Tak, tak. Google są bezlitosne. Fakt, że moda na Tai Chi już się skończyła jest bezdyskusyjny. Widać to na salach treningowych. Większość z nich świeci pustkami. Są oczywiście takie szkoły, które nadal są pełne, ale wierzcie mi, że temat nie jest już tak modny jak kiedyś. Najbardziej martwi mnie fakt, że ogólnie coraz mniej jest ludzi młodych – czyli mało, że jest nas coraz mniej, to na dokładkę robimy się coraz starsi. Wymieramy. Jak jakie dinozaury nie przymierzając…
Długo się zastanawiałem jak oszacować jak duży jest spadek zainteresowania ćwiczeniem. Bez dokładniejszych badań oczywiście, bo na przeprowadzenie takich, to już mnie nie stać. Z pomocą przyszedł mi wujek google – okazało się, że wśród jego przepastnych zasobów narzędzi jest też takie, które pokazuje trendy jakie panują wśród internautów.
Zapodałem więc raport o zainteresowaniu słowem „Tai Chi” na przestrzeni ostatnich dwunastu lat. Wyniki są jednoznaczne…

Wykres obejmuje tylko i wyłącznie dane z wyszukiwarek z terenu Polski. Jeśli przyjmiemy rok 2014 za 100%, to obecnie częstotliwość występowania tego hasła wynosi 14% czyli zainteresowanie spadło ponad 7 razy. Ja wiem, że istnieje wiele stopni kłamstwa. Jest kłamstewko, kłamstwo, obietnice polityków i największe w tym towarzystwie – statystyka (ja uważam, że największym kłamstwem jest odpowiedź na pytanie : „Ile wydałaś na tę bluzkę kochanie?”). Musielibyśmy porównać te wyniki z innymi danymi, np. z ilością stron o Tai Chi w webosferze, fajnie byłoby też poznać zmiany w strukturze wiekowej odbiorców.
popularność Tai Chi

Interesujące dane pojawiły się w innych tabelkach. Oto zestawienie słów kluczowych. Wynika z nich, że najczęściej szukamy informacji o Tai Chi w Warszawie. Innymi popularnymi ośrodkami jest Wrocław i Poznań. Czuję się trochę odpowiedzialny za te wyniki. Sam często poszukuję różnych zajęć w Warszawie.
Widać też, że spora część zainteresowania przypada na poszukujących filmu „Tai Chi Man”. Gdyby nie ten film spadek zainteresowania frazą byłby jeszcze większy.
Zapytałem jeszcze o strukturę terytorialną zapytań, czyli skąd pada najwięcej zapytań? Rozdzielczość jest słaba, z dokładnością do województwa. I tu szok: województwo mazowieckie dopiero na trzecim miejscu, za łódzkim i dolnośląskim (na pierwszym miejscu). Wygląda na to, że Ślązacy i Łodzianie interesują się co słychać w Warszawie. Statystyka potrafi jednak doprowadzić do koszmarnych wniosków.
I tyle rozważań przymulonych lekami na alergię, która w tym roku jest szczególnie upierdliwa 🙁
W dolnośląskim nie ma Ślązaków 😉
no co Ty? to dlaczego jest dolnoŚLĄSKIE
to historia,tam teraz jeno dzicz 🙂
Już myślałem, że wpisałeś frazę „hard+action+ebony” i wyrzuciło Ci formę z łopatą stylu Zhaobao 😉
Może nauczyli się pinyinu i wpisują „taijiquan” a Ty panikujesz 🙂
sprawdzałem – zapytania Taiji i Taijiquan praktycznie nie funkcionują.
WHO diagnozuje pojawienia się grypy na podstawie ilości pojawiających się zapytań o środki przeciwgrypowe. Chciałem iść z biegiem czasu
Rozumiem. Dobry pomysł. Sprawdź, czy „konchowanie uszu metodą Indian Hopi” też dołuje. Będziemy mieli przegląd całej branży 😉
BTW w ostatni piątek na Polach panie ćwiczyły jakiś chi kung.
Panie wiem od kogo… będą tam ćwiczyć do końca września. Ale dużo miejsca nie zajmują.
Jeszcze z dwa tygodnie i ja wrócę na pola powinno już przestać pylić.
No obserwując coraz częściej zapytania kobiet jak wyjść za mąż po trzydziestce ,można wywnioskować że jesteśmy na wymarciu 😉
Największą popularnością CMA cieszyły się wtedy, kiedy jeszcze nie było wujka Google 😉
Obecnie gdy mozesz latwo i szybko zweryfikowac dzieki mediom wszystkich nauczycieli i mistrzow widac potege przekazow ustnych i legend. I wszelkie energie i wysokie loty okazuja sie tylko fatamorgana. A efekty zdrowotne w podobnym wymiarze przynosi kazdy regularny wysilek fizyczny.
Trochę się zdziwiłem. Sprawdziłem też inne sztuki walki i tendencja wszędzie jest podobna. 🙁
Podział terytorialny o którym piszesz powyżej dotyczy raczej hasła „Tai Chi”, a nie „Tai Chi Warszawa”. Jak wpisałem to drugie, to mi wyskoczyło jednak tylko „mazowieckie 100”.
A Łódź na drugim miejscu mnie ogromnie cieszy, bo nie będę ukrywał, że wkładam mnóstwo energii w promowanie Tai Chi w tym mieście 🙂
KO, doskonale wiesz, że ten komu dane jest studiować prawdziwe, śmiercionośne TAI-CHI, nie pyta w Internecie, gdzie znaleźć dobrą szkołę, tylko jest w największej tajemnicy zapraszany listem w czarnej, zalakowanej kopercie, którą wręcza mu na bazarze milcząca Tajka, a następnie musi przejść złożoną ścieżkę inicjacyjną, która daje szansę na przetrwanie tylko najlepszym. 😉
P.S.: Poza tym zdrajcom, którzy mimo ślubów milczenia, ośmielili się wpisać święte słowa do wyszukiwarki internetowej już wyrwano języki i połamano palce. 😉
Świat na psy schodzi! A gdzie napisy pojawiające się na jędrnych piersiach obficie wodą polewanych? JA SIĘ PYTAM GDZIE?!
Adaś – otworzyłeś mi oczy: ja dostałem w białej kopercie, zatem lipa 😀
Przy okazji zastanawia mnie tak duża ilość zapytań w 2004-2005 r.
Gdy to analizowałem wyskoczył mi film Tai Chi Master 2005: https://www.youtube.com/watch?v=ipaQAV5pHeQ
ale to chyba nie o to chodzi? 🙂
Może nie każdy w tym samym wymiarze, ale generalnie tak jest 🙂
Jest słabo. Jeden-dwa razy w tygodniu po około godzinie to za mało, żeby to dało efekty. A i słabe przykładanie się uczniów do ćwiczeń też nie pomaga. A w domu lub na podwórkach to już nie to samo. A i czas oraz motywację trudniej wygospodarować niż 20 lat temu.
Frekwencja największa jest zimą, w maju-czerwcu z kilkunastu osób robią się nawet dwie-trzy. Chociaż część wraca we wrześniu. Nie mam wiedzy czy tak w każdej szkole jest.
A i teraz spóźniony na zajęcia nie robi ćwiczeń za karę jak to drzewiej bywało (koledzy w 1990 opowiadali wrażenia z Kyokushinkai), tylko grupa i nauczyciel się cieszy, że ktoś jeszcze dołączył.
A tak w ogóle to fajny blog. Trafiłem przypadkiem i co jakiś czas zaglądam tu jak i na FB. Kilka interesujących rzeczy się dowiedziałem i na filmach obejrzałem.
Dzięki.
Z frekwencją wszędzie tak samo. Ale nie zgadzam się z Tobą jeśli chodzi o samodzielne ćwiczenie. To jest dopiero to.
Nie to samo co regularne chodzenie na _opłacony_, zaplanowany trening.
Samodzielne ćwiczenia dają efekt, zauważyłem to, ale trudniej o nie w moim przypadku niestety.
Trudniej, trudniej… a kto obiecywał że będzie łatwo, lekko i przyjemnie. Ale samodzielny trening jest cenniejszy.
Nie wolno uzależniać się od ticzerów, sal.
Najlepiej byłoby tak: ćwiczysz sam a z nauczycielem konsultujesz.
pozdr KO