Kanał Królewski, zwany także Kanałem Piaseczyńskim. Dlaczego? Nie wiem, gdyż na pewno nie prowadzi do Piaseczna. Zresztą po co miałby tam prowadzić? Kanał Królewski, to teren na tyłach Stadionu Legii (wzdłuż jego południowej trybuny – czyli tam, gdzie zasiadam jeśli jestem na meczu). Został zaprojektowany i zbudowany jako element „małej architektury” (hmm 820 metrów długości na 25 szerokości) za czasów Augusta II Mocnego, który używał stojącego na skarpie Pałacu Ujazdowskiego jako podmiejskiej siedziby. Gdzie zatem było miasto kiedy to były przedmieścia? Królem August był raczej kiepskim, ale ponoć miał krzepę w łapie – łamał podkowy i zwijał cynowe talerze w rurkę. Teraz świstak zawija w sreberka i nikt z niego króla nie robi. Ot, znak czasu.
W każdym razie Auguś spotkał nudzącego się ogrodnika i powiedział, żeby ten wykopał rowek stąd do niedzieli i tak powstał kanał. Ogrodnik z nudów wydłubał drugie co do wielkości parkowe oczko wodne na świecie, w XVIII wieku oczywiście. Potem armia carska go użytkowała, potem zrobiono z tego otwarty dla wszystkich park. Kiedy powstała Wisłostrada, miasto odsunęło się od rzeki i tym samym od parku.
Jak tam trafiłem? Ano jak się w tygodniu siedzi na delegacji, to w weekend aż człeka trzęsie, coby na trening pojechać. Sobota rano, więc Lao Jia w Łazienkach. Niestety poprzedniego dnia w telewizorze leciał Kill Bill – film, który mnie hipnotyzuje. Skończył się o 2:30. I tak, po kilku godzinach snu, wskoczyłem w autobus i hajda do Łazienek. I, niestety, przysnąłem – koniec końców, jak tylko zamajaczył mi stadion Legii, wysiadłem niczym na mecz.
Kiedy zrozumiałem gdzie i po co jadę, autobus już odjechał. Chcąc nie chcąc skróciłem drogę właśnie przez park leżący wzdłuż kanału. Już po kilku krokach odkryłem treningowy potencjał tego miejsca. Na jednym z drzew dwóch gości wiązało taśmy TRX (znajoma krosfitówka nazywa to Tirex). To fajne, ale i wymagające fizycznie taśmy, które pozwalają na wykonywanie skomplikowanych ćwiczeń na różne partie mięśni. Ograniczeniem jest w zasadzie tylko wyobraźnia, choć w początkowej fazie ćwiczeń dobrze jest skorzystać z rady bardziej zaawansowanego instruktora. Krzywdę raczej trudno sobie tym zrobić, bardziej chodzi o dobre wykorzystanie sprzętu.
Ale najwięcej ćwiczących to byli biegacze, i to nie tylko zwykli joggingiści, ale i ludzie ćwiczący mocniej, może to legijna sekcja biegacka?.
Bieganie w tym miejscu ma swoją historię. Ponoć bardzo często można tu było spotkać truchtającą drużynę Legii. Z opowiadań wynika, że biegali ten dystans za karę (razem to prawie 2 km). Bardzo łatwo jest dyscyplinować biegających. Wystarczy kontrolować ile razy zawodnik przekroczy linię startu, tam się nie da oszukać, chyba żeby pluskać się w zimnej wodzie.
Kanał królewski
Całości obrazu dopełnia jeszcze plenerowa siłka. Nie jest to zwykła instalacja, jakich dużo już w Wawie widziałem. Nie jest to też getto work out jakie stoi np. w Parku Skaryszewskim. Brak jest tam siłko-podobnych instalacji. Są za to… ale sami zobaczcie…
Reasumując… zupełnie przypadkiem, dzięki Kill Billowi (part łan) znalazłem fajne miejsce, z dobrym backgroundem (Legia i te rzeczy). Szkoda tylko, że dojazd mam kiepski. Ładnie tam i, o dziwo, praktycznie nie spotkałem tam osób niećwiczących.
1
Jeśli podoba Ci się moja twórczość i chciałbyś mnie wspomóc w realizowaniu pasji ćwiczenia i propagowania Tai Chi możesz mieć w tym niewielki udział.
Postaw mi kawę (kliknij obok).
Dziękuję.
Na koniec reszta fotek z kategorii, inne bez większego związku.
Ciekawa ptica. Może jakiś artykuł na jej temat? 😉
Ta. Sikorka na rowerze? Niestety, nie dogoniłem.