Dziś nie będzie o Taiji, ani o sztukach walki… dziś będzie o Tamtamie. Określenie Tamtam wymyśliła Danusia, nazywając tak naszą działeczkę, znajdującą się 100 kilometrów od Warszawy. To pewnie dla odróżnienia tego, że jesteśmy Tu, a możemy Tamtam. To nawet logiczna logika jest ;).
I tak, zapakowaliśmy się w samochód ja, Młody i jego Sylwia, i ich pies rasy jambull (skrzyżowanie bullteriera i jamnika), i pojechaliśmy. Godzinkę później byliśmy na miejscu.
Tamtam to totalna dziura. Kiedyś była tam wieś, ale obecnie mieszka tam już tylko jedna osoba. Jest też kilka działek rekreacyjnych, ale tylko niektóre są zagospodarowane.
Nie jedziemy wypoczywać. Do TamTamu dotarła cywilizacja. Będziemy mieli prąd. Tylko że w tym celu musimy wykopać rów o głębokości 70 cm. Bez prądu też dało się tam żyć. W erze bateryjnych wkrętarek mogłem się tam wyżywać stolarsko całe dnie, a wieczorem dogrzewać stare kości przy ognisku. Ale na działeczce czas spędza także moja Mama, a i Danusia też nie bardzo lubi taki unplugged live. Efektem wyżywania się w branży budowlanej jest koślawy baraczek (niczym teatr w nieustającej) w budowie oraz odjazdowy wieloczynnościowy kibelek :), natomiast efektem ognisk są kiełbaski i rodzinne dyskusje do późnej nocy. Zresztą noce są tam takie… wyobraźcie sobie niebo, na którym jest tak dużo gwiazd, jakby ktoś mąką sypnął. A księżyc w pełni jest dwa razy jaśniejszy niż w Wawie.
Domek remontujemy już piąty rok i końca nie widać. Tak w ogóle mógłby być to temat na oddzielnego bloga, który pewnie cieszyłby się dużo większą popularnością niż ten…
Od czterech lat z Młodym próbujemy też wyhodować największe w Polsce bonsai. Staramy się upozować sosnę na wierzbę płaczącą. Może się nie udać, ponieważ nie używamy do tego celu narzędzi za kilkaset jewro, a zwykłego szpagatu i piły za 20 PLN.
Tamtam znajduje się blisko starego koryta Narwi. Do rzeki, obecnie, jest jakieś 20 minut spacerkiem. Skutkuje to tym, że w nocy jest tam bardzo dużo wilgoci, a o świcie na trawie jest szron. Dodatkowo co rano cała łąka pokryta jest pajęczynami. To powoduje że jak się wychodzi rano z domku, żeby się ogrzać na słoneczku, to wokół jest morze białych traw (White grass -był taki Indianin ze szczepu Czarnych Stóp).
Dziś rano na dworze było minus jeden, a w domku niewiele cieplej. Całe szczęście, że mam śpiwór do minus dwunastu i materace poligonowe wz.74. Nie jest to może Majorka, ale co mi tam… a spanie na twardym świetnie mi robi na kręgosłup.
W przerwach pomiędzy machaniem różnymi narzędziami można połazić po okolicy. Dziś wybrałem się na spacer w kierunku starorzecza Narwi. Najpierw mijamy mostek dla wędkarzy.
W tym roku mostek jest trochę zdemolowany przez bobry, które pojawiły się w okolicy. To coś w wodzie to nie bóbr tylko Ares – pies Młodego, zwierzę postanowiło popilnować mnie na spacerze, żebym zdołał wrócić do domu. Poza bobrami, żyje tam masa ptactwa, którego w większości nie rozpoznaję, a z ciekawszych rzeczy jest jeszcze pająk tygrzyk – jedyny w Polsce pająk jadowity.
z dala od Warszawy
Po drodze do starorzecza stoi drzewko, które zawsze budzi mój szacunek. To kawałek nadbrzeżnej wierzby, z której obecnie właściwie został tylko kawałek kory, bo cały pień się rozpadł. A mimo to drzewo co roku z jedynej ocalałej gałęzi wypuszcza liście… i tak już piąty rok z rzędu…
Dalej mijamy następne efekty pracy bobrów…
mijamy rozlewisko…
to niestety wada tego miejsca. Ale planuję postawić domek dla nietoperzy, które podobno dają sobie z tym radę. I tak dochodzimy do starorzecza…
To świetne miejsce do medytacji… dziś posiedziałem trochę starając się uważnie słuchać śpiewu ptaków, odgłosu lecących kaczek i wielu innych, których nie jestem w stanie nazwać. A potem na koniec zrobiłem I Jin Jing. I mówię wam… okoliczności przyrody robią różnicę.
1
Jeśli podoba Ci się moja twórczość i chciałbyś mnie wspomóc w realizowaniu pasji ćwiczenia i propagowania Tai Chi możesz mieć w tym niewielki udział.
Postaw mi kawę (kliknij obok).
Dziękuję.
Pozdrawiam KO
Jestem fanem tego miejsca
dodatkowo podpinam zdjęcie oryginału spotkanego na naszym terenie
https://fbcdn-sphotos-b-a.akamaihd.net/hphotos-ak-ash4/t1.0-9/223087_231867163519846_1601473_n.jpg
innych maluchów też tam nie brakuje
https://scontent-a-fra.xx.fbcdn.net/hphotos-frc1/t1.0-9/222550_231867123519850_1622317_n.jpg
Właśnie przeczytałem artykuł o tygrzykach na wikipedii i o jego jadowitości niezwykłej się nie rozpisują, ale ten fragment mnie zmroził: „Malutkie samce wysyłają sygnały – szarpnięcia nici, ostrożnie zbliżając się do samicy. Ta, jeśli jest gotowa do kopulacji, pozwala mu wśliznąć się pod odwłok. Na ogół zjada samca po kopulacji, czasami nawet w czasie jej trwania. Członek pozostaje w narządzie rozrodczym samicy.” 😮
Szok… jakież to ludzkie zachowania…