Czwartki, niczym za czasów króla Stasia, mam ostatnio zarezerwowane. Spotykamy się z Rodorem w parku Skaryszewskim i ćwiczymy tyle, na ile pozwalają nam nasze kontuzje :). Na razie ustalamy jak ćwiczyć – to znaczy wymieniamy się ćwiczeniami. Niczym za młodych lat, kiedy w szkole wymienialiśmy się zdjęciami wycinanymi z ostatniej strony tygodnika „Razem”*. Czyli „a u nas to było tak”, ” a u nas tak”, „ale u was, to chyba tak”, „nie, to nie o to chodziło”. W zasadzie rutynowych pchających dłoni razem robić nie możemy, bo obaj mamy nieco inne koncepcje ćwiczenia. Ale docieramy się… jakieś płaszczyzny porozumienia się pojawiają.
Dziś Rodor przytargał piłkę. Nomem omen, bo właśnie przygotowuję wpis o gumowej piłeczce. Piłka też była gumowa, o średnicy ok. 15 cm i, co stwierdziłem z przyjemnością, ważyła 1,5 kilo (sprawdziłem w necie – to był wyrób renomowanej firmy Kettler!!). Znakomita okazja, żeby sobie poćwiczyć. Ja tylko na prawą rękę, bo cały mięsień kapturowy lewej złośliwie odmawiał posłuszeństwa. Ale Rodor szalał oburącz..
Na początek rzucaliśmy… piłką rzuca się jak workiem z piaskiem. Worek łatwiej łapać. Ale pozostałe zasady bez zmian. Piłki nie wolno zatrzymywać i należy prowadzić ją po kole. Piłka ma jednak swoje zalety. Rzucając da się osadzać nadgarstek, przy worku to nie możliwe. Poza tym worek jest bardziej siłowy, a piłką rzucaliśmy na mniejszy dystans, bardziej technicznie.
Kiedy przyszła moja kolej, pokazałem proste ruchy z Qi Gongu kuli. Taka 1,5 kilowa piłka jest świetna do tego, żeby się uczyć: akuratny rozmiar i waga – polecam, odpuśćcie sobie te plażowe wydmuszki.
Park Skaryszewski
Na koniec trochę takiego bokserskiego rzucania w poruszaniu. Qrde fajnie – piłka to jednak dobry przyrząd treningowy.
Oczywiście ćwiczyliśmy jeszcze kilka rzeczy: były packi i kijek. Opiszę to w notesie, nie będę tu spisywał raportów.
1
Jeśli podoba Ci się moja twórczość i chciałbyś mnie wspomóc w realizowaniu pasji ćwiczenia i propagowania Tai Chi możesz mieć w tym niewielki udział.
Postaw mi kawę (kliknij obok).
Dziękuję.
Był też Ninja. Biegał taki po parku. Jakiś chłopak z Grochowa założył sobie fanpejdż na FB i fotografuje się w imitacji stroju Ninji, a ludzikom się to podoba. To to się teraz nazywa perwers, albo pampers**. Dziś chłopak biegał po parku z mieczo-podobnym patykiem na plecach… nie mam już osiemnastu lat, więc nie pognałem za nim… poczekam, aż zbliży się do nas kiedyś… Swoją drogą, co za czasy? Kiedyś, żeby dostać judogę, trzeba było ćwiczyć już jakiś czas… teraz dają je po to, by ktoś chciał ćwiczyć. Jeśli chłopakowi wystarcza sława przebierańca… to mnie to dziwi.
*Tygodnik „Razem” – gazeta dla młodzieży z lat 80-tych, ale dość poważna (nie ma już teraz takiej kategorii gazet), na ostatniej stronie zawsze było zdjęcie nie do końca ubranej modelki.
** sprawdziłem w słowniku – performers :))
„Razem” zawsze zaczynało się czytać od „Osobno” – czyli właśnie tej wspomnianej ostatniej strony ;). Gdzie te czasy :)? Wraz z „Razem” kiełkowało polskie kung fu, żeby przypomnieć stałą rubrykę w tym tygodniku poświęconą właśnie sztukom walki :). Mam jeszcze wycinki 😛 – trzeba będzie ruszyć w podróż sentymentalną i odgrzebać ten zeszyt formatu A4 z wklejanymi, wyciętymi z różnych gazet, informacjami z gazet o sztuka walki :). Ileż to bajek do przypomnienia 😉
zdublowało mi się „gazet” w jednym zdaniu. Pała za styl 😀
ale piątka za pamięć 🙂
Czy to w Razem Starowicz miał swoją rubrykę gdzie odpowiadał na pytania? Raz ktoś napisał, że wyobraża sobie seks z małpą i się pytał czy to normalne, a Starowicz odpowiedział, że jak najbardziej 🙂
tak, to była bardzo postępowa gazeta…
A Starowicz to był seksuolog prekursor „nowego” – „niczym Gagarin” 😀
Najwyraźniej był bardziej postępowy niż samo WHO 😀