…szyby niebieskie od telewizorów. A my ćwiczymy. W wakacje prowadziłem projekt stworzony przez Fundację Dantian i Muzeum Narodowe. To już trochę tradycja, któryś rok z rzędu, kiedy to na dziedzińcu Lorentza zbierają się miłośnicy ćwiczeń różnych i różnistych. Do tej pory prowadzących bylo wielu: Janek, Marzenka, Kahuna. Mnie również zdażało się czasami coś poprowadzić. W tym roku Janek powiedział: „No dobra, dawaj, weź całość na siebie”. Czy było lepiej czy gorzej? Nie mnie oceniać. Ja mam nadzieję na powtórkę za rok.
Nie o tym miało być… Otóż początkowo planowaliśmy przedłużyć ten projekt na wrzesień. Okazało się, że z powodów biuralistycznych (brrr) się nie uda. A szkoda, bo ogólnie wakacyjne zajęcia okazały się sukcesem. Pomyślałem sobie – a co mi tam? Zrobię to na własną rękę. Tak też powstała idea spotkań, które nazwałem „Kontynuacją”. Miały to być trzy spotkania w parku Skaryszewskim. Zmiana trochę wymuszona, bo w Muzeum się nie dało. Skaryszak jednak, jako miejsce magiczne, godnie zastępował nobliwe muzealne dziedzińce.
ogród różany
Szczerze? Nie spodziewałem się sukcesu. Nie mam aż takich możliwości reklamowych jak Muzeum i Fundacja razem wzięte. Myślałem więc, że to raczej będą pojedyncze osoby. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że frekwencja wyniosła średnio dziesięć osób!
Zajęcia w parku były inne, w muzeum publiczność była nieco przypadkowa, ktoś przychodził, odchodził, wyjeżdżał na urlop, wracał. Nie dało się więc przeprowadzić jakiegoś ułożonego procesu nauczania. Trochę szkoda, bo osiem spotkań, to świetny czas, by dobrze opanować jakiś zestaw Qi Gongu, ale wakacje rządzą się swoimi prawami. Ciężko jest wymagać od kogoś, by regularnie ćwiczył w grupie. To czas na wojaże, odpoczynek i takie tam. W mojej kontynuacji postawiłem już inne warunki. Powiedziałem grupie, że będziemy się uczyć jednego zestawu ćwiczeń. Wybrałem „Osiem kawałków brokatu”. Uczyłem się już kilku wersji tego. Tym razem postanowiłem połączyć ze sobą dwie różne wersje ćwiczenia. Że co? Zgroza?
Połączyłem, pomieszałem i nie robiłem tego, tak jak w książce przykazali? Po pierwsze primo, jeśli brałem ćwiczenie z jakiegoś zestawu, to było one kompletne. Po drugie primo, jest tyle wersji tego systemu, a wszystkie dążą do tego samego. Tak naprawdę – w tym wszystkim jest pewien trzon, pewne ważne rzeczy, które to wszystko łączą. Tak więc nie bądźmy purystami… dla siebie można ćwiczyć raz z tej wersji, raz z tej.
osiem kawałków brokatu
Ale do brzegu… na koniec, skąd tytuł? Otóż wrzesień, to nie jest taki słodki treningowo czas jak lipiec czy sierpień. We wrześniu zaczynają się deszcze, jest coraz chłodniej, dni są coraz krótsze. Z mojej strony zajęcia były stresujące. Obserwowałem prognozy pogody na dwa dni przed. Za każdym razem byłem pewien, że to się nie uda. Ale do parku jechać musiałem. Jak już się podjąłem, to nawet jakby jedna osoba przyszła, to muszę być. I co tydzień pogoda pokazywała tym wszystkim metrologom, co o nich myśli. Na czas ćwiczeń otwierało się bowiem, okno pogodowe. Nie wiem, kto nad nami czuwał? Erybia – ta grecka dama od pogody, czy jej słowiański odpowiednik Strzygłów, ale dzięki.
Nasze służby meteo zawodziły na całej linii. Przy drugim spotkaniu prognozowali cały dzień deszczu. Wstaję rano – niebo szare, ale obiecałem, to jadę. Dojeżdżam – niebo szare, ale idę na umówione miejsce. Jak zaczynaliśmy ćwiczyć wyjrzało słoneczko, było fajnie, ale do autobusu ledwo dobiegłem. Dorwał mnie zimny deszcz. Jeszcze weselej było na ostatnim treningu. Znów zapowiadali deszcz, przez trzy dni. W necie prawdopodobieństwo deszczu – 80% niemalże. Pan chmurka w stacji TV zajmującej się pogodą ostrzega: „W Warszawie nie liczcie na rozpogodzenia, weźcie parasole”. Na miejscu słoneczko, ja się zgrzałem, ludzie wyciągają okulary przeciwsłoneczne. Z chęcią bym postawił tego speca na trawniku ubranego w kalosze, ale bez parasola – żadnego cienia. Jak oni wyliczają tę 80% sprawdzalność swoich prognoz?
1
Jeśli podoba Ci się moja twórczość i chciałbyś mnie wspomóc w realizowaniu pasji ćwiczenia i propagowania Tai Chi możesz mieć w tym niewielki udział.
Postaw mi kawę (kliknij obok).
Dziękuję.
Ale dobrze… ludzie byli chętni do dalszego trenigu i to w miarę pogody na zewnątrz. Chcecie, to proszę. Jak tylko nie będzie padać, to środa 10:30 i jedziemy… sprawdzajcie tu
Pewnie ćwiczyliście „ręce przechodzące jak chmury” i stąd nie padało ;p
Zostawiam sobię ten pomysł na krytyczne chwile…