Akademia On-line
Guangfu - miasto Tai Chi,
treningowa podróż życia


Wykład i praktyka

Nowa nabór na trening Tai Chi
Warszawa Powiśle


kameralna grupa

Skaryszewskie spotkania
z Qi Gongiem


(Działamy dalej!!!) w każdą środę 10:30-12:00

Kara za pychę

Na Radkowy obóz dotarłem dzięki uprzejmości jednego z ćwiczących. Człowiek ten, dysponując wolnym miejscem w samochodzie, wziął mnie w charakterze balastu, idzie wszak zima i lepszy docisk to większe bezpieczeństwo. Sam Tadek jest w przedziale wiekowym, w którym zazwyczaj są ludzie interesujący się Tai Chi, czyli jakiś czas po maturze. Na tylnej kanapie samochodu jechał z nami jeszcze młody człowiek. Młody, bo z rozmowy skojarzyłem coś o szkole i wywiadówce. Cóż, ja też swojego Młodego ciągałem za sobą na różne wyjazdy i wiem, że to czasami nielekka praca.

taki widok, to niestety codzienność

Co prawda słyszałem, że Janusz (tak młodemu człowiekowi na imię) coś ćwiczył i nawet, że to Tai Chi jest, ale człowiek w tym wieku w sekcji Tai Chi, to zazwyczaj z przymusu jest. Nie zdziwiłem się, kiedy na pchających dłoniach przykładał się do treningu. Nawet jeśli się nudził, to pewnie dobrze wychowany, bo ćwiczył z ojcem.

Czyli, żeby nie przedłużać, traktowałem go lekko — oczywiście nie lekceważyłem, bo zostałem tam zakontraktowany jako trener, ale zawsze… Do czasu.

Otóż jednym z zajęć miał być lekki sparing. Czyli kilka prostych praktyk bardziej obliczonych na reakcje, uspokojenie ciała niż na ostukanie się. Wszystko tak, aby w końcu poćwiczyć z partnerem coś więcej niż tylko pchające dłonie. Zajęcia proste, bo widziałem, że i grupa chyba nie od początku była przekonana (mam nadzieję, że zmienili zdanie).

Tak było do ostatniego treningu. Po jego zakończeniu poopowiadałem jeszcze trochę o tym, że tak naprawdę, to poza ćwiczeniami to trzeba jeszcze stosować worki, tarcze, z partnerem, co to trochę oporuje i takim co ma nieco inne zdanie. Żeby błysnąć, chciałem pokazać jedno ćwiczenie z Chuo Jiao Fanzy, czyli (w skrócie) jeden napiera i kopie, drugi się cofa i trochę przeszkadza. Zawołałem Janusza.

kopnięcia

  • No, dawaj młody, będziesz moim uke…
nieostre, ale nikt nogi nie odstawiał

Ruszyło. W pierwszym przejściu to ja byłem aktywny, a Janusz odskakiwał. Jak na człowieka, któremu zaproponowałem formułę, której mógł nie znać, zachowywał się poprawnie. Potem trochę w ramach żartu spytałem: „Masz ochotę w drugą stronę?” – Janusz z radością się zgodził.

Ta radość powinna być dla mnie ostrzeżeniem, ale wygrało zadufanie… pierwsze kopnięcie, które poszło mi na twarz i zrozumiałem, że nie ma błyskania przed publiką — trzeba się starać! Zrobiliśmy kilka przejść. Qrrrrrcze. Szkoda, że wcześniej nie wiedziałem! Dobry jest – skubany. Mam tylko nadzieję, że kibicuje Legii. Uważam, że dawałem radę, szczególnie, że młody, wysoki i kopnięcia przychodzą mu tak lekko, jak mnie jedzenie wątróbki. Po wszystkim jeszcze pogadaliśmy, poćwiczyliśmy, i znów pogadaliśmy… aż okazało się, że mało nam obiad nie przeszedł bokiem. Dostaliśmy opieprz i zostaliśmy zagonieni na stołówkę.

Może coś będzie z tego spotkania…

Ps. Przy okazji dowiedziałem się, że siła może być responsywna. Do tej pory myślałem, że taka może być strona internetowa.

3 Komentarzy : “Kara za pychę” Ależ dyskusja!!!

  1. do końca nie zrozumiałam dał ci radę i mocno przywalił, jak oberwałeś to nic nie było widać

A co Ty myślisz na ten temat? Dodaj komentarz

%d bloggers like this:
test