Zakwitły kasztany

Zakwitły kasztany już dawno… choć podobno w tym roku wyjątkowo wcześnie. To takie luźne skojarzenie z maturami, a ze mną znów ma to tyle wspólnego, że właśnie zdaję egzamin na stopień Tai Chi. Dla pełnego obrazu sytuacji dodam jeszcze, że pierwszą połowę tego tekstu piszę na jedenaście godzin przed egzaminem i nie znam jego rezultatu. … Dowiedz się więcej

Wykład… – Nei Gong w praktyce

W najbliższą środę (28 lutego) w Muzeum Azji i Pacyfiku nadarza się okazja na uczestnictwo w fajnym i ciekawym wydarzeniu. Do Polski przyjechał mistrz Ly Chuan Zheng z żoną Marianne Plouvier – nauczyciele Janka Glińskiego i całej grupy ćwiczących stary styl Yang związanych z Fundacją Dantian. Pobyt przewidziany jest krótki, a plan napięty (czego im serdecznie zazdroszczę). … Dowiedz się więcej

Szlifowanie gumowego bruku

Relacjonowałem ostatnio trening „Ośmiu kawałków brokatu”, który w Warszawie poprowadził mistrz Ly („Osiem kawałków wiedzy – relacja„) i jeszcze nie skończyłem uporządkować notatek z tej imprezy, a już następnego dnia nadarzyła się następna okazja do treningu. I znów pod wodzą mistrza Ly i jego żony. Tym razem tematem przewodnim była forma (przypominam: Lao Jia czyli … Dowiedz się więcej

Lao Jia – nauka długiej formy

Lao Jia – czyli stara forma lub też ramy. Większość praktykujących Taiji kojarzy termin Lao Jia ze stylem Chen. Zupełnie niesłusznie. Terminem tym oznacza się formę, która obowiązywała przed jakąś „rewolucją”. W przypadku stylu Yang, Lao Jia to stara forma, ta przed modernizacjami Yang Chen Fu. W przeciwieństwie do Xiao Jia czyli nowej formy. Można powiedzieć, że forma Yang Jwing Minga to pewna odmiana tej Xiao Jia. Ja wiem, znam tę opowieść o źródle leżącym w formie Yang Ban Hou, ale YMAAowska forma jest bardzo podobna do tej, którą wykonują spadkobiercy Yang Chen Fu.

Dlaczego o tym piszę? Bo znalazłem w Warszawie nauczyciela, który tego starego stylu uczy. O nim samym napiszę innym razem. Dziś o samym stylu.

park-skaryszewski_5_19-lipca-2014
zhang zhuang – trzy koła (z lewej Jan Gliński)

Do parku Skaryszewskiego pojechałem nieco z nudów. Już rok wcześniej namierzyłem człowieka uczącego Qi Gongu w warszawskich Łazienkach, ale jakoś nie miałem natchnienia. W tym roku, jako że musiałem lekko odpuścić trening, postanowiłem pojechać i się przekonać. Skaryszak mam 31 minut autobusem od domu, więc jakby co strata niewielka, a że park ładny to można powiedzieć – żadna. Muszę przecież wiedzieć co się w warszawskim światku Taiji dzieje.

Dowiedz się więcej