– Zacznę się uczyć łucznictwa od nowa – powiedział Piotr, kiedy wyszliśmy z treningu. Dłuższą chwilę musiałem przemyśleć jego słowa. Mój rozmówca jest bowiem jednym z niewielu mi znanych łuczników nieomal kompletnych.
– Ale jak? Jak zapomnisz to wszytko, co umiesz? – Przez głowę przebiegały mi różne warianty. Od lobotomii począwszy aż po spożywanie przejrzałego salcesonu.
– Przełożę łuk do lewej ręki – usłyszałem w odpowiedzi. No tak, powinien pamiętać, że Piotr preferuje tylko i wyłącznie rozwiązania tak proste, że aż nieoczywiste.
Teoretycznie ćwiczenie Kung Fu powinno wyrabiać oburęczność. Przynajmniej w jakimś stopniu. Oczywiście nie wszystkie style kładą duży nacisk na ćwiczenie form na obie ręce. Janek Gliński, ucząc Starego Stylu, wręcz wymaga od swoich uczniów praktykowania całej formy na lewą stronę, i te formy różnią się od siebie pewnymi szczegółami. Tomek Nowakowski może od nikogo niczego nie wymaga (bo już taki jest), ale sam ćwiczy formę Chen Man Chinga na obie strony. W innych stylach ćwiczenie całej formy na lewą stronę nie jest obligatoryjne, ale najczęściej już wszystkie techniki podwójne są mają swoje wersje „prawe” i „lewe”. Są też inne ćwiczenia, które rozwijają tą cechę.

W moim przypadku taka „prawie” oburęczność objawiła mi się na treningach boksu.
leworęczny
– Jesteś w końcu prawo czy leworęczny? – spytał mnie któregoś razu trener.
– Prawo – przyznałem bez bicia. Zresztą, znając osiągnięcia mojego trenera, każdy by się przyznał od razu.
– To czego stoisz jak szmaja?
– A bo mi wszystko jedno…
– Acha… – powiedział i dorzucił w kierunku mojego treningowego partnera – no to dziś się zmęczysz…
To nie jest tak, że ja jestem naturalnie oburęczny, bo wielu rzeczy lewą ręką zrobić nie mogę, ale przejście do odwrotnej pozycji pięściarskiej nie sprawia mi wielkiego problemu. Wracając jednak do łucznictwa. Jest takie przysłowie: „Jak wół pierdzi, to obora słucha”. Więc jeśli ktoś kumaty mówi, że on tak spróbuje, to chyba trzeba przynajmniej to rozważyć.
Postanowiłem więc spróbować. Problem polega tylko na tym, że mój jedyny łuk, znany szerzej jako PanDi, jest wybitnie praworęczny. To znaczy jeśli go złapać w odwrotnej pozycji, to ta półka na strzały znajduje się nie z tej strony, co powinna… Cóż, nie będę sobie kupował drugiego łuku do eksperymentów. Dwa łuki w jednej szafce, tego to nawet w Playboyu nie pokazywali.
W każdym razie postanowiłem na koniec każdej sesji wystrzelać jedną kolejkę z odwróconej pozycji. I tak też uczyniłem. Jak było? Ups… Na początek miałem problem z wyciągnięciem strzały z kołczana (po tym, jak już udało mi się ten kołczan założyć prawidłowo), skórka założona na palce przeszkadzała. Dziwne, na prawej dłoni w ogóle mi nie przeszkadzała. Następny problem to było założenie strzały na cięciwę… Well ileż ja razy widziałem początkujących robiących to jakimiś dziwnymi, zupełnie nieekonomicznymi metodami. Teraz robiłem to dokładnie tak samo, za nic nie mogłem lewą ręką zapiąć strzały.
mańkut
A sam strzał? Strzały ledwo co dolatywały do celu, o trafianiu nie było zupełnie mowy. Więcej! Miałem problem z naciągnięciem łuku. Nie dociągałem do policzka. Niby naciąganie łuku to robota na dwie ręce, ale okazuje się, że nadal jedna jest bardziej od pracy fizycznej, a druga od asystowania. Jak w życiu. Ktoś nie śpi, aby spać mógł ktoś – to są zwyczajne dzieje.
Może powinienem wrócić do zarzuconych niegdyś ćwiczeń pisania lewą ręką? Gdzieś miałem znalezione w necie zeszyty ćwiczeń dla siedmiolatka.
Ale po co to piszę? Ostatnio naszło mnie, żeby się produkować jako „nauczyciel”. I widzę osoby początkujące. Kiedy planuje zajęcia, wszystko idzie jak z płatka. Ćwiczenie po ćwiczeniu, od nitki do kłębka. Ale okazuje się, że dla nich te ruchy są nowe i nie od razu wychodzą. Moi uczniowie czasami wykonują ćwiczenia w sposób, na który bym nawet nie wpadł. Ale ja się nie śmieję ani nie krytykuję. Jak byście widzieli, jak się miotam z łukiem…. Taaak, powinienem to moje strzelanie nagrać i tłuc lajki na yutubie.
Wiecie co? Jednak myślę, że początkujący to ma dobrze, bo jak nie zaprzestanie próbowania, to bardzo szybko osiągnie widoczne efekty. Ruch zacznie się upraszczać, przynosić coraz więcej przyjemności i odkrywać przed ćwiczącym nowe pokłady możliwości. Mam nadzieję, że moje strzelanie lewą ręką wpłynie pozytywnie na celność prawej. I mam nadzieję, że wykorzystam tę możliwość bycia początkującym. Tak jak mam nadzieję, że moi nowi znajomi z sali nie porzucą treningów i dadzą mi możliwość pokazania im, jak ćwiczyć.
Jeśli podobają Ci się artykuły, które tu publikuję, możesz pomóc mi dalej rozwijać pasję Tai Chi. Każdy drobny datek to dla mnie wsparcie w dalszej nauce i możliwość wyjazdów treningowych do mistrzów w Azji.
Twoja pomoc pozwoli mi pogłębiać wiedzę i dzielić się nią tutaj – z Tobą i innymi praktykującymi w Polsce.
☕ Jeśli chcesz, możesz „postawić mi kawę” – kliknij obok.
Z góry dziękuję za każde wsparcie! 🙏
Teraz reklama: Jeśli ktoś chciałby się dołączyć do mojej grupy ćwiczących Tai Chi (Styl Hao – forma siedmioruchowa), to serdecznie zapraszam.






„Od nowa” to magiczne słowo wypowiedziane ongiś przez jedną z legend Skry- pana Bartosza, rehabilitanta i trenera sportowego znanego pod pseudonimem Men Oleńki. 😉 On- co prawda- użył go w kontekście fizjoterapeutycznym- zauważył, że odnowa organizmu po kontuzji skłania do tego, aby podjąć aktywność fizyczną „od nowa”.