To z głodu…
Pamiętacie, że kupiłem kilka starych książek? Między innymi książkę kucharską z 1914. To niewielka broszurka o praktycznie zerowej wartości materialnej. Ale znalazłem tam coś fajnego… No, teoretycznie to nie ma nic wspólnego w tematem bloga, ale to ja o tym decyduję… Prawda?
A oto znaleziony przeze mnie przepis:
PASZTECIKI Z MÓZGU W KLARZE (!!!)
prawda, że brzmi pięknie (pozdrawiam wegetarian i jaroszy)
a oto składniki:
- 15 dkg mąki
- 1/8 litra mleka
- 2 jaja
- sól
- 2 mózgi
- kieliszek araku
- 6 dkg masła
No, ja bym jeszcze dołożył szklaneczkę brandy aby się lepiej gotowało.
Przepis
Mózgi obieramy i obgotowujemy w wodzie osolonej i z odrobiną octu. Pokroić na grube kawałki i oprószyć mąką. Obtoczyć w cieście i smażyć na maśle lub szmalcu (pisownia oryginalna). Ciasto robimy tradycyjnie, czyli ucieramy żółtka dolewając mleka i sypiąc mąkę, wlewamy arak (do ciasta, a nie do gardła) solimy i ubijamy pianę. Lekko odkładamy.
No brzmi świetnie !!! Tylko gdzie teraz można kupić mózgi? Tak sobie myślę, że jesteśmy dziwną cywilizacją. Jeszcze 40-50 lat temu takie jedzenie to był rarytas, a teraz większość by tego nawet nie ruszyła. W ten sposób z naszego stołu znikają mózgi, nereczki, ścięgna (WYŚMIENITE) i różnego rodzaju podroby. A teoretycznie żyjemy w kryzysowych latach. A ile fajnych rzeczy marnujemy… Interesuje nas, aby jedzenie było przemielone, bez grudek, bez smaku… bez sensu.
jedzenie po treningu
Miało nie być o Taiji, ale będzie… Bo Taiji też powoli obieramy z różnych takich dziwnych rzeczy. Ma być lekko i przyjemnie. Wystarczy zapłacić składkę i nic więcej nie musimy robić. Wszystko miękkie i nie trzeba gryźć. A tu się chyba nie da… Tak więc wieczornie życząc wam tych wszystkich treningowych podrobów, kaszanek, salcesonów i cynaderek. A nie tylko mielonka i mielonka…
smacznego

Ja wolę móżdżek doufu. Jak pojedziemy wreszcie do Pekinu, to Cię zaprowadzę. Wpisem podprogowo zmuszasz do płacenia składek. 😉
Mnie nie zmusił 😛
ale na mnie nie działają hipnozy, działania podprogowe, harry potter i qi 😉
Na mnie Harry Potter też nie działa… no może ostatecznie Heriona…
Też brzmi świetnie… i jeszcze na ten kociołek o którym opowiadałeś, i na szarańcze z grila… i na herbatę z mączki kostnej… qrna już wiem dlaczego nie jadę… na powrót musiałbym dwa bilety kupić.
Wbrew pozorom schudniesz, bo będziesz łaził i łaził i się dziwował i przez to nie będziesz czuł głodu. A dwa, że jak zjesz furę żarcia, nie będziesz czuł się ociężały. Także graj w totka albo defrauduj kasę stowarzyszenia. Jedziemy. 😉