Stare fotografie – Taiji w Pekinie (1948)

Wiele osób wie, że uwielbiam stare fotografie. Takie jeszcze sprzed fotografii kolorowej. Niestety nie stać mnie na kolekcjonowanie takich perełek, a bardzo bym chciał mieć ich choć niewielki pliczek. Może w przyszłym życiu?

Takie fotki mają duszę. I mogę to udowodnić. Kiedyś aparaty nie miały banków pamięci na wiele wiele giga, pozwalających na pstrykanie bez sensu wszystkiego co jest wokół. Jak ktoś pstryknie setkę zdjęć tego samego, to na pewno jedno wyjdzie niezłe. Na 1000 – jedno bardzo dobre. A kiedyś było maksymalnie 36 klatek (a czasami nawet tylko jedna – przy fotografowaniu na szkle) i trzeba było się mocno zastanawiać czy warto jest uwiecznić to ujęcie czy nie. Zdjęcia były przemyślane. Była w nich uważność fotografa i to widać.

Fotki, które znalazłem, pochodzą z 1948 roku i zostały wykonane w Pekinie. Przedstawiają ludzi ćwiczących Taiji w parku o nazwie Tai Miao. Nie wiem jak wyglądają parki w Chinach, ale na pewno odbiega to od moich wyobrażeń.

Taiji w Pekinie
trening formy
Obrazek
… to najbardziej na park wygląda
Taiji w Pekinie
pewnie się zbłaźnię, ale mi to na styl Wu wygląda
Obrazek
…zapewne zakończenie formy.
images
…bardziej zaawansowany?

Ha, internet to jednak potęga… a wujek gógl jest bardzo pomocny, jeśli się go przyciśnie. Parkiem okazała się była świątynia położona w pobliżu zakazanego miasta (Świątynia Cesarskich Przodków).  W latach 20-tych XX wieku zaadaptowano ją na park miejski. Obecnie służy jako Ludowy Pałac Kultury.

A na koniec coś co lubię.  Czyli zdjęcie z ulicy, a dokładnie z targu na świeżym powietrzu. Też rok 1948. Wyobraźcie sobie, że te książki które leżą na ziemi teraz muszą być rzadkimi woluminami. Książki na fotce to prawdopodobnie coś więcej niż zwykła makulatura. Zwróćcie uwagę jak ci dwaj panowie je przeglądają. Otwierają je tak, żeby nie rozginać grzbietu. Szczególnie pan w kapeluszu. Tak otwierają książki  bibliofile i księgarze.  Choć z drugiej strony fotograf mógł zupełnie przypadkowo ująć tę właśnie chwilę. Może któraś z tych książek zawierała jakąś zapomnianą tajemnicę Taiji?

Obrazek
Targ na świeżym powietrzu
Za jakiś czas będą następne fotki 🙂 Nawet jeśli nie chcecie…

0 komentarzy do “Stare fotografie – Taiji w Pekinie (1948)”

  1. To chyba nawet nie to, że te zdjęcia były bardziej przemyślane, ale to, że jest w nich cały ładunek tego czego dziś nie ma. Tzn, że ma się świadomość, że tych ludzi już nie ma i stąd inaczej się te fotografie ogląda. KO akurat zwrócił uwagę na książki, ale o to samo chodzi. 🙂

    Odpowiedz
  2. Druga fotka od góry wygląda bardzo współcześnie. Tzn jakby wręcz jakiegoś fotobloga na wordpresie czy coś. Nie wiem, czy to kompozycja, czy głębia, ale robi na mnie takie wrażenie.

    Odpowiedz
    • Tak, ona tam nie pasuje. Nawet się zastanawiałem czy to nie jest jakiś błąd w opisie. Te drzewa i ukształtowanie terenu (facet jakby stał na grobli, brak jakichkolwiek zabudować w tle) nie pasują mi do byłej świątyni w środku miasta. Ale tego już się pewnie nie rozstrzygnie.

      BTW – Książki – oglądałem tą fotkę w powiększeniu b. interesujący jest sposób zszywania tych książek (do deseczki). Nigdy nie miałem w ręku czegoś takiego. Znalazłem wczoraj współczesną książkę o Aikido oprawianą właśnie tą metodą ale kosztowała 1900 PLN, Jestem trochę pod kreską więc odpuszczę sobie zakup 😉

      Odpowiedz
      • Nawet nie chciałem zarzucać temu zdjęciu autentyczności, choć teraz -jak zwróciłeś uwagę- to to drzewo centralne wyląda jak wklejone w ziemię.. 🙂 Sam kompleks świątynny był spory. To była świątynia przy Pałacu Cesarskim (Gugong) i jak widać na tej fotce niżej miała szpalery drzew, więc może pomiędzy jednym a drugim ją pstryknięto, albo nawet gdzieś po drugiej stronie muru..
        http://image33.360doc.com/DownloadImg/2011/08/0914/15521358_6.jpg
        (kompleks u góry, to Gu Gong, ten niżej, trochę z prawej, to wg mnie Taimiao)

        Odpowiedz
      • A, i jak się dowiem, że kupiłeś książkę za 1900zł, to dzwonię na policję. Za tę kasę leć do Pekinu i zjedz coś dobrego. 😉 BTW, jeśli cię interesują takie bibliotekarsko-introligatorskie rzeczy, to mogę Ci kiedyś pokazać jak się dokumentuje (do dziś) dokumenty księgowe w chińskich firmach.

        Odpowiedz
  3. Czy w opisach do zdjęć stało, że to wszystko to taiji? Dla zupełnych laików wszystko co „dziwnie wyglada” to taiji :). To zdjęcie pod którym napisałes o Wu trochę mi pachnie jakims neigongiem, to poniżej również. Ale niekoniecznie 🙂

    Odpowiedz
    • Tak. Pod wszystkimi był ten sam opis. Choć możemy założyć że ich autor nie koniecznie był w stanie odróżnić formy od nei gongów. Wszystko co powoli to taiji.

      Mnie to jednak pachnie formą.jaką swojego czasu trochę ćwiczyłem. Ale ja podobno mam skłonność do wyszukiwania wszędzie podobieństw 😉

      Odpowiedz
      • Ale te zdjęcia pokazują dobitnie, że moja obsesja (pozdrawiam Ge Ande 😉 ) „wyrzucania” za daleko przedniego kolana w gong bu była/ jest zjawiskiem dosć częstym 😛

        Odpowiedz
          • Wiesz co, ale jak oglądam fotki Wu Jianquana, to kolano jest bardzo poprawnie 😉 . Jest to wychylenie tułowia do przodu – co akurat mi się podoba – ale kolano nie jest przy tym wypychane. Nie wiem, ale wydaje mi się, że ludzie tak robią automatycznie (zwłaszcza początkujący), bo wydaje im się, że mają jakby „większy zasięg” . A jak jest w YMAA ?

            Odpowiedz
            • W YMAA rzut kolano musi być nad stopą. W swoim wychylenie goleń musi być prostopadła do podłogi. To jest chwila gdzie następuje przemiana.

              Odpowiedz
    • A, zapomniałem o starej fotografii cos napisać :). Otóż uwielbiam oglądać stare fotografie, mam trochę w albumach rodzinnych, które systematycznie digtalizuję – ale to już nie to samo :). Lubię grzebać się w starych zdjęciach Warszawy i miejsc, z ktorymi jestem w jakiolwiek sposób związany.

      Odpowiedz
        • No to u mnie najstarsza siega XIX w :). Mam (w zasadzie moja mama ma 😉 ) kilka sprzed I WŚ i kilkanascie sprzed II WŚ. II poł. XX w to w sumie wchodzimy już w dziesiątki. Kurczę, kiedys lubiłem (lubię, tylko dawno nie robiłem tego) siadać z winkiem i grzebać się w tych fotach rodzinnych, przypominając sobie do każdej z nich opowiadane przez moją śp. Babcię story. Bo przecież każde zdjęcie musi mieć swoją historię – tak jak i „duszę” 😉

          Odpowiedz

A co Ty myślisz na ten temat? Dodaj komentarz