
Oczywiście sezon ćwiczenia na powietrzu. Co prawda, w tym roku za sprawą zesłania delegacyjnego większość czasu ćwiczyłem na dworze, ale że treningi CJF przenoszą się z sali na otwarte przestrzenie, spokojnie można odgwizdać oficjalny początek sezonu letniego. Zima w tym roku była słaba, więc nie mogę się pochwalić jakimiś hardcorowymi treningami. W ramach wspomnień, mogę przytoczyć tylko sytuację, kiedy na SKRZe musieliśmy sobie najpierw wydreptać ścieżkę w luźnym śniegu, a dopiero potem mogliśmy ćwiczyć. Takie wytuptywanie ścieżki rozgrzewało nas dosyć skutecznie. A jak się człowiek rozgrzeje, to pomimo mrozu można spokojnie ćwiczyć, byleby tylko nie zatrzymywać się na zbyt długo. Inny przypadek miałem, kiedy umówiłem się z kolegą Wieśkiem na trening pchających dłoni. Wiesiek, pierwsze co zrobił po przyjechaniu na miejsce, to wyciągnął wielką łopatę do śniegu i najpierw rozgrzaliśmy się odgarniając śnieg. Dopiero później przystąpiliśmy do treningu.
Trening w niesprzyjających warunkach fizycznych siłą rzeczy jest nieco inny. Odpuszczamy sobie Qi Gongi (w każdym razie większość) i ćwiczenia statyczne). Ćwiczymy to, co nas może zagrzać. Jeśli ktoś ćwiczy jakieś style bardziej dynamiczne, to ma prościej, tam zawsze znajdzie się coś co pozwoli utrzymać ciepłotę ciała. Przy treningu Taiji, cóż, pozostaje szlifowanie średniego tempa, albo ćwiczenia do jin, albo trening z bronią.
outdoor
Oficjalne rozpoczęcie sezonu świętowałem w Parku Skaryszewskim. Tego dnia nie odbył się trening starego stylu, więc pomachałem sobie w samotności, z naciskiem na przenoszenie ciężaru.

Ale za nim tam pojechałem odwiedziłem nowo wybudowaną na Tarchominie siłownię plenerową. To bardzo fajny wynalazek. Pierwszy raz słyszałem o nich od Andrzeja Kalisza który zachwalał chińskie parki. Ponoć były one wyposażone w takie urządzenia już od dawna. Opowieść tą słyszałem ponoć w 2004 roku i pomyślałem sobie wtedy. Jak to jest że jesteśmy taki hektar za Chińczykami i że nie bardzo wierzę w „niezniszczalność” tego typu urządzeń.
Od tego czasu w Warszawie pojawiło się takich siłowni już ponad sto. a jedna z nich blisko mojego domu. Blisko to znaczy równo 180 kroków od klatki. Tak więc jak wychodzę poćwiczyć czy też w weekend idę do autobusu by pojechać na Skryszak zahaczam o siłkę i robię krótką serię na plecy, barki.
Siłownia wyposażona jest typowo, większość to różne odmiany biegaczy mające raczej zastosowania przy treningu aerobowy ale i to dobre.

Maszyny wyglądają na niezniszczalne a najważniejsze to nie nastąpiło to czego się trochę obawiałem. Otóż siłownia została usytuowana bardzo blisko pubu o którym mam dość niskie mniemanie, obawiałem się ze jej teren stanie się miejscem spotkań niedopitej młodzieży. Na razie jest spokój. Ludzi można tam spotkać o każdej porze dnia i nocy. W tym że wieczorem pojawia się sporo osób starczych które za dnia mam wrażenie wstydzą się przyjść poćwiczyć. Za dnia pojawiają się za to mamusie z dziećmi (obok jest nowy plac zabaw) ale one bardziej okupują stanowiska traktując je bardziej jako ławeczki do siedzenia i wymieniania poglądów. O dziwo tatusiowie się nie pojawiają.
sezon treningowy
Mnie towarzystwo nie przeszkadza. 10 minut i idę sobie na pobliski trawnik ukryty za drzewami, póki jeszcze nie zabudowali mi go galerią handlową albo biurowcami.

Jest jednak pewien minus – tym minusem jest regulamin siłki. Stoi tam napisane jak być, że dopuszczalne obciążenie urządzenia wynosi tylko 100 kg. Dla kogo oni to robią? Dla przedszkolaków? Na razie nie przejmuję się tym zbytnio bo na stronie producenta napisali, że do 120kg. W tej granicy mieszczę się spokojnie. Oczekuję tylko na strażników miejskich (zwanych popularnie … – no dobra nie zacytuję ze względu na niecenzuralność), którzy z wagą w ręku będą wyłapywać co większych przestępców.
Nie wiedziałem, że lubisz koreańskie boys bandy 🙂
Myślałem że to kibice Lecha po ostatnim meczu