przez zabawę do śmiertelnych technik…

Trening to nie koniecznie musi być powtarzanie dziesiątek serii pompek lub rozwalanie kolejnym partnerom łbów. Czasami warto jest porobić coś, co na pozór wygląda na zabawę… ale w rzeczywistości powinno wyrabiać prawidłowe odruchy przydatne później w czasie treningu z partnerem bądź nawet sparingu. Zabawa nie jest zła, wszak zwierzęta uczą się prawidłowych zachowań właśnie poprzez zabawę

śmiertelne techniki kung fu
KO (po lewej) Jiuzhizi (po prawej) po środku garnek smalcu mojej produkcji

W piątek na treningu pojawił Jiuzhizi – jeśli ktoś czyta tego bloga, to zna go z komentarzy znajdujących się poniżej postów. Czasami pod nieobecność Marka – mojego ticzera od Chuo Jiao Fanzi – to on prowadzi treningi. Zazwyczaj też pokazuje jakieś nowe ćwiczenia z kategorii wyglądających dziwnie. Co było dziś? Dziś była zabawa dwukilo

gramową twardą piłką lekarską (o jej twardości przekonała się Aśka). Po wstępnej rozgrzewce, polegającej na próbie urwania partnerowi głowy przy pomocy rzuconej piłki, albo też rozpłaszczania mu stopy, przeszliśmy do właściwego ćwiczenia. Polegało ono na tym, że toczącą się w naszym kierunku piłkę zatrzymujemy przednią częścią stopy. A następnie, po obrocie, podajemy ją podeszwą stopy. Za dużo literek, zobaczcie sami jak to wygląda.

śmiertelne techniki kung fu

Pierwsza część filmu to nasza zabawa z piłką, a druga to już trening właściwej techniki. Ponoć jeszcze źle się obracam i nie kopię prosto, a pod kątem (kopnięć na filmie nie ma – jest coś na kształt gonienia przeciwnika/naciskania na niego).

Ćwiczenie przez zabawę fajne – zazdroszczę skubanemu łatwości wymyślania takich prostych rzeczy. To świadczy o wysokim poziomie zrozumienia technik, które ćwiczy. Nie kadzę mu teraz (pewnie to czyta i głaszcze się po brodzie). To szczera prawda – uważam, że jest w pierwszej piątce ludzi, u których mógłbym się uczyć.  Szkoda, że nie uczy Tai Chi. Cóż, nie ma rzeczy doskonałych.

Jaki jest sens takich zabaw? Otóż czasami ciężko jest wytłumaczyć komuś w jaki sposób ma wykonać konkretny ruch. Można pokazywać godzinami, a ludzie i tak nie zrozumieją. Ćwiczącym bardzo często wydaje się, że wykonują jakąś technikę w sposób poprawny i w związku z tym nie przyjmują poprawek do wiadomości. Stąd nauczyciele, których jedyną techniką jest „zobaczcie jeszcze raz jak ja to robię”, nie osiągają praktycznie żadnych efektów.

jest fun jest impreza

Tego typu umiejętność nazywa się techniką ruchu docelowego. Czyli nie tłumaczymy adeptowi jak ma wykonać jakąś technikę. Trzeba mu podać ćwiczenie, które wymusza prawidłowe zachowania, pod przykrywką zupełnie innego zadania. Najlepszym przykładem na to, że taka metodyka działa i jest skuteczna, jest powyższy film. Dużo lepiej wykonuję technikę z piłką (pomimo, że robiłem to po raz pierwszy) niż samą technikę, którą już jakiś czas ćwiczę. Cóż, miałem farta, że poćwiczyłem coś co mi uświadomiło co chrzanię.


1

Jeśli podoba Ci się moja twórczość i chciałbyś mnie wspomóc w realizowaniu pasji ćwiczenia i propagowania Tai Chi możesz mieć w tym niewielki udział.
Postaw mi kawę (kliknij obok).
Dziękuję.


O teorii ruchu docelowego i pochodzeniu tej koncepcji jeszcze kiedyś będzie,

5 komentarzy do “przez zabawę do śmiertelnych technik…”

  1. Czułem się nieswojo lajkując ten wpis, ale od razu mi przeszło, bo lubię jak mi kadzisz 😉
    Fotkę dałeś mocno nieaktualną – sprzed 10 lat niemal :]]

    Odpowiedz
  2. A niedokręcasz się bo ćwiczenie nie do końca zgrane z techniką było. Następnym razem Adaś poda Ci piłkę. Ty ją zatrzymasz prawą (frontalnie, jak ostatnio) po czym wykonasz piruecik z tęże prawą na piłce tak by pokazać Adasiowi zadek i wtedy (dalej prawą) oddasz mu ją do tyłu.

    Odpowiedz

A co Ty myślisz na ten temat? Dodaj komentarz