Tak mi się ostatnio przydarzyło. Trawy i topole przestały pylić, więc ja mogę powoli wracać do ćwiczenia na trawnikach. I całe szczęście, bo sezon skakania na sali definitywnie się zakończył.

Dzisiejszy tytuł może być mylący, bo nie będzie o tym jak uczyć dzieci Tai Chi. Czasami pada takie stwierdzenie, że ja bym chciał(-a), żeby moje dziecko się wyciszyło i w związku z tym niech ćwiczy Tai Chi. A Tai Chi dla dzieci się nie nadaje. W każdym razie nie w takim kształcie, w jakim jest obecnie uczone. Dzieciaki nie uspokoją się, a wprost przeciwnie – wkurzą się jeszcze bardziej. Dla nich lepsze będzie judo (dobre, bo można się wytarzać i wyszarpać), albo karate (odrobina dyscypliny nigdy nie zaszkodzi). Mój kolega opowiadał mi nawet, że prowadza swoje bliźniaki na Aikido z elementami Judo. I że dzieciaki zadowolone i on zadowolony, choć po prawdzie, ciężko powiedzieć, że są wyciszone ;). Może to nie ma nic wspólnego z tradycyjnym staniem 90 minut w mabu, ale jeśli któreś z nich złapie bakcyla, to i na to kiedyś przyjdzie czas.
Tai Chi dla dzieci
Jeśli już załatwiliśmy temat dzieci ćwiczących Tai Chi, to opowiem teraz o co mi tak naprawdę chodzi. Otóż, ostatnio dwukrotnie zdarzyło mi się, że w czasie ćwiczeń formy podchodziły do mnie dzieci i bardzo się interesowały. Za pierwszym razem dwuletnia (na oko) blondyneczka stała i za nic nie pozwalała się odciągnąć rodzicom wpatrując się jak ćwiczę. Dopiero jak ojciec wziął ją na ręce dała się wynieść. Za drugim razem także mała dziewczynka podchodziła nieśmiało, by potem radośnie imitować moje ruchy.
Akurat ćwiczyłem formę stylu Yang i musiałem uważać, żeby jej nie nadepnąć. Takie ćwiczenie na dodatkową uważność.

Cieszy mnie to. Nie tylko dlatego, że interesuje się mną płeć piękna, bo ta nawet jak już wyrośnie na wspaniałe młode kobiety, to raczej nie będzie to moja kategoria wiekowa. Bardziej chodzi mi o to, że to jak ćwiczę komuś się podoba. I to, szczególnie, że dzieciakom. Bo one nie kalkulują, a doceniają tylko taką nieuchwytną „ładność” ruchu. „Miód w biodrach” jak to mawia Jiuzhizi.
Czy powinniśmy ćwiczyć tak żeby było ładnie? I tak, i nie. Nie, bo ćwiczymy dla siebie, dla osiągnięcia jakiejś umiejętności, a nie żeby innym było miło. Tak, bo jeśli osiągniemy „to coś”, to będzie to widać nawet dla osoby niewprawnej. Kiedyś mistrz Hong powiedział coś takiego, co zapadło mi mocno w pamięć.
„Jeśli będziecie dobrze ćwiczyli –
to nawet osoba postronna będzie widziała w tym coś ładnego„
Coś w tym jest. Wszak nawet jeśli oglądamy mechanika samochodowego przy pracy, lub murarza przy układaniu cegieł i jeśli jeszcze ci fachowcy są dobrzy w tym co robią, to w ich ruchach jest to „coś”, jakiś nieuchwytny rodzaj elegancji ruchu. I chyba o coś takiego chodziło mistrzowi.
piękno ruchu

Jak to osiągnąć? Abo ja wiem? Pewnie trzeba ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć. A kiedy to się uda? Pewnie kiedyś. To nie będzie chwila, raczej proces, który spowoduje, że nie zauważymy kiedy to nastąpi i dzięki czemu nigdy nie ma on końca. Ale kiedyś musi się udać. Teoria mówi, że pojawia się wtedy takie flow (typowo chińskie słowo), i że wszystko w naszym ruchu ma swoje miejsce i czas.
Mam taką nadzieję.
Dzieci czują (dzięki wciąż nie zdezaktywowanej szyszynce) w KO dobre wibracje 🙂
Forma z kielnią (stylu Yang naturalnie) to może być świeży powiew w światku taiji, KO 😉
Z kielnią… Daj mi dwa tygodnie. 😉 Jakby jej wyprostować rączkę, to powstałaby krótka włócznia z dużym grotem. Do rzucania i dźgania kiepskie, ale do cięcia po zaostrzeniu krawędzi, czemu nie. Mamy długoletnie tradycje w klepaniu kos to i kielnie możemy wyklepać. A jakby wygiąć rączkę pod kątem 90 stopni w stosunku do reszty to można by tego używać na podobieństwo tonfy. Hmm… forma podwójnej kielni kontra szabla. Dobry pomysł. Jeden z moich wujów ze strony ojca był murarzem i mój dziadek ze strony matki też … dobra, to chyba wystarczy żeby móc otworzyć szkołę. Tylko napisz mi jak to będzie kielnie Tai Chi znakami ;). Tylko żeby mnie nie posądzili o związki z masonerią.
Swoją drogą czy chińskie kielnie są inne niż europejskie?
Są prostokątne i mogę Ci jedną ofiarować, abyś mógł nią trenować przez cztery pory roku (niczym Li Lianjie) by ostatecznie połączyć najsilniejsze strony kielni chińskiej i polskiej i zostać założycielem nowego systemu :]
Ta kielnia jest przyszłościowa, btw, bo widzę, że różnice pomiędzy kielnią, szpachlą a pacą są podobne do tych pomiędzy shuangshoudai a pudao 🙂 Możesz też opracować zaawansowaną tajną formę taiji dla uczniów po baishi – formę z kielnią fugową hamburską :>
Obawiam się że w mojej rodzinie to się tylko cegły układało i takie wyrafinowane sprzęta mogą się nie pojawić w przekazie. Ale zawsze mogę znaleźć zapomniany manuskrypt na zapleczu bułgarskiego barku na Bakalarskiej… 😉
Zgłupiałeś, nauczy Cię w jedną noc Czamska Mniszka :))
to chyba formy z kocim języczkiem 😉
http://zolwro.pl/katalog/kielnie/kielnia-koci-jezyk/
Kliknąłem na niemiecką wersję językową z tej stronki i wyszło: Kiełnia „ Katzenzunge ”
🙂
a jakby kielnie zastapic kielonkiem?
Lepszy niż Yuen Siu Tien już nie będę… Nie ta wątroba