Miało być czasami o muzyce i dziś mam na to ochotę. A ochota przyszła mi ostatnio, kiedy siedziałem w pracy sam, bo koledzy moi w rozjazdach. A kiedy kotów nie ma – myszy harcują. Myszy, czyli ja. Mogę wtedy spokojnie puścić sobie muzykę. To nie tak, że słucham muzyki zamiast pracować. Stukam w klawisze z mozołem, kombinuję jak koń z pełnym wagonem węgla pod górę w Bełchatowie, a muzyka pozwala mi się odciąć od świata. Niestety moi koledzy tego nie rozumieją. Nie trawią mojej muzyki i vice versa, ja jakoś w ich gustach muzycznych nie znajduję sensu.
Teraz czasy takie, że naprawdę można znaleźć różne perełki i bez większego problemu słuchać, słuchać i słuchać.
Prison Songs
Cóż leciało przez większość dnia? Czarna muzyka z południa Stanów Zjednoczonych. Nie taka zwykła muzyka, tylko muzyka pracy.
Trochę historii. W latach 20-50. zeszłego wieku, czarna siła robocza dla niektórych stanów USA była bardzo ważna. Tworzono więc więzienia, bardzo często prywatne, i zapełniano je więźniami. Dla czarnych*1 były specjalne, nie było tam białych, poza strażnikami, bo raczej by nie przeżyli.
Cóż leciało przez większość dnia? Czarna muzyka z południa Stanów Zjednoczonych. Nie taka zwykła muzyka, tylko muzyka pracy.
Trochę historii. W latach 20-50. zeszłego wieku, czarna siła robocza dla niektórych stanów USA była bardzo ważna. Tworzono więc więzienia, bardzo często prywatne, i zapełniano je więźniami. Dla czarnych*1 były specjalne, nie było tam białych, poza strażnikami, bo raczej by nie przeżyli. Czarni na południu nie nadawali się do zbyt skomplikowanych prac, w większości byli niewykształconymi analfabetami i byli wykorzystywani do najprostszych prac: wycinali lasy, tłukli niczym Johny Rambo skały w kamieniołomach, układali tory kolejowe lub oczyszczali pobocza dróg stanowych z chwastów. Prowadzenie takich więzień było bardzo dochodowym interesem. Podobno zdarzały się przypadki kiedy „zapominano” wypuścić jakiegoś więźnia na wolność. O czarnego więźnia nie było trudno. Lista przestępstw była długa i nie było konieczne, aby czarni je popełniali. Można było powiedzieć, że zawód więźnia przechodził wtedy z ojca na syna.
Niech mi ktoś powie, że w Jułesej niewolnictwo zlikwidowano w 1863 roku, i że toczono o to największy konflikt zbrojny Ameryki Północnej, to nie uwierzę.
Więźniom pozwalano śpiewać, bo okazało się że wtedy potrafią dłużej i wydajniej pracować. Pozwalano też na to, by w każdej brygadzie był taki jeden zaśpiewajło, który nadawał rytm, podawał słowa a nawet je wymyślał. W latach 30-50-tych dokonano kilku profesjonalnych nagrań tej muzyki. Bardzo długo sądzono, że to właśnie w więzieniach amerykańskiego południa przetrwała autentyczna, niczym nie skażono muzyka przywieziona na statkach niewolniczych z Afryki. Może coś w tym jest, gdyż porównując muzykę amerykańskiego południa i więzień afrykańskich można doszukać się zaskakujących podobieństw. Muzyka ta stała się popularna po pojawieniu się filmu braci Cohen „Gdzie jesteś bracie?”. Pojawia się tam na samym początku.
Ale dość gadania, proponuję posłuchać.
Rytm
Fajne, prawda? To właśnie pieśń pracy. Ten dźwięk w tle, to odgłos siekier. Śpiew potrafi wspomóc wysiłek fizyczny. Początkowo myślałem, że chodzi przede wszystkim o oddech. O wymuszenie głębokiego natleniającego oddechu. Ale teraz wiem, że rytm śpiewu potrafi potrafi przyspieszyć lub zwolnić bicie serca. Tak jakby rytm bicia serca można było regulować tak prostą metodą. To, że można regulować to sprawa znana, przecież po to bierzemy kilka głębszych 🙂 wdechów. Po coś tam wymyślono pieśni marszowe, po coś capoeritas śpiewają i grają sobie na treningach. Widziałem film o nie znanej mi z nazwy koreańskiej sztuce walki, gdzie też śpiewali. Coś zatem w tym jest.
I jeszcze coś, rytm. Zmiany rytmu zadawania uderzeń, kroków i co najważniejsze panowanie nad nim, to rzecz niebagatelna. Bardzo ważna. Powoduje, że stajemy się w walce nieprzewidywalni. Zachowanie odpowiednio rytmu pozwala nam nauczyć się jakiejś kombinacji. Nie tak dawno, na boksie, ćwiczyłem kombinacje z takim młodym chłopakiem. Zauważyłem że coś tam mamrocze pod nosem. Na boksie jest huk, a ja, może z racji wieku albo i stażu w punk rockowej kapeli, też już przygłuchłem.
– Co tam mówisz? – spytałem
– powtarzam sobie kombinację…
– a jak?
– ano jeden to lewy prosty, dwa to prawy prosty, trzy to lewy hak i tak dalej i ja powtarzam kombinację.
1
Organizuję wyjazd treningowy do Chin (Guangfu 2024).
Jeśli podoba Ci się moja działalność – możesz mi pomóc rozwijać moją pasję! Postaw mi kawę (kliknij obok).
Dziękuję.
W tym wypadku to było jeden, jeden, cztery, trzy. Dodatkowo w zmiennym rytmie. Mniej więcej tak: pach, pach, pa-pach. Gdybym znał zapis nutowy, to pokazałbym to Wam na pięciolinii. Kombinacji liczbowych nie zapamiętałem, bo to dla mnie za trudne, ale do rytmu postarałem się dostosować. Od razu było lepiej.
Qrcze, a może by tak powiązać jakieś techniki z historią polski? Wtedy wystarczyłoby krzyknąć na sali: Bitwa pod Grunwaldem!!! albo moje urodziny!!! i cała sala ćwiczy. Ha!!! Może właśnie wymyśliłem nowy styl!!!
*1 – tak, wiem, że za każdym razem powinienem pisać afroamerykanin, ale jakoś mnie ten wyraz wkurza. Bo przecież oni są mniej lub bardziej czarni. Jak się do cholery powie czarny to jest rasizm, a jak się mówi biały to już nie jest rasizm?
ps. dzisiaj był boks – liczba na dziś to 83!
Ja, to nie jest żart, zetknąłem się z tym gatunkiem w połowie lat ’80, choć film jest z ’69 🙂
faktycznie – tam też było…
A co do słowa „czarny”, to -bez wdawania się w dyskusje o definicję rasizmu- oczywiście, że jest nacechowane negatywnie. Może nie, gdy KO go używa. 🙂 Niemniej z przyczyn, które sam przytoczyłeś słowo to nie jest neutralne. Choć teraz zastanawiam się, czy słowa jak biały i czarny są neutralne. Chyba nie są. Biały – czysty, nieskazitelny, niewinny. Aniołki są białe. Czarny – brudny, zły. Diabeł jest czorny. W Chinach, w Korei ideał urody to biała skóra. Ciemniejszy odcień skóry jest (zwłaszcza u kobiet) niepożądany.. Hei huhu.. błe.. 🙂 Oraz yi bai zhe bai chou – jedna białość przykrywa sto szpetot 🙂 Ponoć ta sama część mózgu, która powoduje, że masz potrzebę umycia się po wylądowaniu w krowim placku powoduje, że idziesz pod prysznic po zrobieniu czegoś odrażającego moralnie. Zatem może przenosimy negatywne cechy jakie przypisujemy kolorom na ludzi, którzy je noszą. Dlatego nie drażni Cię, gdy ktoś Ci mówi „ty biały”. Wydawało mi się, że użycie słowa Murzyn jest dość bezpieczne, ale ono też przecież oznacza „ciemnego”, więc.. nie ma dobrego rozwiązania. Chyba trzeba się przyzwyczaić Afrykańczyka i Afroamerykanina. 🙂
Za kobietami nigdy nie nadążysz, moja Danusia chciałaby mieć na ten przykład ciemniejszą karnacje.
Ja rozumiem, że „Białas” i „Czarnuch” są rasistowskie i negatywne na równi z „żółtkiem” i „brudasem” (w stosunku do arabów). Ale same kolory? Czarny oprócz tego że jest brudny i zły, jest też symbolem pokuty – kolorem duchowieństwa (nie dyskutujmy o tym), i gdyby był tak jednoznacznie łączony ze złem i brudem nie nosilibyśmy klasycznie czarnych garniturów, a czarny kolor nie byłby (obok czerwonego) najczęściej stosowanym w sportowych wozach.
A ja jestem wychowany na murzynku Bambo i dla dla mnie te wyrazy (murzyn i czarny) nie mają jednoznacznie negatywnego wydźwięku. Tak jak Indianin i czerwonoskóry – które w Stanach są passe dla mnie mają wydźwięk pozytywny (teraz mamy (rdzennych amerykanów – BTW wystarczy 1/64 krwi indiańskiej by dostać taki status). Wszak w dzieciństwie nikt nie chciał być kowbojem a Indianinem wszyscy.
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Mi też Murzynek Bambo nie przeszkadzał, ale dziecku z mieszanego małżeństwa, które i tak ma przesrane w szkole (tam wystarczy nosić okulary) już niekoniecznie. Może to nie rasizm, ale co najmniej patrzenie z góry. Ot taki fajny murzynek, śmieszna małpka, co mamie na drzewo ucieka. Widziałem, jak moi kumple od gały, Arabowie, potrafili chłopaka, Somalijczyka bodaj, do łez doprowadzić. Nie fajne. A, krzyczeli na niego bambo coś tam.
Same kolory, mówisz. OK, zrób eksperyment. Wyobraź sobie, że następnym razem, jak przyjedzie Hong, Konrad zadaje mu pytanie: „Mistrzu, a wszyscy inni Żółci też się tak znają na geomancji, jak Mistrz, czy tylko niewielka ich garstka?” Nawet dałem przez duże Ż. ;))
Co co Danusi, to zapewne myśli o pyjęknym połyskującym złotem delikatnym brązie. Niestety u Azjatek często nie wychodzi to tak ładnie. 🙂
Wszystko co nadużywane staje się mocno pejoratywne. W szkole wystarczyło nie umieć grać w piłkę, przychodzić w gorszym ubraniu, czy nawet nie posiadać pewnych przedmiotów. Idąc tym torem za rasistowskie trzeba by było uznać sporą część języka.
Słowo czarny, biały też. Jeśli będę używał tylko słowa czarny w stosunku do tej części mieszkańców Ameryki, Afryki będzie to rasizm. Boleje trochę nad zmianami w języku które są narzucane z góry. Słowo Afroamerykanin zostało wymyślone przez białych (używam tego słowa w złym znaczeniu) na odczep się. To twór sztuczny powstały na potrzeby prawniczego bełkotu.
Pewnie odbyło się to tak:
-Co? razi „Pana” słowo czarny? Poskarży się „Pan” do sądu. Dobra. Od dziś będziesz, czarnuchu, Afroamerykaninem.
Zauważ że potępia się słowo a nie znaczenie..
Pomyśl, dlaczego człowiek o innym kolorze skóry niż biały nie może być po prostu Amerykaninem tak samo jak John Smith (urodzony w Willoughby w na południu Anglii). Kiedy napiszę „W Stanach czarni i biali pasjonują się koszykówką” to dla mnie nie jest rasizm ale kiedy napiszę ” .. Amerykanie i Afroamerykanie …” to zobacz jak to brzmi, że są Amerykanie i jacyś inni (zupełnie jak ludzie i kobiety). Dochodzi do tego że sugeruje się by słowo czarni pisać z dużej litery (bo to niby nowy naród powstały w usa) a słowo biały z małej bo to już nie. Paranoja.
Oczywiście, że człowiek o inny kolorze skóry może być Amerykaninem, czy Francuzem, czy Polakiem, ale sam tym choćby artykułem na blogu demonstrujesz, że jest potrzeba wyodrębnienia. I nic w tym złego. Ja tylko tłumaczę, że być może, ktoś się może poczuć urażony przez nazwanie go po kolorze skóry i niekoniecznie musi to być paranoja. 🙂
P.S.
technicznie w Twoim przykładzie z koszykówką można użyć słów Caucasian American i Afro American :p
P.S. 2
czasem odgórne regulacje językowe nie są złe – Francuzi od nich nie umarli i Chińczycy też nie. 🙂
ludzkość jest w stanie przeżyć wiele więcej niż tylko odgórne regulacje językowe.
Na zakończenie, ciekawostka, o której jako Polak nie piłkarski (choć to dziwne) możesz nie wiedzieć. Był kiedyś w Polsce piłkarz, Olisadebe który był czarny. Można by powiedzieć że był Afropolakiem (z racji otrzymanego obywatelstwa). W czasach kiedy był przez kibiców hołubiony (za strzelanie bramek dla reprezentacji) nazywany był czarneckim. Specjalnie piszę z małej litery bo chodziło właśnie o gre słów czarny i Czarnecki. Ciekawe czy wiedział i czy go to obrażało.
KO, mieszasz za wiele rzeczy na raz. Nie sądzę, żeby mu przeszkadzało. Przepraszam, ale rzeczywiście piłką przestałem się interesować w wieku 14 lat, czy to ten, któremu rzucali banany?