mi kawę (kliknij obok).
Dziękuję.
Ps. Kiedyś już wspominałem o takim sposobie ćwiczenia Zobacz tu. Jest to jednak tak ciekawa praktyka, że jeszcze do niej wrócę.
Uuuuuu.. ani wzmianki o HZT, a mieliśmy fajne ćwiczenia (i proste) na siedząco. Sifu Klajda będzie zawiedziony 😉
mieliśmy małe krążenie w Gaju…
Bałem się ujawniać tajemnice.
Tam od razu krążenie…
To pamiętasz?
A nie miałeś tego na wyjeździe do Zakopanego. Pamiętam ale to chyba działa tylko w lotosie. Pamiętam masaż stóp.
Nie. Miałeś to i Ty na Barskiej. Działa na krzesełku i na stojąco – używam czasem jako rozgrzewki przed strzelaniem. Kark, oczy, plecy.
Podobne do pewnego ćwiczenia z lao jia tylko tamto jest w mabu