System(a) of a down

Czytałem opracowanie mówiące o tym, że Sistiema to program rządu Rosji polegający na tworzenie bojówek na zachodzie Europy. Nie chcę rozwijać tego tematu, bo polityka to zupełnie nie mój konik. Stwierdziłem jednak, że Polska to nie Europa Zachodnia, nic mi zatem nie grozi — spokojnie mogę pojechać na seminarium rosyjskiej sztuki walki. Już od jakiegoś czasu wybierałem się na treningi organizowane przez Systema Mazovia, ale zawsze coś ciekawszego się działo. Tym razem jednak gospodarzem treningu był Andrej Kafara, instruktor z Czech, taki tutejszy capo di tutti capi. O dziwo, krótki research po necie i… Nic nie znalazłem. Dobrze się kryje albo miałem zły dzień. Niemniej jednak dużym plusem jest to, że świetnie mówi po polsku. Nawet kiepska akustyka sali nie przeszkadzała.

Andrej Karafa – ten z szablą, duży chłop z dużymi pięściami, ale pierwsze wrażenie spoko

Andrej Karafa

Tak więc w sobotni poranek zapakowałem do plecaka termos z herbatą i pojechałem na trening. Już pod szkołą okazało się, że pierwszym problemem było znalezienie wejścia. Tu przydało się moje przygotowanie partyzanckie, zobaczywszy bowiem dwóch gości w spodniach z kamuflażem, wiedziałem że jestem blisko celu. Przeczucie mnie nie myliło, wystarczyło zachować bezpieczny dystans, a chłopaki zaprowadzili mnie prosto do szatni. Trzeba wiedzieć, że kamuflaże to ulubione ciuchy sistiemowców. Na szczęście nie byłem jedyny w czarnych gaciach. Nie żebym się przejmował modą czy konwenansami, ale taka różnica w ubiorze ściąga na człowieka ogień snajperów.

W szatni na dzień dobry spotkałem znajomych z YMAA-owskich sal. „Fajnie, że wpadłeś. Zobaczysz, to jest esencja Tai Chi” – zachwalał kolega. Cóż, powiem szczerze, Tai Chi to ja mam na co dzień. Na razie mi wystarcza, dziś nastawiłem się na Sistiemę. Nie po to wyłaziłem z ciepłego wyrka na grudniową zawieruchę, żeby jeszcze jedno Tai Chi oglądać. Na szczęście prowadzący chyba nie podzielał zdania kolegi i zrobił dobre zajęcia.

Dość żartów. Lubię robić nowe rzeczy. Bardzo często są tam robione ćwiczenia, z którymi mam problemy. To ustawia właściwą optykę. Mocno wpływa na ego. Jakby nie było, ego to jeden z naszych najtrudniejszych przeciwników. Złośliwe to to, zajadłe i bystre, wie jak człowiekowi w głowie zamieszać. Tu początek był właśnie był oczyszczający. Wszystkie te turlania się po ziemi obnażają sztywność w moich plecach i kilka innych problemów.

tylko proszę, bez religijnych skojarzeń. Po prostu trening.

Sistema

Andrej stwierdził, że ludzie się obijają i mało ćwiczą samodzielnie i że on nie będzie tu poprawiał podstawowych umiejętności, szkoda czasu. Przejdziemy do innych rzeczy. Będę szczery, nie musząc się dalej ośmieszać w parterze — odetchnąłem. Ośmieszanie się w pozycji wyprostowanej jakoś łatwiej mi przychodzi (to chyba był jeden z ważniejszych powodów powstania homo erectus).

Co było dalej, to już w skrócie. Było multum ćwiczeń z kijem (takim średnim, tak do gardła – czyli od szczotki) nie jako broń, ale jako pomoc naukowa. I to mnie ucieszyło, bo do tej pory to ja to tylko na YT widziałem. Zawsze brakowało mi dokładnej instrukcji na żywo kogoś kompetentnego. I żem doczekał (w przeciwieństwie do Jasia, co nie doczekał). Było jeszcze kilka ćwiczeń bez kija, równie fajnych i pożytecznych. Nie będę dokładnie opisywał. Tradycyjnie, trzeba było być i samemu zobaczyć.

można? można!

Podsumowując zatem tę część tekstu. Warto było pojechać, do tej pory w dziale „Gdzie ćwiczyć w Warszawie”nie pisałem o Sistiemie. Teraz byłem, spróbowałem i mogę polecić z czystym sercem. Mam nadzieję, że pod nieobecność Andreja zajęcia również stoją na tak wysokim poziomie. Pewnie to jeszcze sprawdzę i dam znać. Nawet muza mi nie przeszkadzała. A leciała dobrze mi znana play lista z YT, lubię takie wschodnie bity. Tylko wycinam z niej Tulię. Nie wystarczy być zwycięzcą łapanki na przegranych w turnieju Eurowizji, żeby dało się tego słuchać. Oprócz tego pozazdrościć frekwencji i zaangażowania. Brakowało mi tylko przerwy (zajęcia trwały cztery godziny). Nie chodziło o zmęczenie fizyczne, to nie jest trening, który ma zabić, ale pod koniec trochę koncentracja mi siadała. Choć to może też była metoda treningowa?

ćwiczenia z kijem

zdjęcie grupowe. Jestem…

Słów kilka powiedzieć trzeba o dość popularnej opinii o jakichś korelacjach Sistiemy i Tai Chi. Cóż. Złudne podobieństwo metod i fakt, że instruktor namawia do ćwiczenia powoli, nie oznacza, że to ma z Tai Chi coś wspólnego. Tai Chi i Sistema to inne metody uczenia z grubsza tego samego. Czasami niektóre metody są wręcz identyczne. Miałem takie przebłyski tego dnia. Były ćwiczenia, które dokładnie tak samo ćwiczyliśmy w Brennej, było coś, co w prawie tak samej formie ćwiczę, kiedy praktykuje Tai Chi Hao. Z kijem ćwiczyłem rzeczy, które normalnie robię z kulą (jeśli mam pod ręką chętnego partnera). Opowiadanie, że „na Tai Chi tego nie ma” już mnie tylko śmieszy (choć nadal nieco drażni). Dziwne, bo w moim jest i mnie nikt nic nie zabrania. Naprawdę nie ma problemu, żeby poćwiczyć. Ale może ja jakiś dziwny jestem. Myślę, że adept Sistiemy byłby świetnym partnerem do ćwiczenia zastosowań do formy, pod warunkiem, że miałby otwartą głowę i nie chciałby niczego udowadniać. A tego każdemu (i sobie) życzę.

krzywym okiem KO

to co? może trochę limbo?

PS. W kwestii różnicy w pisowni Systema/Sistiema. Jest to zaszłości z dawnych czasów wynikające z różnicy w transkrypcji. Osobiście wolę pisane przez „i”, ale widzę, że obecnie przeważa pisownia przez „y”.

Wszystkie zdjęcia by FB Systema Mazovia.

9 komentarzy do “System(a) of a down”

  1. KO powinien „zdjąć” tych dwóch w kamuflażach jak wartowników. Wiesz, nie śmiertelnie oczywiście, ale tak dla ustalenia hierarchii 😉 To jak KO kupi już gacie w ciapki, ja przyniosę szaszkę, Cardio modlitewnik obrządku wschodniego i możemy działać. Do walk będziemy wystawiać Rafała z Bolechowic ;]

    Odpowiedz

A co Ty myślisz na ten temat? Dodaj komentarz