Przyjęło się, że Taiji to długa forma wykonywana w powolnym tempie. I najczęściej to powolne tempo uzyskuje się kosztem płynności i utraty siły, wtedy to nie jest Taiji.
Formę Taiji porównuje się do wielkiej rzeki. Jak woda w takiej rzece poruszy się u źródła, to zatrzymuje się dopiero w morzu – wypełniając je. Po drodze porusza się pomimo wszystkiego, znajdując sobie najlepszą drogę. Płynie bez zatrzymywania się.
Pamiętam, że kiedy zaczynałem praktykę (jeszcze w sekcie), to razem z koleżankami robiliśmy sobie „doroczne powolne wykonywanie formy”. Zrobiliśmy to raptem dwa razy i nasze drogi się rozeszły, ale wpisy w notatnikach zostały. Pierwsze wykonanie formy zajęło nam 45 minut. Sukces? Nie … PO-RAŻ-KA. Ten czas był osiągnięty dzięki zatrzymywaniom się pomiędzy pozycjami. Im dalej w formie, tym więcej odpoczywałem pomiędzy ruchami a szybciej wykonywałem same ruchy. Teraz w bardzo powolnym tempie formę wykonuję poniżej 12-13 minut i za nic nie chce być wolniej (z czego najwolniej robię pierwszą część – bo to nogi jeszcze nie zmęczone, umysł na wodzy). Potem jest gorzej i gorzej.
Jeśli podoba Ci się moja twórczość i chciałbyś mnie wspomóc w realizowaniu pasji ćwiczenia i propagowania Tai Chi możesz mieć w tym niewielki udział.
Postaw mi kawę (kliknij obok).
Dziękuję.
Ale co ja chciałem napisać? Chciałem zdefiniować prędkości wykonywania formy, terminy z jakimi można się spotkać.

powolne ćwiczenia
- forma w tempie wolnym – To wersja dla początkujących. Tempo jest powolne, bo musimy się zastanawiać jaki ruch jest następny. To powoduje przerwy w wykonaniu formy. Mechanizm ich powstawania jest prosty. Pamiętamy formę jako ciąg slajdów, na których zapisane są pewne pozycje (jak w książce) i przeskakujemy pomiędzy tymi pozycjami dodatkowo zatrzymując się w nich. Męczące, bo ciągłe zatrzymania wymagają ciągle wysiłku żeby ciało ruszyć. Mięśnie ciągle się napinają i rozluźniają. Męczą się. Ale przez to trzeba przejść choćby po to, żeby się kolejności nauczyć.
- forma w tempie średnim – naturalna konsekwencja tempa wolnego. W pierwszym odruchu, kiedy ludzie słyszą że mają ćwiczyć w tempie średnim, to po prostu przyspieszają. A to powoduje, że jest jeszcze więcej błędów. Umysł pracuje szybciej i jeszcze mocniej skacze z pozycji na pozycję, a to nie tędy droga. Tempo średnie osiągniemy poprzez wypełnienie pozycji, po których skaczemy (patrz tempo wolne) przez tzw. ruchy pośrednie. Jeśli uda nam się zatrzymać umysł na tych ruchach zobaczymy że ciało zacznie „płynąć” coraz mniej jest punktów/slajdów. Stają się one coraz krótsze, aż rozpływają się w ruchu. Ruch łączy się z oddechem. Pojawiają się harmonia i tym podobne fajne odczucia. Teoretycznie można by skończyć praktykę na tym etapie i zatracić się w poszukiwaniu jeszcze większej harmonii i innych podobnych zjawisk. Ale ja uważam, że trzeba przejść na wyższy poziom chociażby po to, by zweryfikować ten poprzedni.
- forma w tempie szybkim – wbrew nazwie nie chodzi tylko o to, żeby jeszcze bardziej przyspieszyć, bo to nadal będzie tempo średnie (tyle, że szybsze). Otóż w czasie praktyki tempa średniego, pojawia się między innymi akumulacja siły i chęć jej manifestacji. I w tej to manifestacji leży sedno. Ćwicząc formę w tempie szybkim trzeba najpierw tę manifestację z ciała wydobyć. Manifestacja najczęściej objawia się w postaci „strzału” (fa jin) np. uderzenia, kopnięcia itp. zachowania bojowego. Tak więc można ćwiczyć w tempie średnim, ale trzeba uderzać i kopać czyli manifestować siłę. Problem na tym etapie polega na dwóch sprawach. Po pierwsze – trudno jest porządnie akumulować siłę bez zatrzymywania ruchu. Po drugie – manifestacja siły jeszcze bardziej zaburza wykonywanie formy. Jeśli uda się wygładzić ruch wzbogacony o wybuchy siły bez utraty płynności ruchu – będzie dobrze.
- forma w tempie mieszanym – to moje określenie (nie ma go w zapisach mistrza Yang Jwing Minga). Praktyka polega na zmianach tempa wykonywania formy od bardzo wolnego aż do szybkiego, połączonego z manifestacjami i to wszystko z zachowaniem płynności, połączenia z oddechem, zakorzenieniem, przemianami. Trochę to zaczyna przypominać walkę z cieniem, dlatego uważam że nie musimy trzymać się sztywno formy. Formę można mieszać, zmieniać kąty, nieco modyfikować ruchy pod zastosowania, zmieniać ich kolejność. Jest to etap, gdzie można by zacząć ćwiczyć tak zwaną formę szybką (Taiji Chang Quan – długą pięść taiji) albo formę podwójną.
Ps. O formie podwójnej i długiej pięści taiji – innym razem
Czy zatem rzeczywiście jest potrzebny etap pierwszy? Jeśli ktoś po prostu nie zdążył się dobrze nauczyć pamięciowo ruchów, to niech wraca na Skrę i sobie przypomina. Praktykę jako taką mógłby zaczynać od tempa średniego, jako -jak rozumiem- najbardziej naturalnego. A później, znacznie później, kiedy już ją nieźle zna, ćwiczyć powoli jako ćwiczenie wytrzymałości nóg..
Jest potrzebny, tak jak dziecku w zerówce rysowanie szlaczków, pałeczek i kółek. Bez tego nie przejdziemy do pisania literek, potem słów. Ludzie uczą się formy przez slajdy – np. najpierw kula a potem złapałem wróbla za ogon. Celowo użyłem nieprawidłowej nazwy bo dla początkującego nazwa jest związana z końcową pozycją a nie z ruchem (bo wtedy to jest ŁAPANIE). A ponieważ jedną z metod treningowych w Taiji jest wykonywanie formy w grupie (kiedyś w to nie wierzyłem ale teraz mi się zmienia) to jest przydatny.
Problem nie polega na fakcie istnienia tempa wolnego. Tylko na fakcie jak długo się przez ten etap przechodzi. Oceniam że wystarczy 6-mc uczciwego treningu żeby przejść do tempa średniego i uniezależnić się od grupy. Natomiast czasami są ludzie którzy latami tkwią na tym etapie odwzorowywania poszczególnych póz a nawet kiedy już się ich nauczą to poprostu biorą nowy zestaw póz – jest tego dużo (8,16,24,48, formy syntetyczne itd)
No właśnie, szlaczki, literki, proste zdania. Jibengong. A ty chcesz dziecku dać do przepisania Odprawę posłów greckich. 😉 Może dlatego to tyle trwa..
To trwa tyle bo ludzie się uzależniają od ćwiczenia w grupie. Jakoś nie widzę możliwości zmuszenia ich do samodzielnej praktyki, wiesz jak to jest jak ktoś nie chce to go nie zmusić. A na Taiji przychodzą ludzie którzy chcą np. po przebywać w grupie Albo się odstresować a ćwiczenie solo na Skrze jest bardziej stresujące od ćwiczenia w znanym środowisku na sali (np. te przelatujące oszczepy, boginki itp.). Właśnie ze względu na materiał ludzki potrzeba zdecydowanie więcej czasu żeby przejść na ten drugi etap.
Ja naprawdę jestem za tym żeby przechodzić jak najwcześniej do tempa średniego. Na zasadzie : Mój młody padawanie masz tu narzędzie idź i ćwicz co. A tu na sali masz partnerów to ćwicz sobie pchające dłoni i inne rzeczy podwójne.
Witam wszystkich, moje doświadczenie jest zupełnie inne i uważam, że temp wolne lub bardzo wolne, to wyższa szkoła jazdy. Nie jest tak łatwo, jak to podaje Krzysztof, przećwiczyć Długą Formę Yang w przeciągu 45 minut, jeśli zrobisz to dobrze i bez zatrzymań, to spocisz się bardziej niż przy szybkim ćwiczeniu. Ja moim studentom, na początku proponuję tempo średnie, a tempo wolne osobom zaawansowanym, jednakże jako, formę sprawdzenia, a nie jako sposób ciągłego ćwiczenia. Długa forma w wersji klasycznej , jaką znam nie jest przeznaczona do ćwiczenia w szybkim tempie, ale raczej wolnym i średnim, pomiędzy 10 a 15 do 20 minut. Pozdrawiam i mam nadzieję, że będę mógł się od czasu do czasu włączyć do komentarzy.
Nasze doświadczenia bardzo często są różne… 😉 Tempo średnie jest bardziej naturalne i łączy się z oddechem a u nas to jest ważne. Jeśli robisz baaardzo powoli to albo oddech nie wspiera formy albo na siłę wydłużasz oddech co prowadzi do blokady. U nas harmonia oddechu jest ważna więc bardziej preferowane jest tempo średnie.
W naszej formie są kopnięcia wysokie ich nie da się zrobić powoli trzeba przyspieszyć. A jeszcze gorzej miał Earl Montaigue bo u niego na koniec formy jest kopnięcie z wyskoku nie da się tego zrobić powoli bez zatrzymywania.
Ale są style preferujące powolne wykonania w tym że ja takiego nie ćwiczę.
Ok, można też ćwiczyć formę w wolnym tempie, jednak bez połączenia z oddychaniem. Ja preferuje taki właśnie sposób pracy z oddechem, ponieważ Forma jest dość skomplikowanym tworem i łączenie jej w każdym ruchu z oddechem, może, nie musi, prowadzić do blokowania oddechu. Nie chcę twierdzić czyja forma jest lepsza, po prostu są inaczej rozłożone akcenty. Jak chcę popracować z oddechem to robię to najczęściej w ćwiczeniach Qi Gong, Nei Gong i temu podobnych, mogę także wykorzystać do tego formę, ale w niej raczej pracuję nad innymi rzeczami, np. nad tempem, czy dynamiką ruchu. Jeśli chodzi jednak o tempo, to nie ma sensu ćwiczyć zbyt wolno, jeśli jeszcze nie dość długo popracowało się oddychaniem, czy rozluźnieniem napięć mięśniowych, inaczej powstanie większe napięcie niż to warte.
Tako rzecze YMAA ” Jeżeli zdołasz wydłużyć sekwencję, która zazwyczaj zajmuje ok. 20 minut do jednej godziny, twoja Qi będzie pełna i popłynie swobodnie, umysł ogarnie spokój a poszczególne postawy cechować będzie rozluźnienie. Wykonując sekwencję w takim tempie spowolnisz puls i akcję serca i znajdziesz się w stanie głębokiej autohipnozy – medytacji. Z trudem będziesz dostrzegał obecność ciała fizycznego, zamiast tego poczujesz się jak kula energii. W takim stadium będziesz miał wrażenie jakby ciało było przeźroczyste. „
” Jeżeli wykonanie całej sekwencji zajmuje około 20 minut, należy dążyć do wydłużenia tego czasu do 25, a następnie 30 minut i więcej. Nie należy zwiększać ilości oddechów. Wszystko pozostaje takie samo, tyle tylko, że każdy oddech, który miał za zadanie wspomagać prowadzenie Qi, staje się coraz dłuższy.” z materiałów YMAA
Tako rzecze program YMAA. A mimo to na kolejnych egzaminach na coraz wyższe poziomy zaawansowania ćwiczy się formę w tempie średnim.
Jak dla mnie wolne wykonanie jest tylko jedną stroną medalu, drugim biegunem jest forma ćwiczona szybciej. W zależności od przekazu albo jest to specjalna forma albo przyspieszona forma standardowa,
Przypuszczam, że egzaminy YMAA dotyczą opanowania „zewnętrznej” strony znajomości formy, ale istota koncepcji Qigong/Tai Chi polega na opanowaniu i wykorzystaniu „energii qi” w walce i utrzymaniu zdrowia. Wydaje się więc, że wolne ruchy mają w zasadzie służyć pobieraniu i kierowaniu energią qi, a przy nauce formy w rozumieniu zewnętrznym wolne wykonanie jest etapem w początkowym okresie szkolenia….. Nie sądzę jednak, żeby obecnie takie osoby jak pan Klajda przejmowały się energią qi.
To jesteś w dużym błędzie. I co do tempa formy i Marka Klajdy.
Początkujący i samodzielny uczeń Tai Chi Chih ma prawo szukać, pytać i czasami robić błędy.
Teraz w bardzo powolnym tempie formę wykonuję poniżej 12-13 minut i za nic nie chce być wolniej (z czego najwolniej robię pierwszą część – tak pisał KO przed czterema laty. Ciekawe ile czasu zajmuje mu teraz wykonanie woolne 37 wu/hao.
Obiecuję że zmierzę i odpowiem.
To że pierwsza część jest najwolniejsza to nic dziwnego. Znamy ją najlepiej, więc najwolniej ją wykonujemy. Proponuję zmienić nieco metodę treningu. Co drugi dzień zamiast całej formy zrób sobie drugą część czterokrotnie. Kiedy czas (i oczywiście jakość wykonania będzie już satysfakcjonującą) trzeba zrobić tak samo z trzecią i czwartą sekcją. Potem to już kwestia umysłu jest.. wyciszenia go i skupieniu się na działających siłach.
Pozdrawiam