No nie da się… chociażby z tego powodu, że się nie da wszystkiego udźwignąć.
W „Gorin-no Sho” czyli w „Księdze Pięciu Kręgów” Musashi Miyamoto pisze, że Samuraj powinien mieć tyle broni ile jest w stanie użyć jednocześnie. Ten fragment zapadł mi w pamięć. Bo jak się tego wszystkiego dźwiga za dużo, to daleko się tego nie zaniesie, a jak mamy mniej, to tak jakbyśmy mieli wszystko czego potrzebujemy. Ale dość wynurzeń filozoficznych człowieka, który siedział ostatni tydzień przed komputerem i jest zmęczony.
Dziś wróciłem z delegacji i po drodze do domu wstąpiłem na Pola. Miał być trening CJF. Pomyślałem sobie, że po tygodniu rozszyfrowywaniu dokumentacji jakiegoś durnia z tytułem profesora, Marek mnie przegoni i zresetuję się.
Teraz będzie o tym, że nie można mieć wszystkiego.
Dziś niestety, na polach był koncert i jakieś miasteczko namiotowe. Qrde , tyle lat ten fragment miasta miał taki fajny wydźwięk – bywały wieczory, kiedy wśród starych, owocowych drzewek ćwiczyło kilka różnych sekcji Kung Fu i Qi Gong, ale niestety, miasto upomniało się o ten kawałek trawy. Coraz częściej jest tam tłoczno. Dziś było ponad miarę.
Ja wiem, że to nie jest mój prywatny kawałek ziemi, ale mimo wszystko trochę mi smutno. Obok miasteczka postawiono estradę, a na niej jakiś zespół złomowy przygotowywał się do koncertu. Wokół biegało mnóstwo dzieciaków. Chyba dodatkowo jakieś przedszkole zrobiło sobie dzień rodzinny. Duża grupa rodziców i dzieciaków (na oko pięciolatków) kłębiła się pod orzechem. Z grupy, co chwila, wybiegała para (mamusia plus brzdąc) tylko po ty, by obsrać, lub w najlepszym przypadku, obsikać okoliczne drzewa. 100 metrów w drugą stronę stał co prawda rząd toitojek, ale co tam… Jeśli im nie przeszkadza – to może wpadnę im do domu i zrobię swojską atmosferę?
Pole Mokotowskie
I tak nas wypierają z pól. Jeszcze się dwóch chłopaków biło w packi, ale pewnie oni też będą mieli dosyć bycia widowiskiem i gdzieś się przeniosą.
Na domiar złego, jak tylko zacząłem się rozgrzewać, zaczęło padać. I tak zamiast treningu spędziłem kilka minut w Marka samochodzie. Jedyna jaśniejsza część tego dnia. I nie chodzi tylko o, że samochód ładny, ale chwilę pogadaliśmy o I Jin Jingu – warto było – rola kciuka, to odkrycie dnia dzisiejszego.
Myślicie, że to koniec smutków dnia dzisiejszego? Nic bardziej mylnego, patrzcie co oni zrobili mojemu miastu i mojej drużynie!:(
Idę poćwiczyć. Spróbuję wcielić w życie dzisiejsze poprawki do I Jin Jingu… A na Tarchominie nie spadła nawet kropla.
1
Jeśli podoba Ci się moja twórczość i chciałbyś mnie wspomóc w realizowaniu pasji ćwiczenia i propagowania Tai Chi możesz mieć w tym niewielki udział.
Postaw mi kawę (kliknij obok).
Dziękuję.
ps. wyszło na to, że marudzę… cóż taki dzień. Ciężki dzień, na koniec ciężkiego tygodnia..
Cóż.. Z ich punktu widzenia my jesteśmy intruzami. Park jest dla ludzi. Dzieci (oczywiście brudzenie jest złe). Pozostaje albo dostosować się i ćwiczyć pomiędzy kocykami (to chyba się spotyka na świecie) albo zaszyć w jakimś odludnym miejscu. I tak mieliśmy szczęście przez tyle lat ze Skrą i Polami.
Poza tym przegrywamy również z chrześcijańskimi chi kungami (konkurencją?) ;p – wczoraj Adaś był ponoć uzdrawiany modlitwą na Polach i zachęcany do zdania natychmiastowej relacji z poprawy stanu zdrowia. Tak więc następnym razem musicie z Markiem uzdrowić jakąś fajną laskę i odzyskać panowanie nad tym kawałkiem zieleni 😉
Miałem chandrę – i dla tego mnie to aż tak zdołowało. Miasto jest dla ludzi a my jesteśmy niestety mniejszością. Trzeba się z tym liczyć. Niemniej szkoda.
A na Adasia byle egzorcyzmy nie wystarczą.
Dziś siedziałem pod mirabelką, obok miejsca, gdzie Hong gasił fajki i oglądałem sobie z Rafałem trening półnagich akrobatek. Nie wszystkie zmiany są na gorsze 😉
…Wiece w rękach, partia, syndykat, dialektyka i w ogóle wszystko
co nam przeszkadza spokojnie leżeć na słońcu trzymając ręce
na piersiach panienki patrzeć na chmury typu cumulus w kolorze białym, Natomiast niebo jest przy tym niebieskie