
Nie będzie o sztuce zabijania dwoma pałkami. Choć na pewno w obliczu finału pucharu Polski na stadionie Narodowym sztuka dwóch pałek byłaby tu jak najbardziej na miejscu. Będzie o pałeczkach, takich dwóch bambusowych patyczkach do jedzenia.
kultowa scena z kultowego filmu
Mam wrażenie, że u nas w Polsce związek pałeczek z treningiem sztuk walk szczególnie mocno pojawił się w związku z filmem „Karate Kid” i sceną gdzie pan Miyagi pokazuje swojemu młodemu adeptowi opanowanie ręki i umysłu łapiąc latającą przy stole muchę (ponoć mucha była przyczepiona na żyłce).
Coś jest jednak na rzeczy. Operowanie pałeczkami wymaga dużo więcej umiejętności z zakresu ruchów precyzyjnych niż posługiwanie się widelcem (na wschodzie nazywanym kiedyś pogardliwie widłami). Słyszałem też o pewnym stylu, gdzie ponoć istnieje forma z żelaznymi pałeczkami i żebraczą miseczką. Jednak nie wiem czy przypadkiem nie jest to wynalazek pod zawody. Nie twierdzę, że jedzenie pałeczkami powinno znaleźć się w programie egzaminacyjnym, ale może się okazać takim miłym „przy okazji”. Bez zbędnego nadęcia można chyba powiedzieć, że mimowolne wykonywanie ruchów precyzyjnych ma pozytywny wpływ na nasz trening.
Takie naszły mnie rozmyślania o pałeczkach. Wczoraj udało mi się zjechać wcześniej do Wawy z tego mojego zesłania. Wyrobiłem się nawet na trening CJF, a przed treningiem poszliśmy sobie z Danusią na obiadek. Na placu Zbawiciela knajpki są dosyć ęą, ale cóż… chciałem żeby było blisko sali treningowej. Początkowo mieliśmy zamiar odwiedzić knajpkę z tajskim żarciem, ale wygonił nas stamtąd zapach starych skarpetek więc tradycyjnie poszliśmy na górę do Wietnamczyka („Que Huong” – mam nadzieję, że to nie znaczy np. „stara szmata”). Ta stara knajpa kiedyś zajmowała parter i piętro. Obecnie mieści się tylko na piętrze. Jeśli chodzi o żarcie, to odwłoku nie urywa, ale najeść się można.
pałeczki – azjatycki sposób na slow food
Danusia kiedyś nie używała pałeczek, myślę że się trochę wstydziła. Choć to dość proste jest, ale czasem głupio tak siedzieć w knajpie… i nic nie zjeść, tylko rozrzucać żarcie po talerzu. Jednak pewien czas temu została pochwalona przez Nefrytową Nieśmiertelną, że bardzo ładnie posługuje się pałeczkami i od tej pory pozbyła się jakichkolwiek oporów.
Jedzenie pałeczkami ma dużo zalet. Po pierwsze jemy wolniej, po drugie jemy mniejsze kęsy i samo to bardzo pozytywnie wpływa na zdrowie i wagę, a waga na trening. Po trzecie jedzenie pałeczkami ma taką fajną funkcję towarzyską. Można siedzieć długo i jeść, gadać, wymieniać się potrawami. Jakoś dziubanie widelcem komuś w talerzu nie uchodzi, ale podbieranie kąsków pałeczkami, czy też podawanie ich drugiej osobie, jest jak najbardziej dopuszczalne. I jeszcze jedno za: jedzenie pałeczkami zmienia smak potraw. Spróbujcie sami. Jedząc pałeczkami można wyłuskać coś smacznego, spróbować połączyć dwa składniki. Natomiast widelec nastawiony jest na hurtowe dostarczanie masy żywnościowej do ust.

Organizuję wyjazd treningowy do Chin (Guangfu 2024).
Jeśli podoba Ci się moja działalność – możesz zostać moim mecenasem! Postaw mi kawę (kliknij obok).
Dziękuję.
Patrząc na twoje aktualne zdjęcie i twoją obecną posturę,to na tym zesłaniu chyba w jakiś łagrach pracujesz,chudzik jakiś taki 😉
Co Ty. Tam muszę się pilnować. Zobacz jakie tam śniadania dają…
KO dobrze wygląda. Dobri.
mam plan na przyjazd mistrza…
Chcesz założyć czarną górę do szarych dresów i udać Marka?
Danusia ma okulary jak mucha – możesz ją złapać pałeczkami za kucyk 😉 A serio, to skoro bywacie U NN, to możemy zrobić zawody na to, kto ile orzeszków ziemnych złapie za jednym razem i uniesie w górę. Mój rekord, to chyba 4, ale nie jestem pewien. Przegrany roznosi przez tydzień żarcie na Bakalarskiej (albo może wygrany 😉
widziałam kiedyś jak jesz orzeszki ziemne. Żona Ci usmażyła. Już czuję się przegrany…
Dla wyrównania szans będę jadł jedną pałeczką! 😉
brzmi jak koan – to jak klasnąć jedną ręką :)))
Panie KO, pan taki chudzieńki, że strach.
Gratulacje.
a dziękuje… ale jeszcze będę walczy, to nie koniec.