Mistrz Zhai w Polsce. Nawet nie nie wspomniałem, bo do ostatniej chwili nie było wiadomo. A tu ryk, cyk, puk i jest. Przyjechał. Mówimy o młodszym mistrzu Zhai Shi Zongu. Będzie trochę treningów, taki uczciwy cykl treningowy. Zaczynamy już jutro (czwartek wieczorem), potem coś na kształt obozu, choć, chwała organizatorowi, można spokojnie na noc do domu zjeżdżać. Na razie Andrzej Kalisz pokazuje mu Warszawę, taki tradycyjny program turystyczny: „Zamek, PeKiN i Królewskie Łazienki”. Szkoda, że nie mogłem dołączyć kiedy się okazało, że jednak mistrz nas nawiedzi, to już jakieś inne sprawy trzeba było ogarnąć, by ze spokojną głową można było choć na treningi przyjeżdżać.

Do brzegu… Będą treningi i otake Polskę walczyliśmy, jak to mawiał klasyk. Bardzo jestem ciekaw jak mocno będzie się to różniło od tego co było w Chinach? Na pewno nie będzie tak gorąco, to plus. Ale z drugiej strony trochę będzie brakowało Guangfiańskich wieczorów, porannych treningów pod murami, niepowtarzalnej atmosfery. Zapewne będzie większa grupa ludzi, wszak to jeden z celów takiej imprezy – rozpropagować, ale z drugiej strony trzeba sobie jasno powiedzieć: najlepszym wyjazdem był ten pierwszy, było nas tylko czterech i to był największy kop.
Nie można mieć jednak wszystkiego, a w każdym razie muszę pamiętać, że jak się chce mieć po swojemu, to samemu sobie trzeba robić. Hmm przeczytałem to ostatnie zdanie i mogłoby z niego wynikać, że ja mam jakiś problem z tym przyjazdem. Nie mam, cieszę się, że znów dotknę dobrego Tai Chi i pchnę praktykę do przodu. Tylko to tak nagle, że jakoś nie zdążyłem się tym nacieszyć. Tak mam.

Teraz może wyjaśnię tytuł. To będzie moje trzecie szukanie Tai Chi stylu Hao. Kiedyś powiedziałem sobie, że dam sobie jakiś czas i jeśli mnie to nie przekona, to poszukam dalej. Na razie jestem przekonany i nadal nie mam dosyć. Powiem więcej, niczym chodzenie po bagnach – wciąga mnie to coraz głębiej.
A co do własnego organizowania… to na razie tajemnica. Jak bym nie napisał, że tajemnica, to tylko ja bym wiedział i to nie byłaby tajemnica, a tak…

Jeśli podoba Ci się moja twórczość i chciałbyś mnie wspomóc w realizowaniu pasji ćwiczenia i propagowania Tai Chi możesz mieć w tym niewielki udział. Postaw mi kawę (kliknij obok).
Dziękuję, że rozważasz wpłacenie datku na mój projekt.
Zbieram fundusze na wyjazdy treningowe do mistrzów mieszkających w Azji. Zamierzam studiować Tai Chi i Pchające ręce, by móc je później praktykować i przekazywać dalej tu w Polsce.
Każda, nawet najmniejsza wpłata, przybliży mnie do tego celu. Będę za nią bardzo wdzięczny.
Na zdjęciu Mistrza z Pl. Zamkowego jest też mistrz drugiego planu: miś :). Szkoda, że Mistrz Zhai nie ma zdjęcia jak robi tui shou z niedźwiedziem 🙂
No patrz… miś to dla mnie taki standard, że nawet nie zauważyłem…
Zabierzesz mistrza na skwerek przy Borsuczej? 😉
Obiecuję publicznie, że jak ja będę odpowiadał za program takiej wizyty to będzie to żelazny punkt.
Właśnie niedawno o tym myślałem czy Mistrz Zhai przyjechał czy nie bo były zapowiedzi, ale jakoś nie było informacji co dalej, a tutaj patrzę i jest wpis :-)…..życzę intensywnych treningów i czerpania jak najwięcej….a propos to pierwszy wyjazd Mistrza Zhaia poza Chiny czy zjeżdził już kawał Świata ?
Z tego co wiem to poza jUeSAj to po świecie nie podróżował. Tak więc jesteśmy na pudle. Dzięki za życzenia…