Na Radkowy obóz dotarłem dzięki uprzejmości jednego z ćwiczących. Człowiek ten, dysponując wolnym miejscem w samochodzie, wziął mnie w charakterze balastu, idzie wszak zima i lepszy docisk to większe bezpieczeństwo. Sam Tadek jest w przedziale wiekowym, w którym zazwyczaj są ludzie interesujący się Tai Chi, czyli jakiś czas po maturze. Na tylnej kanapie samochodu jechał z nami jeszcze młody człowiek. Młody, bo z rozmowy skojarzyłem coś o szkole i wywiadówce. Cóż, ja też swojego Młodego ciągałem za sobą na różne wyjazdy i wiem, że to czasami nielekka praca.

Co prawda słyszałem, że Janusz (tak młodemu człowiekowi na imię) coś ćwiczył i nawet, że to Tai Chi jest, ale człowiek w tym wieku w sekcji Tai Chi, to zazwyczaj z przymusu jest. Nie zdziwiłem się, kiedy na pchających dłoniach przykładał się do treningu. Nawet jeśli się nudził, to pewnie dobrze wychowany, bo ćwiczył z ojcem.
Czyli, żeby nie przedłużać, traktowałem go lekko — oczywiście nie lekceważyłem, bo zostałem tam zakontraktowany jako trener, ale zawsze… Do czasu.
Otóż jednym z zajęć miał być lekki sparing. Czyli kilka prostych praktyk bardziej obliczonych na reakcje, uspokojenie ciała niż na ostukanie się. Wszystko tak, aby w końcu poćwiczyć z partnerem coś więcej niż tylko pchające dłonie. Zajęcia proste, bo widziałem, że i grupa chyba nie od początku była przekonana (mam nadzieję, że zmienili zdanie).
Tak było do ostatniego treningu. Po jego zakończeniu poopowiadałem jeszcze trochę o tym, że tak naprawdę, to poza ćwiczeniami to trzeba jeszcze stosować worki, tarcze, z partnerem, co to trochę oporuje i takim co ma nieco inne zdanie. Żeby błysnąć, chciałem pokazać jedno ćwiczenie z Chuo Jiao Fanzy, czyli (w skrócie) jeden napiera i kopie, drugi się cofa i trochę przeszkadza. Zawołałem Janusza.
kopnięcia
- No, dawaj młody, będziesz moim uke…

Ruszyło. W pierwszym przejściu to ja byłem aktywny, a Janusz odskakiwał. Jak na człowieka, któremu zaproponowałem formułę, której mógł nie znać, zachowywał się poprawnie. Potem trochę w ramach żartu spytałem: „Masz ochotę w drugą stronę?” – Janusz z radością się zgodził.
Ta radość powinna być dla mnie ostrzeżeniem, ale wygrało zadufanie… pierwsze kopnięcie, które poszło mi na twarz i zrozumiałem, że nie ma błyskania przed publiką — trzeba się starać! Zrobiliśmy kilka przejść. Qrrrrrcze. Szkoda, że wcześniej nie wiedziałem! Dobry jest – skubany. Mam tylko nadzieję, że kibicuje Legii. Uważam, że dawałem radę, szczególnie, że młody, wysoki i kopnięcia przychodzą mu tak lekko, jak mnie jedzenie wątróbki. Po wszystkim jeszcze pogadaliśmy, poćwiczyliśmy, i znów pogadaliśmy… aż okazało się, że mało nam obiad nie przeszedł bokiem. Dostaliśmy opieprz i zostaliśmy zagonieni na stołówkę.
Może coś będzie z tego spotkania…
Ps. Przy okazji dowiedziałem się, że siła może być responsywna. Do tej pory myślałem, że taka może być strona internetowa.
nie kazdy jest Foremanem
do końca nie zrozumiałam dał ci radę i mocno przywalił, jak oberwałeś to nic nie było widać
Dałem radę. Poza tym, tak na prawdę to nie chcieliśmy sobie zrobić krzywdy.