Stare fotografie – Taniec Lwów część I
Nie będę się silił na naukowe dywagacje. Nie znam się na tym, widziałem kilka razy na Youtubie i to wszystko. Napiszę więc co myślałem i mam nadzieję, że ktoś może coś więcej napisze. Ja chciałbym przede wszystkim pokazać kilka starych fotek. Proszę więc mnie nie wyśmiewać za ostro.
Taniec lwów – niepoprawnie znany jako taniec lwa – to widowisko uliczne, w którym biorą udział dwie grupy ludzi przebrane za dwa lwy/smoki (każdy „animowany” przez dwie osoby) oraz jednego trzymającego srebrną kulę. I te dwa lwy (choć naprawdę bardziej mi się kojarzą ze smokiem) „walczą” ze sobą o to coś srebrnego. Na starych fotkach przemarsze takich lwów często są powiązane z pochodami ludzi ćwiczących kung fu. Stąd wywnioskowałem, że to coś na kształt brazylijskiej wojny szkół samby. Dwie szkoły walki „walczą” ze sobą o perłę przy pomocy tańca lwa. Pewnie nie o to chodzi.
Przejdźmy zatem do zdjęć, żebym nie musiał się dalej pogrążać i ujawniać własnej niewiedzy. O dziwo większość fotek jakie znalazłem pochodziły z lat 30-40 ze Stanów Zjednoczonych. Widać, że ten zwyczaj przyjął się w juesej, pewnie spodobał się białym amerykanom i stał się takim magnesem turystycznym. Pora na fotki

Na murach są już amerykańskie flagi. I z tej samej „sesji” zdjęciowej.

Klient bogatszy zajechał maluchem. Kiedyś usiłowałem wsiąść do polskiego fiata z lat 20. Qrcze jakie oni wtedy stosowali diety, a może samochody były tak drogie, że po zakupie nie stać było nikogo na jedzenie? Wróćmy jednak do fotek… Tu chłopaki wyglądają jak drużyna harcerska. A samochód… teraz takie koła to majątek.

Uwagę zwraca to, że ludzie bardziej zainteresowani są fotografem niż samym lwem i jeszcze zobaczcie te nogi wystające z łba lwa. To już są zwykłe spodnie od garnituru. Szybko im idzie amerykanizacja…

No tu już trochę zabawy, ten dym w tle prawdopodobnie pochodzi z petard. Ale że właściciel samochodu się nie bał?

Początkowo myślałem, że to knajpa, ale tyle broni na ścianach, chociaż… ale BTW ileż to czasu zajmowało tym paniom ułożenie tych fryzur?

I jeszcze dalej, a właściwie bliżej naszych czasów. Rok 1967. To już mogłem w tym uczestniczyć, gdyby nie to, że z Wawy żaden autobus tam nie jeździł. Na zdjęciu dłuuugi wieloosobowy smok oraz środowisko w sam raz dla kieszonkowców.
Żeby nie było, że tylko USA. Duża chińska diaspora pojawiła się też w Australii. W sumie nie ma się co dziwić. Ciepło, plaża, misie koala… i takie oto zdjęcie z tego więziennego kontynentu znalazłem. Trochę smutne – niczym fotki starych polskich zespołów rockowych. Czterech smutnych na tle muru.

Ale patrzcie na czapki, czy nie przypominają Wam czapek krakusów?
Szukałem dalej i znalazłem w końcu kilka fotek bezpośrednio z Chin. Widać, że i atmosfera inna, i ludzie na czymś innym skupieni.

Dowód na to, że taniec lwa jest jakoś związany ze szkołami sztuk walk, i następne…

… ale w opisie stoi, że to widownia. Chyba jakaś mafia, takie same kapelusze – nawet ten młody w prawym dolnym rogu (pamiętacie „Kapelusz pana Anatola”). Ja jeszcze lubię takie lampiony na kiju, jak ten w lewym górnym rogu.
Tyle na razie… zapraszam też na drugą część za jakiś czas. A w drugiej części będzie więcej zdjęć z Chin.
Fajne fotki, ale malutkie.. Wushi, to chyba bardziej zwyczaj z południa Chin stąd wcześnie trafił do USA. No i jakby związany mocno ze szkołami walki. Ponoć traktowany jako trening siły nóg i również jako sposób na cywilizowaną rywalizacją z innymi szkołami.
BTW, jeśli już, to raczej o hutuo bu chodziło, niż chuoding.. 😉
Niestety, tylko te ze stanów były duże. Reszta większa nie będzie. Ale w drugie części będzie sporo zdjęć dobrej rozdzielczości – Hutuo bu – już poprawiam
Zapomniałem dodać, że fotka z paniami w qipao też mi się najbardziej podoba. 🙂
Co prawda to nie Koreanki (chyba) i nie jest ich osiem a tylko dwie ale są całe Twoje.
podzielmy się 🙂