Wypoczynek – jak trenować w przerwach między treningami…

Będzie trochę na zadany temat. Na jednym z ostatnich treningów padło takie zdanie: „Piszesz o trenowaniu, a napisz o wypoczywaniu”. Trudne. Jakbym umiał wypoczywać, to pewnie nie waliłbym co jakiś czas czupryną w klawiaturę siedząc w pracy. Z odpoczynkiem sprawa jest skomplikowana. Bo jak się urobić po łokcie, to wiemy. Wystarczy pójść do arbajtu i mamy z bańki. Wychodzimy śmiertelnie zmęczeni, albo z przepracowania, albo z poczucia zmarnowanego czasu, a często z obydwu powodów na raz.

zmęczenie… kiedy wskazówka zjeżdża nam na zero

Natomiast ze zmęczeniem jest jak z kacem.  Na pytanie jak uniknąć kaca, odpowiadam – nie przerywać picia. To  zdanie powinno zmienić nieco naszą optykę. Bo o ile trening to dla mnie teraz odpoczynek po pracy, to kiedy praca nie wysysałaby ze mnie życia, męczyłby mnie trening, a wypoczynek przywracałby mi siły. Obecnie czuję, że w tej całej układance brakuje jednego elementu. O ile w czasie treningu odpoczywam od pracy (przynajmniej psychicznie), to ciało męczy się w jednym i drugim przypadku.

zmęczenie = brak przyjemności z treningu

Ale nie oszukujmy się – Tai Chi, z taką częstotliwością z jaką je uprawiamy, specjalnie męczące nie jest. Oczywiście, trzeba uważać na kolana i plecy. Szanse na kontuzje zawsze jakieś są. Ale żeby trzeba było stosować jakiś specjalny plan regeneracji mięśni czy roztrenowania? To już chyba nie. Wystarczy coś co wszyscy wiedzą – odpowiednia dieta, higiena i wystarczająca ilość snu.

BTW. Taka historia mi się przypomina. Koleżanka opowiadała jak to jej dziadek, jeszcze pod Lwowem, poszedł do lekarza. W rodzinie święto, bo to przecież niecodzienne było (zupełnie jak my teraz, tylko że oni nie potrzebowali chodzić, a my nie możemy się dostać 🙂 ). Poszedł więc, lekarz go osłuchał, postukał i dał taką oto receptę: „Ograniczyć picie alkoholu i palenie tytoniu. I ogólnie dobrze się prowadzić”.

tak wyglądamy w pracy. Teraz rozumiecie co oznacza powiedzenie, że szef nas podkręca 🙂

To wszystko oczywiście na piśmie. To może robić za uniwersalną recepturę na zdrowie. Dodałbym jeszcze, żeby się nie przejadać (ówczesny lekarz wiedział, że na kresowych wsiach przejadanie się raczej nie wchodziło w grę) i mamy ponadczasową recepturę na utrzymywanie ciała w dobry stanie.

Jak pisałem temat trochę zadany, a ja ze trzy razy do niego podchodziłem. I zawsze wychodziły mi za poważne teksty o teorii sportu. A przecież żaden ze mnie teoretyk sportu, a praktyk też bardziej hobbistyczny. Więc kasowałem tekst za tekstem niczym grafoman, którym to niewątpliwie jestem. Aż wreszcie pomyślałem sobie, że zamiast pisać o czymś, o czym pojęcia nie mam, to może podzielić się jakimiś własnymi doświadczeniami.

Więc proszę, dzielę się.

15-minutowe drzemki

zwierzęta rozumieją potrzebę snu i intuicyjnie ją realizują

Historia pochodzi z czasów, kiedy jeszcze częściej niż obecnie, jeździłem na różne obozy treningowe poza miejscem obecnego zamieszkania. Onegdaj częstym moim towarzyszem w pokoju był Marek – capo di tutti capi lubelskich YMAAowców. Dobrze nam się razem mieszkało. Czas dzieliliśmy pomiędzy trening i dyskusje do późnej nocy, okraszone spożywaniem „niewielkich” ilości płynów opatrzonych banderolą (no, chyba że przyjechał Arek). O drugiej w nocy Marek zawsze zarządzał capstrzyk, bo przed szóstą wstawaliśmy na pierwszy trening. W związku z prowadzeniem ożywionego życia treningowo-towarzyskiego, mimo substancji dopingujących, zawsze chodziliśmy niedospani. Wszyscy – poza Markiem, który stosował 15 minutowe drzemki.

Kiedyś go spytałem, o co tu chodzi? Piętnaście minut wystarczy? Czemu nie 20, albo godzinka? I usłyszałem, że taki 15 minutowy sen potrafi zresetować umysł, a w przypadku, np. minut 20, wybudzimy się ze snu w takiej fazie, że będziemy jeszcze bardziej zmęczeni niż przed. Spróbowałem. Później doczytałem, iż regularne drzemanie znacznie obniża poziom kortyzolu (hormonu stresu) w organizmie, a to poprawia samopoczucie i możliwości fizyczne (a więc Panowie, przed randką – 15 minut snu 🙂 ). Po jakimś czasie skojarzyłem, że mój były teść stosował taką samą taktykę przed każdą imprezą w stylu: imieniny, sylwester itp. I musicie wiedzieć, że imprezy w jego wykonaniu kończyły się nad ranem, a on rzeczywiście  był cały czas w świetnej kondycji.

wypoczynek po treningu

do drzemki lepiej jednak się czymś przykryć

Wróćmy do Marka – jak on to robił? Kładł się na plecach, przykrywał oczy ręką i zasypiał. Po 15 minutach odzywał się budzik i już. Później stosowałem ten myk wiele razy. Ale jak zasnąć? I tu znów przypomniały mi się praktyki, o których uczyłem się na różnych treningach.

Oto pierwsza z nich: Leżąc wyobrażamy sobie, że nasze ciało robi się ciężkie, tracimy nad nim kontrolę i zapadamy się w ziemię/łóżko/cokolwieknaczymleżymy. Pomaga, a oprócz tego jest to fragment praktyki służącej rozluźnianiu ciała rodem z Sistiemy. Tam leżeliśmy i staraliśmy się rozluźnić całe ciało, by potem napiąć jedną wskazaną przez instruktora część ciała (np. lewy pośladek). Oczywiście, jeśli wcześniej nie uśniemy.


1

Jeśli podoba Ci się moja twórczość i chciałbyś mnie wspomóc w realizowaniu pasji ćwiczenia i propagowania Tai Chi możesz mieć w tym niewielki udział.
Postaw mi kawę (kliknij obok).
Dziękuję.


Druga metoda skupiająca się bardziej na pracy z wyobrażeniami: Wyobrażamy sobie, że nasze ciało to wielki kocioł wrzącej wody. Potem wyobrażamy sobie, że na kocioł pada śnieg i ta woda, wraz z garnkiem, się wychładza, aż do pełnego zamrożenia. Zimna nie poczujemy, bo jeśli zrobimy to pod ciepłą kordełką, to w pewnej chwili odlecimy.

I proszę, długo nie wiedziałem jak napisać tekst o wypoczynku, bo starałem się zrobić go bardzo obszernie, a jak zdecydowałem się na opisanie drobnego aspektu – to poooszło ponad miarę.

Wracając do drzemek – w necie znajdziecie mnóstwo wiadomości na ten temat. To, jak działa, jak się do tego przygotować? Są ciekawostki w rodzaju np. „kofeinowa drzemka”. Tam zapraszam. Sami zobaczcie… ja idę się zdrzemnąć. Dobranoc

2 komentarze do “Wypoczynek – jak trenować w przerwach między treningami…”

  1. Bardzo dobry tekst. W zasadzie nic dodać, nic ująć.
    W ciągu dnia szukam chwili żeby absolutnie nic nie robić. Takie „odrętwienie” nazywam medytacją, koncentracją lub wizualizacją (jak zwał, tak zwał). Natomiast przed pójściem w kimono polecam uczniom / znajomym „sztuczkę”, którą pamiętam jeszcze z lat 80 – tych. Leżąc wygodnie w łóżku należy intensywnie myśleć o stopach. Teoria jest taka, że krew odpływa z mózgu i ułatwia odprężanie / zasypianie. Tu zacytuję fragment swojego artykułu, a mówiąc ściślej wypowiedź Wu Tunana (ucznia Wu Jian Quan’a):

    „”Ostatnie odkrycia w fizjologii, nauki zajmującej się mózgiem dowiodły, że pod kontrolą naszego umysłu znajdują się nie tylko mięśnie wprawiające ciało w ruch. Poprzez skupienie uwagi na określonych częściach ciała i myślenie o tym w odpowiedni sposób już dzięki krótkiemu okresowi treningowemu – przy wykorzystaniu biologicznego sprzężenia zwrotnego – określone wewnętrzne działania mogą podlegać naszej kontroli, a także mogą być one wywoływane. Zjawisko to zostało zaobserwowane już dużo wcześniej i było wykorzystywane przez mistrzów Taijiquan setki lat temu. Jednym z eksperymentów przeprowadzonych w ostatnich latach na zachodzie było zwiększanie i zmniejszanie temperatury koniuszka palca samą siłą umysłu. Jest to rezultat zamykania i otwierania naczyń włoskowatych tylko przy pomocy samego myślenia o tym. Jest to naukowe wyjaśnienie lekkiego rozszerzania i mrowienia często odczuwanego przez praktyków Taijiquan, kiedy ich umysły są skupione na dłoniach lub koniuszkach palców. Czasami, można odczuć także strumień ciepła przebiegający przez określone partie ciała w czasie wykonywania pewnych ruchów. Jest to spowodowane rozszerzeniem większych naczyń krwionośnych, co umożliwia przepływanie przez nie większej ilości krwi. Chociaż szerokie zrozumienie Qi dalej jest tematem naukowych spekulacji i nie wiadomo, co powoduje ciepło i mrowienie (swobodny przepływ krwi, Qi, czy też te dwa czynniki razem), to jednak najważniejszą rzeczą jest to, że praktykowanie Taijiquan w oparciu o zasadę kierowania Qi poprzez umysł i doprowadzenie do swobodnej cyrkulacji tej energii w ciele wspaniale oddziałuje na nasze zdrowie i długowieczność”.

    Zatem dobranoc.

    Odpowiedz
    • Dzięki za tak obszerną wypowiedź. Fajna sztuczka na zasypianie. Wczoraj ją przetestowałem – działa. Dopisuje ją do swojego zestawu pod nazwą „słupska metoda na bezsenność”.

      Odpowiedz

A co Ty myślisz na ten temat? Dodaj komentarz