
Nastrój mam wakacyjny, więc opowiem Wam bajkę. Niczym pies Pankracy. Kto pamięta ten wie. Był taki pies, z włóczki, który w piątek opowiadał bajki w telewizorze – był nieprawdziwy. Tak jak w Wiadomościach, czy innych programach o polityce i ekonomi, tyle tylko, że ten uczciwie się do tego przyznawał, że to bajki.
I ja się przyznam to poniżej to bajka, ale jak każda ma w sobie ziarko prawdy. Jakie? Zobaczycie później…
Mistrz osiemnastu broni
Mieszkańcy niewielkiej wioski nękani byli przez bandytów z sąsiedniej miejscowości, którzy regularnie odbierali im część zbiorów. Władze, co jakiś czas urządzały akcje łapania bandytów, ale bez większego rezultatu, gdyż przekupieni urzędnicy zawsze wcześniej ich ostrzegali.
Mieszkańcy wybrali więc najsilniejszego z wioskowych młodzieńców i wysłali go po naukę sztuki walki do mistrza znanego jako Mistrz Osiemnastu Broni, wyposażając go w zapasy ryżu, którymi miał zapłacić za naukę.

Mistrz Osiemnastu Broni przyjął zapłatę i obiecał nauczyć młodzieńca wszystkiego co sam umie. Na początek kazał swemu nowemu uczniowi napełnić misę wodą, i klepać powierzchnię wody, aż w misie nie będzie już wody. Uczeń miał to powtarzać wielokrotnie raz za razem. Minęło wiele dni, podczas których uczeń powtarzał tylko to jedno ćwiczenie, cierpliwie czekając aż mistrz zacznie go uczyć czegoś więcej. Minął rok. Uczeń postanowił zapytać mistrza, czego będzie się uczył w drugim roku. Mistrz nadal kazał mu klepać powierzchnię wody. Minął drugi rok. Uczeń znów zapytał, czego będzie uczył się dalej, a mistrz znów polecił mu wykonywać tylko to jedno ćwiczenie. Minął trzeci rok. Uczeń był już całkowicie przekonany, że teraz rozpocznie prawdziwą naukę. Mistrz jednak, tak jak poprzednio polecił mu klepać wodę. Tym razem uczeń stracił cierpliwość.
– Ćwiczyłem przez trzy lata, wykonując twe polecenia, a ty nie nauczyłeś mnie jeszcze niczego. Dość! – krzyknął, jednocześnie uderzając otwartą dłonią powierzchnię wody w misie. Cała zawartość misy została opróżniona przy pomocy tego jednego klepnięcia. Uczeń znieruchomiał, kompletnie zaskoczony. Mistrz uśmiechnął się i powiedział:
– Nauczyłem cię wszystkiego, co sam potrafię. Możesz już wrócić do swojej wioski.
uczta (czyli melanż)

Gdy młodzieniec wrócił do wioski, urządzono na jego cześć wielką ucztę, zapraszając także mieszkańców sąsiedniej wioski, by przekazali bandytom wiadomość, że jeden z młodzieńców pobierał nauki u Mistrza Osiemnastu Broni i sam jest teraz Mistrzem Osiemnastu Broni. Rozstawiono wiele stołów, zastawionych jadłem, sadzając młodzieńca na honorowym miejscu. Obok przygotowano różne rodzaje broni. Po uroczystym powitaniu i toastach poproszono młodego Mistrza Osiemnastu Broni, by wybrał jakąś broń i zademonstrował posługiwanie się nią. Młodzieniec zaczął się wymawiać, jako że nigdy nie uczył się walki bronią. Wtedy jego ojciec zaczął mu wyrzucać, że cała wioska złożyła się na jego naukę, a on ich tak traktuje, nie chcąc zademonstrować co umie. Młodzieniec szybko powstał i krzycząc:
– Ale ja naprawdę nic nie umiem ! – uderzył w stół. Rozległ się huk i stół rozpadł się na dwie części. Ojciec młodzieńca i pozostali mieszkańcy wioski zaczęli go uspokajać, mówiąc, że nie musi już niczego demonstrować, bo jego umiejętności są oczywiste.
Od tej pory bandyci nie nękali już wioski, której bronił Mistrz Osiemnastu Broni. Także jego synowie i wnukowie cieszyli się ogromną sławą, jako Mistrzowie Osiemnastu Broni.
słowo dla wytrwałych
Wytrwałych czyli tych którzy przeczytali. Bo to bądź co bądź długi tekst był.
Bajka ta ma kilka znaczeń. Po pierwsze to pochwałą długiego i konsekwentnego treningu, takiego bez ciągłych zmian tego co ćwiczymy. Po drugie zauważcie, że uczyń nie neguje zbyt często nauk mistrza… ten każe mu klepać wodę i uczeń tak właśnie postępuje. Niestety zbyt często odrzucamy nauki, ponieważ wydaje nam się, że to co nauczyciel stara się nam przekazać to nie jest to i ćwiczyć powinno się inaczej. Jeśli ufamy naszemu trenerowi, to musimy także ufać jego metodyce treningowej, jeśli nie szukajmy dalej.

I jeszcze jedną rzecz możemy wyczytać z tej bajki. Prawdziwy trening nie jest widowiskowy. Ale widowiskowe są jego efekty. Dobrze że cokolwiek.
Organizuję wyjazd treningowy do Chin (Guangfu 2024).
Jeśli podoba Ci się moja działalność – możesz zostać moim mecenasem! Postaw mi kawę (kliknij obok).
Dziękuję.
Bajka byłaby tylko bajką, gdyby nie fakt, że osobiście spotkałem się z ćwiczeniem uderzania otwartą dłonią w wodę. We wspomnianej praktyce należy uderzać w wodę otwartą dłonią z wyobrażeniem że woda jest bardzo gorąca, co powoduje, że w chwili kontaktu bardzo szybko cofamy rękę. Trochę to przypomina picie wody przez psa, który to uderza językiem w powierzchnie wody i „zabiera” do pyska powstały w ten sposób słup płynu. Efekty takiego treningu są bardzo podobne do ćwiczeń ze świecą. No może z tą różnicą, że po świecy nie ma tyle sprzątania i Danusia nie chodzi zła jak osa ;).

Lubię tę historyjkę, YJM opowiadał? Analogia z psem pasuje również do jednej z zasad wyrażonej powiedzeniem „quan yi chu bu kong hui” czy jakoś tak, że jak ręka wychodzi z uderzeniem, nigdy nie powinna wracać na pusto. Znaczy się powinna zahaczać, uderzać lub chwytać w drodze powrotnej 😉
Znalazłem to kiedyś w necie.
To z rękoma zawsze tłumaczyłem Młodemu jak szedł na randkę. Bardzo dobra zasada bardzo dobra. Choć to wyższa szkoła jazdy jest.
Dopisze się na steli w Baodingu :>
smutne to ze ci ktorych uwazamy za mistrzow moga byc tylko pozorantami, chocby najbardziej skutecznymi
Czasem potrzeba lat żeby to odkryć, ale natura pozoranta zawsze się ujawni. Jeśli ktoś buduje swoją wielkość na kruchych podstawach bądź ich braku – to nie da się tego do końca ukryć za fasadą marketingu i socjotechniki.