… i nie chodzi wcale o to, żeby rozpoznawać człowieka po tym wymierającym gatunku wieloryba. A o co? O tym jak zwykle później.
W tym tygodniu jestem w Wawie. To coś fajnego, jakaś odmiana. Codziennie czuję, że to już chyba piątek, bo wiem że, wieczorem po treningu ląduję we własnym łóżku w doborowym towarzystwie, a nie samotnie gdzieś tam na wygnaniu. Jak już wspomniałem z powodu pobytu w Wawie mogę pojawiać się regularnie na treningach. Dziś może trochę nietypowo jak na środę, bo zamiast na Krasnołęcką pojechałem na boks. Jakoś tak mi się z czasem ułożyło.
yeah
Zdziwienie trenera było duże… ” – A co ty tu robisz?”. Faktycznie w poniedziałek pożyczyliśmy sobie już wesołych jajek, a w środy w zasadzie to nie byłem nigdy. Chyba trafiłem na jakąś grupę bardziej zaawansowaną niż ta poniedziałkowa. Zamiast rozgrzewki mecz piłki nożnej, ale tak bez emocji, bo sami legioniści na sali więc z góry było wiadomo kto wygra.
Kolejno jak zwykle kilka akcji technicznych na tarcze i sparingi?! – jak tam się pojawiam od roku, to pierwszy raz. Oczywiście spokojnie, bo to korytarz szkolny więc parapety i kaloryfery wokół. Załapałem się na dwa… 3×2 minuty i 30 sek. przerwy. No kondycyjnie dużo mi brakowało do mojego partnera (choć na swoje usprawiedliwienie dodam, że był on ode mnie o 25 lat młodszy). Nie mniej wytrzymałem, a nawet przez dwie pierwsze rundy bardzo mocno napierałem. Nie jest źle – daję sobie 3+. Ten plus za wyprzedzanie prostymi sierpów mojego przeciwnika, naprawdę kilka takich mi weszło.
Ale nie o takim waleniu myślałem.
kij opona
opona i kij… nierozłączne jak mąż i żona
Na koniec treningu zamiast worków i skakanki był trening obwodowy (następna różnica w stosunku do poniedziałkowych treningów).
Z kanciapy wyjechał cały sprzęt treningowy (o kanciapie trenera już pisałem) łącznie z kultowym dla mnie kijem bejsbolowym.
Kiedy ruszyliśmy usłyszałem jak chłopaki biją kijem. Wiecie to tak jak w tym dowcipie:
„Polak pracował na budowie na saksach. Jako niewykwalifikowany pracownik latał w te i nazad z taczką. Wieczorem nasz rodak idzie do majstra i się skarży… – No ja już nie mogę tak pracować, ta taczka ciągle robi zgrzyyyyyt, zgrzyyyyyt… ja chcę nową.
– A ja Cię wywalam z roboty – odparł majster – bo jak ty byś chciał pracować uczciwie, to ta taczka robiła by zgrzyt, zgrzyt, zgrzyt.”
No było słychać, że walę dużo wolniej niż moi młodsi koledzy. Brak mi tego skrętu i siły w rękach, żeby panować nad ciężką pałką (przypominam, że ona w środku ma gruby pręt zbrojeniowy, na dokładkę luźno latający i nie sięgający rękojeści). To nie tak, że im się chciało, a mnie nie. Oni naprawdę mają w sobie trochę więcej takiej ringowej wściekłości i potrafią to w dowolnej chwili manifestować.
1
Jeśli podoba Ci się moja twórczość i chciałbyś mnie wspomóc w realizowaniu pasji ćwiczenia i propagowania Tai Chi możesz mieć w tym niewielki udział.
Postaw mi kawę (kliknij obok).
Dziękuję.
Mnie tego brakuje…. i tym niezbyt optymistycznym akcentem dobranoc się z państwem…
Ps. A w domciu Legia – już 3:0 prowadzi :)))
Może najzwyczajniej w świecie głupio Ci manifestować agresję, bo masz dystans do siebie. Ja bym skonał ze śmiechu widząc siebie z „war face” na twarzy 🙂 Bądź Yang Luchanem. Bądź agresywny na zimno. Bij wtedy kiedy trzeba i ile trzeba. Tylko oklej gąbką parapety zanim zaczniesz walić w nie głowami sparingpartnerów 😉
Ostatnio Marek powiedział mi: „Nie przejmuj się że to może wyglądać śmiesznie – wtedy zacznie Ci lepiej wychodzić” To odnośnie początku form chuojioa. Pewnie jak zwykle ma racje.
Tu nie chodziło mi o okazywanie agresji twarzą, zresztą jak już wielokrotnie o tym pisałem jestem temu przeciwny. Chłopakom jest po prostu „wsi rawno” kogo leją czy oponę czy największego wroga czy też sparing partnera.
Oni potrafią wspiąć się na wyżyny na zawołanie, pomimo że to tylko trening. A ja nie.
Zobaczymy ile z tej złości im zostanie 30 lat póżniej 😉
pewnie część z nich osiądzie na fotelach i zdziadzieje. Ale to żadna pociecha.
Zależy czego się chce od treningów,marzenie z dzieciństwa że zostanę drugim ,,Bruce Lee” zastąpiłem celem który staram się realizować poprzez kolejne wyjścia na trening gdzie często mogę spotkać takich ja ,,marzycieli” Trzeba dalej trenować dopóty możemy ,agresję zostawmy młodszym mniej ,,wytrenowanym” 😉
Ona jest cechą młodości. Ale nie jest niczym negatywnym. Myślę że każdy musi przez to przejść.
Jednak trochę im tego zazdroszczę.
Znowu opuszczasz głowę na pierś (swoją własną)! Selby powinien Cię wtedy spoliczkować 😉 Słuchaj.. Słówkiem dzisiejszej Ulicy Sezamkowej jest Qishi 气势. Miej to. Zresztą za 2 miesiące będziesz tym wymiotował 😉
Masz rację… dość użalania się nad sobą.
Dzięki. Dobrze jest jak ktoś kopnie CIę w d..pę wtedy kiedy trzeba. Dziś zdejmę Adasiowi głowę z barków w 12 kopnięciach.
W chuojiao jest 13 zwierząt, zatem śmiało wal jeszcze jedno. Ostatecznie, żeby się móc się odrodzić, trzeba najpierw umrzeć, więc nie powinien mieć Ci za złe 😉
A oni Ci zazdroszczą że trenujesz już tyle lat,ale oczywiście tego nie okazują 😉