Adepci Tai Chi są jak pingwiny. Zbijają się w stada i machają skrzydełkami. To takie mało kungfiarskie jest. Bo ciężko jest o przekazanie czegoś sensownego, kiedy nauczyciel jest jeden, a na przeciwko niego trzydziestka spragnionych wiedzy adeptów. Ciężko wtedy dawać osobiste poprawki konkretnej osobie. W rezultacie dajemy uwagi i poprawki bardzo ogólne. Zamiast powiedzieć: „TY! jak jeszcze raz nie utrzymasz tej ręki na wysokości kolana, to zrobisz dwadzieścia na kościach!!!”, mówimy: „moi drodzy, lewa ręka niżej, a prawa porusza się tak”.
Niestety jak się mówi do wszystkich, to treść nie dociera do nikogo. To, niestety, prawda wyjątkowo prawdziwa jest.
Są jednak sytuacje, kiedy ćwiczenie w kilkunastoosobowej grupie ma sens. Chodzi mi o zespołowe wykonywanie formy. Nie, nie – wcale nie twierdzę, że ćwiczenie formy solo jest be. Jak najbardziej jest cacy, to przecież większość mojej praktyki. Jednak tym razem chciałbym się pochylić nad tą powszechnie znaną metodą wykonywania formy.
I w tym miejscu chciałbym zaznaczyć, że to co napiszę za chwilę, to nie jest żadna wiedza nabyta czy też przeczytana, a moje własne obserwacje i rozważania.
Są jednak sytuacje, kiedy ćwiczenie w kilkunastoosobowej grupie ma sens. Chodzi mi o zespołowe wykonywanie formy. Nie, nie – wcale nie twierdzę, że ćwiczenie formy solo jest be. Jak najbardziej jest cacy, to przecież większość mojej praktyki. Jednak tym razem chciałbym się pochylić nad tą powszechnie znaną metodą wykonywania formy.
I w tym miejscu chciałbym zaznaczyć, że to co napiszę za chwilę, to nie jest żadna wiedza nabyta czy też przeczytana, a moje własne obserwacje i rozważania.
Grupowe wykonywanie formy. Jakie zalety za sobą niesie? Po pierwsze – nauka formy. Forma – to długi twór z masą istotnych szczegółów. Jeśli w grupie jest ktoś lepszy od nas i przypadkiem się zagubimy w formie, to inna osoba „podpowie nam co dalej”. Nauka poprzez podglądanie. Jeśli ktoś wie na co patrzeć, to może się w ten sposób dużo nauczyć.
Po drugie – spokój. Ćwicząc samodzielnie czasami denerwujemy się, że nie pamiętamy formy lub robimy ją źle. Licząc na „pamięć grupową”, łatwiej zachować spokój, co równa się rozluźnieniu. Spokój i rozluźnienie to jest to, co chcemy osiągnąć, to co pozwoli łatwiej przyswoić wiedzę.
Po trzecie – tempo wykonywania formy. Zazwyczaj jest tak, że na rogach ustawia się bardziej doświadczonych tudich (uczniów). Jeśli oni ćwiczą wolniej, to grupie łatwiej się do nich dostosować.
Dla osób, które chcą się uczyć i są uważne, to doskonałe warunki do nauki – nauki przez podglądanie. Oczywiście, jeśli ktoś nie chce – to nic mu nie pomoże.
No, ale cacy, cacy – uczenie formy, szukanie spokoju, ale przychodzi moment, gdzie formę znamy, a o spokój łatwiej kiedy ćwiczymy solo, w ładnych okolicznościach przyrody. Co wtedy możemy osiągnąć ćwicząc formę w grupie? Jest coś na wyższym poziomie, coś co zauważyłem ostatnio.
Tai chi w grupie
Tym czymś jest flow. Flow to słowo, które lubię stosować w stosunku do zjawiska takiej wspólnoty z otoczeniem, zjednoczeniem się, że użyję tu słowa górnolotnego (bo dolnolotnych nie wypada). Tu naszym otoczeniem są nasi braci i siostry z sali. To zjawisko, które od czasu do czasu łapię przy ćwiczeniach w grupie (za rzadko, qrcze, za rzadko). Odczucie, że to uniesienie ręki czy krok robimy jako całość, coś więcej niż tylko ja – człowiek. Niby proste, bo wiemy, że ten krok tam jest i wiemy jaki będzie za chwilę. A jakby o tym zapomnieć? Jakby robić dany ruch tylko i wyłącznie dla tego, że tak trzeba, że tak jest dobrze?
Czy to jest przydatne?… Myślę, że tak, że w pchających dłoniach, w centrowaniu – nie powinniśmy wykonywać ruchów tylko dla tego, że tak się nauczyliśmy. To tylko schematyczny balecik.
1
Jeśli podoba Ci się moja twórczość i chciałbyś mnie wspomóc w realizowaniu pasji ćwiczenia i propagowania Tai Chi możesz mieć w tym niewielki udział.
Postaw mi kawę (kliknij obok).
Dziękuję.
Przychodzi mi na myśl cała grupa ćwiczeń z Chuo Jiao Fanzi polegające na „quasisparringu” na dystans. Dwóch partnerów ma poruszać się wokół siebie symulując walkę. Nie powinni się stykać, a szukać przewagi nad partnerem. Tu ćwiczenie formy powinno spowodować podobny stan – skupienia, połączonego z podwyższonym stanem postrzegania – niemalże przewidywania przyszłości (w zakresie ruchu, a nie typowania w totka). Marek nazywał to kiedyś „głupawką” – coś w tym jest.
Górnolotnie wyszło? No, niestety. Tak to widzę.
tai chi to wielki zbiorowy obowiazek? instynkt stadno-narodowy zawsze byl bliski braciom kraju srodka, takze srodka na samorealizacje
Najwięcej nauczyłem się oglądając dziesiątki razy filmy z zarejestrowanych ćwiczeń w akademii na Wąwolnickiej. Niestety najczęściej kadr nie pokazuje nóg Mistrza, więc wpatrywałem się w ćwiczącego za jego plecami pana w średnim wieku z wydatnym brzuchem i niewielką bródką. Filmy z you tube można zwalniać do 25% i puszczać klatki na przykład co 1 sekunda, na monitorze 24″ HD (350 zł na Allegro lub giełdzie), można więc wygodnie uczyć się samemu.