100 dni

Mówi się, że potrzeba jest 21 dni ciągłego powtarzania, aby czegoś się dokładnie nauczyć. Czy jest to wystarczające, żeby ta umiejętność stawała się naszą drugą naturą? Może się okazać, że za mało. Chińczycy mawiają, że na to potrzeba 90 dni nieprzerwanego treningu.

Dlaczego dziewięćdziesiąt? Nie wiem. Może to magiczna liczba? Albo może ma to związek z tym, że 90 dni to z grubsza trzy miesiące, czyli jedna pora roku. Można by powiedzieć jesienią adeptowi: „Masz tu ćwiczenie, rób je przez całą zimę i wróć na wiosnę” – i cieszyć się trzema miesiącami spokoju od natrętnego marudy. A może liczebnik dziewięćdziesiąt po chińsku dobrze się rymuje?

kali

Po polsku dużo lepiej wygląda liczebnik sto. Jest krótki i zwięzły.  Było sto dni Napoleona, mówi się np. „…do stu diabłów” czy „… już sto razy Ci powtarzałam” (ciekawe dlaczego zawsze słyszę to od kobiet? Może faceci jakoś lepiej powtarzają?) oraz życzy się „stu lat” (jeśli wrogowi, to dodaje się jeszcze szeptem „z tą samą”)  i nieodzowne „jeszcze po kolejce, jeszcze po kolejce…”. Plotka jest stugębna, Argus miał sto par oczu, a bogini Kali sto par rąk. Sto to jest po prostu dużo.

hinduska bogini Kali

Można zatem powiedzieć, że jeśli przez sto dni będziemy ćwiczyli jedno konkretne ćwiczenie (oczywiście nie wykluczając innych) i skupimy się na jego wykonaniu, to praktyka ta da efekt.

Niech teraz każdy, przed sobą zrobi rachunek sumienia. Ile razy w życiu przysięgaliśmy sobie, że będziemy coś ćwiczyć? Bo na seminarium pokazano coś fajnego, bo ktoś nam powiedział, że to będzie dla nas dobre. Potem po kilku dniach praktyka idzie w kąt. Przez takie bałaganiarskie podejście do treningu nie przynosi on spodziewanych efektów. Tracimy czas i pieniądze – bo po cóż uczyć się rzeczy, których się potem nie praktykuje?

Ja nie jestem święty. Mam takich akcji za sobą już wiele. Można powiedzieć, że z lenistwa mam 7 dan.

Ale pewien czas temu powiedziałem STOP. Podejmuję publicznie zobowiązanie 100 dni treningu. Ostatnio w czasie wizyty mistrza Honga usłyszałem co nieco o swojej praktyce. Na szczęście efektem tej wizyty był nie tylko te słone acz prawdziwe słowa. Mistrz pokazał też kilka ćwiczeń. Wybrałem sobie dwa z nich i postanowiłem wykonywać je przez najbliższe 100 dni codziennie. I nie ma przebacz.

Zobowiązanie to podejmuję publicznie i będę się regularnie spowiadał z jego realizacji. Sorki, jeśli was to zanudzi, ale proszę o pomoc. Czytajcie to i rozliczajcie mnie z obietnic. To mnie zmobilizuje. Może następne zobowiązanie treningowe (a mam nadzieję, że to będzie pierwsze w którym wytrwam, ale nie ostatnie) nie będzie wymagało publicznego wspomagania. No bo mam świadomość, że to pachnie trochę Polem Mokotowskim (tym złym, tym hipserskim), że trochę pod publiczkę – ale ja w dobrym celu.

przysięga

Taka publiczna obietnica mobilizuje. Mnie kiedyś dzięki temu udało się rzucić palenie (tak, paliłem). Przyznałem się takiej jednej fajnej koleżance w pracy (faaaajna była…) i ona potem, co kilka dni pytała mnie : „I co, nadal nie palisz? Ale Ty masz mocny charakter”. Jak nawet już miałem zamiar sięgnąć po fajka, to myślałem sobie: „No qrde, ale ona ma mnie za mocnego gościa, a teraz pomyśli, żem cienias” i w rezultacie nie palę już 25 lat.

przysięga 100 dni treningu
ma być oficjalnie…

Przy okazji zachęcam Was do przyjmowania takich zobowiązań. Już niedługo na Facebooku rozpocznę akcję „100 dni treningu” (dam znać kiedy). Zachęcam, żebyście się do niej przyłączyli i zachęcali innych. Już niedługo zasady akcji.

Upubliczniajcie swoje zobowiązania treningowe i zdawajcie z nich relacje. Pokażcie innym, że jesteście twardzi i cieszcie się  z wyników waszej praktyki. Dla osób, które wytrwają, przewiduję niewielkie nagrody (naprawdę niewielkie, więc się nie napalajcie).


1

Jeśli podoba Ci się moja twórczość i chciałbyś mnie wspomóc w realizowaniu pasji ćwiczenia i propagowania Tai Chi możesz mieć w tym niewielki udział.
Postaw mi kawę (kliknij obok).
Dziękuję.


Pozdrawiam – Moja liczba na dziś to 62 dni. Gońcie mnie.

PS Dołączcie do akcji na facebooku https://www.facebook.com/events/1704096366485012/

0 komentarzy do “100 dni”

  1. 🙂 Sto, a nie sto osiem? Wszak stu ośmiu jest arhatów i sto osiem ruchów w kanonicznej formie taijiyang (i stu ośmiu siłaczy powala KO swym ciosem) 😉 Powodzenia KO! A zdradzisz, które ćwiczenia wybrałeś? Yijinjing? Yunzhang bafa?

    P.S.: Niezobowiązująca refleksja, bo nie uważam się za specjalistę od efektywnego treningu: traktuję dane ćwiczenie raczej jako narzędzie a nie cel sam w sobie (abstrahując od tego że z niektórych ćwiczeń po prostu czerpię przyjemność niezależnie od ich celu). Zatem jeśli daną umiejętność można rozwijać przy pomocy wielu różnych ćwiczeń, to może nie warto przywiązywać się do jednego, tylko kultywować różnorodność metod? Innymi słowy, czy sama regularność treningowa nie jest ważniejsza niż systematyczność w praktyce jednego, konkretnego ćwiczenia?

    Odpowiedz
    • To co wymieniłeś + Zhang Zhuang

      Masz trochę racji. Ale powtarzanie ćwiczenia tak często powoduje, kumulacje jego efektów. Teraz widzę to po sobie. To nie jest tak że to są jedyne rzeczy które robię te robię codziennie. Jeśli mam ochotę na inne ćwiczenia to je robię.

      Nie mniej widzę postęp wynikający z tej metody. Np. w ZZ kiedyś (kiedy stałem raz na kilka dni) ledwo stałem do 10 minut teraz do 20 minut i na dokładkę widzę że jakościowo tamte ćwiczenie było do d….

      Jak wiesz i tak ćwiczę zbyt dużo rzeczy jednocześnie, troszkę uporządkowania dobrze mi zrobi.

      Odpowiedz
  2. 100 jest bardzo chińskie. Nowo narodzone dzieci obchodzą (dobra rodzina) stuniówkę (zwaną baisui czyli 100 lat) a Hong nam kiedyś kazał łazić na piętach i palcach przez 100 dni 🙂 Co za różnica zresztą. Jak KO chce się mobiliziować, niech nagrywa się codziennie i wrzuca klip na YT a pote zamieszcza na podstronce bloga, czy FB. Zhanzhuangi możesz przyśpieszać pięciokrotnie 🙂 Mam małe nagrody do rozdania – zostały mi jeszcze 2 paczki chińskich fajek… ;>

    Odpowiedz

A co Ty myślisz na ten temat? Dodaj komentarz