Skra – nowe otwarcie

Tak, ta sama. Kultowa Skra. Miejsce, gdzie przez lata robiłem rzeczy różne, gdzie tak naprawdę zacząłem sam ćwiczyć. Gdzie poznałem Marka, Adasia i większość moich braci i sióstr. Stadion, o którym nasłuchałem się tylu opowieści, że to aż dziw. Gdzie widziałem Oszczepnika, Boginkę i innych. Tam, gdzie po raz pierwszy powiedziałem komercji „nie” i miałem szansę posmakować prawdziwej sztukii. To miejsce przeszło zmianę. Niczym u takiej Szelągowskiej, wpadli, zamknęli i powiedzieli, że będzie lepiej.

różne rzeczy się tu działy

SKRA przeszła ostatnio renowację i to dość gruntowną. Z dawna zapowiadaną. Z tym, że ja raczej jestem człowiekiem, który zmian nie lubi i nie bardzo mi się to podobało. No cóż, takie jest życie. Trzeba przyznać, że z tym terenem coś trzeba było zrobić, ale czy aż tak?

skra – treningowa mekka

I chociaż na Skrę jeżdżę już rzadko (Pole Mokotowskie mam lepiej skomunikowane), to zawsze się tam dobrze czułem. Od jakiegoś czasu część tego terenu została przywrócona do użytkowania. I jak jest?

i komu przeszkadzały treningi po zmierzchu?

Na pewno czyściej, na razie, bo niestety rzadko który właściciel psów respektuje nakaz prowadzenia pupila na smyczy, a to zazwyczaj generuje rozwój kupowca brązowego. Zresztą, samo pojawienie się ludzi z psami, to pewna negatywna zmiana. Obserwuję to na Polu Mokotowskim, gdzie na nowej części pojawia się ich więcej i więcej, i coraz więcej. Miał powstać wybieg dla psów, ale na mianiu się skończyło. Efekt – psy biegają luzem — zaglądają do plecaków, a nawet potrafią się na człowieka rzucić. Właściciele bardzo często mają to w życi.

tu kiedyś było boisko do plażowej siatkówki… to tu, nieopodal, zacząłem swoje samodzielne treningi

Drugi minus, to zamykanie terenu o dwudziestej. Why? Nie wiem. Latami było to otwarte 24h na dobę. Jeśli zamknięcie zabezpieczy przed amatorem nocnego piwka, to ja jestem szczupłym długowłosym brunetem…

nowa odsłona

może i ładniej, ale magii trochę brak – widok w stronę bieżni

A reszta zmian…. wycięli sporo drzew, usunęli WSZYSTKIE instalacje typu: drabinki, bramki, a nawet nową rzutnię do kuli… tego ostatniego zupełnie nie rozumiem. Wyparował też murek, na którym rozciągałem nogi. Została za to fontanna, niedziałałająca od ponad ćwierćwiecza i nie wierzę, że jeszcze kiedykolwiek ją uruchomili.

Dobrze, że zniknął rozpadający się budynek knajpy i stare ławki (choć może wystarczyłoby zmienić deski), ale bramki?

zniknęła rudera, została misa fontanny – widok w stronę Pomnika Lotnika

Tak więc co zrobiono? Nie pytam za ile? Po co się denerwować. Na pewno uzupełniono tę wyrwę na łuku bieżni – no szczególnie groźnie to ona nie wyglądała, na dokładkę tłuczeń na bieżni jest taki sobie. Usunięto też każdy kawałek starego betonu i zużytych istalacji (to akurat fajne) – przy okazji dostało się tym, które jeszcze długo mogły spełniać swoją rolę. A przy okazji pozbawiono to miejsce trochę charakteru. To ostatnie, to mam nadzieję przejściowe, bo jak wiadomo, o charakterze miejsca stanowią ludzie, którzy w nim się pojawiają. A Ci pewnie wrócą? Mam też nadzieję, że decydenci zrezygnują z zamykania terenu tak wcześnie, albo może im się znudzi?

stary duch?

SKRA gościła też nie byle kogo, na drugim planie mistrz Hong Zi Tien (choć on akurat nie był fanem tego miejsca)

Jak pisałem, już się tam nie pojawiam tak często jak kiedyś. Teraz, to tylko w dni kiedy uczę Wojtka Tai Chi. Idzie mu świetnie. Pewnie dlatego, że on sam często ćwiczy samodzielnie pomiędzy naszymi spotkaniami (a samodzielna praktyka, to klucz do sukcesu). To fajnie jest móc obserwować, jak ktoś się rozwija, a nie tylko przychodzi na trening (i jeszcze ma jakieś oczekiwania).

tam, między drzewami, to ja i Wojtek

Taka wizyta zawsze jest okazją, żeby skoczyć na niedaleką Bakalarską. Posiedzieć, pogadać (sami wiecie z kim), zjeść coś dobrego, kupić coś czego jeszcze nie jedliśmy. W nagrodę (nie wiem za co… ale było to very miłe) Jiuzhizy pokazał nam (tym razem była ze mną Danusia) najwęższy zaułek Warszawy i miejsce, w którym rośnie Yuka. Miejsce tak nieprzystające do otaczającej nas geopolitycznej rzeczywistości, że aż zazdrość bierze.

mmmmm… tofu, kraby, makaron, czosnek, zielone…

Na koniec odbyliśmy rytualną sesję zdjęciową… ku radości obserwującej nas pani. Według niej jesteśmy ludźmi nie mającymi depresji. Tak, w zasadzie gdyby każdy mógł w taki sposób spędzać czas, to nikt by nie miał depresji.

dogrywka

spokojnie, jesteśmy normalni i mamy na to papiery – boken vs legijny bicz
najwęższy zaułek Warszawy… ale z tym podpisem warte dużo więcej

Swoją drogą, ta wąziutka droga, to świetne miejsce do ćwiczenia tak zwanych defilad.

Tak się ćwiczy Tai Chi w Warszawie

7 komentarzy do “Skra – nowe otwarcie”

  1. Technika ze zdjęcia, to uderzenie nasadą dłoni w mostek przeciwnika stojącego za plecami. W formie nosi nazwę „jadeitowy pudel uspokaja Ukrainkę” 😉

    Odpowiedz
  2. Koniecznie muszę się wybrać! Może będę miał okazję „skopać tyłek” jakiegoś niesfornego właściciela psa 🙂

    Odpowiedz

A co Ty myślisz na ten temat? Dodaj komentarz