Bo ile można pisać, że w Białymstoku dobrze mi się ćwiczy albo że Rafał robi dobre treningi? Pisałem już też, że dojazd do perły ściany wschodniej (nie mylić z lubelską perłą) jest już tak fajny, że można się tam wyrwać nawet dosłownie na chwilę. Wspominałem również o babce ziemniaczane i o tym, jak to w drodze do pociągu można podrywać na długi kij treningowy. Pisałem i o tym, że o tym wszystkim pisałem. Normalnie nudy. Ja już naprawdę nie wiem, co Rafał musiałby zrobić żeby było o czym pisać… Spić się, jakiś mezalians (np. umówić się z instruktorką Chenu) albo uwieść nieletnią – ależ by mi staty skoczyły. A tak – było jak zwykle. Rafał zrobił fajne zajęcia, a kiedy się kończyły, każdy z nas był zdziwiony, że upłynęły już dwie i pół godziny (choć w zasadzie w nogach to czułem).
seminarium w Białymstoku
To dobry znak, kiedy jesteś na zajęciach a czas leci, jak z bicza strzelił, i patrzysz na zegar, żeby przypadkiem nie okazało się, że ćwiczysz za długo. U Rafała się nie da nudzić.
Jak zatem to było? Rafała spotkałem już w Warszawie na Dworcu Wschodnim i dalej podróżowaliśmy wspólnie. Na miejscu powitały nas patrole z psami. Co jest? Nawet jeden legionista wywołuje aż taki problem? To co się dzieje, jak przyjeżdża nas większa gromadka?
Szybciutko na salę jedziemy i zabieramy się za robotę. Tym razem jedyną nietypowością tego białostockiego zjazdu było rozłożenie go na dwa dni. Jeden trening w sobotę po południu, drugi w niedzielę rano. A pośrodku… Jak to w Białymstoku. Nie będę tego opisywał, Arkadiusz mi zabronił. Żarcik. Pełna kultura była. „Głodny wilk” – wieczorna knajpa w której Rafał opowiadał o swoim ostatnim wyjeździe do Chin, dyskusje o istocie Qi i takie tam.
W zasadzie niewiele było czasu na jakąś gadkę szmatkę: co słychać i pozdrów wszystkich. Co mi się podobało? To, że mogłem poćwiczyć formę podwójną i nawet poszliśmy z nią trochę do przodu, kawałek dalej. Oczywiście nacisk z Arkadiuszem, Basią i Ewą — no i znów muszę pamiętać o bezwzględnym trzymaniu kąta, ale cieszę się, że napsułem Arkowi trochę krwi zmianami nogi. Kilka nowych obserwacji z symbolu Tai Chi — bezcenne. Niektóre były objawieniem, nad innymi muszę pomedytować.
Rafał Szulkowski
Nie wszystko mi pasuje do koncepcji, a inne rzeczy nareszcie ktoś ubrał w słowa, które zrozumiałem (chyba). Lubię Rafała i naprawdę bardzo szanuje jego wiedzę i umiejętności. Swój rozum jednak mam i to mam nadzieję, że wystarczająco krytyczny, żeby nie łykać wszystkiego niczym żaba muł. Mogę o tym pisać otwartym kodem. Rafał raczej nie obrazi się na to, że nie traktuję jego nauk bezkrytycznie lub przynajmniej nie da po sobie poznać. Jak mawiał klasyk: „Kontrola jest najwyższym stopniem zaufania” (inny, bardziej łysy, twierdził: „Zaufanie jest dobre, ale kontrola lepsza”).
Trzeba będzie albo opróżnić filiżankę, albo przedyskutować to jeszcze raz. Z tym zawsze jest problem, ciężko jest rozstać się z wiedzą, którą człowiek sobie już w pocie czoła poukładał. Wszak jesteśmy istotami dążącymi do poukładania (oprócz Młodego, który wszystko wokół siebie demoluje). Niestety, wszechświat ma na odwrót. On dąży do entropii i ten nasz porządek ciągle szlag trafia. Według fizyków, jeśli we wszechświecie zaniknie działanie entropii i nastanie porządek (niekoniecznie „Nowy Porządek” to nie Star Warsy), to wszystko póóóóójdzie się… paść. I nastąpi koniec świata, coś na kształt Star Treka bez Spocka.
1
Jeśli podoba Ci się moja twórczość i chciałbyś mnie wspomóc w realizowaniu pasji ćwiczenia i propagowania Tai Chi możesz mieć w tym niewielki udział.
Postaw mi kawę (kliknij obok).
Dziękuję.
Rafał idealnie nadaje się do demolowania mojego światopoglądu i każdemu to polecam, bo chyba nikt z nas nie chciałby doprowadzić do końca wszechświata. Bo ja na pewno nie (no chyba, że jest poniedziałek rano).
Jak na lekturę przed snem to całkiem spoko 😉
Mam nadzieję, że smacznie spałaś.