NIECH ŻYJE NAM – HISTORIA MISTRZA
Mistrz Nam to niekwestionowany prekursor propagowania Tai Chi w Polsce. Pierwsza poważna książka o Tai Chi która została wydana w naszym kraju traktowała o jego przekazie, była to jednocześnie pierwsza fachowa książka którą sobie kupiłem.
Mistrz Nam to duża osobowość i przyszło mu żyć w Polsce w ciekawych czasach, nic więc dziwnego, że ktoś postanowił spisać z nim wywiad rzekę. W tym miesiącu w MAiP odbędzie się premiera tej książki wraz ze spotkaniem z autorką

fragment książki :
Chciałem zmienić nie tylko wygląd, ale także imię. To nadane mi przy urodzeniu brzmi Hai, czyli morze. Niestety sposób, w jaki wymawiali je Polacy powodował, że brzmiało jak wietnamskie „khai”, czyli cuchnący albo śmierdzący zapach moczu. Wszyscy Wietnamczycy, zwłaszcza starsi studenci, śmiali się z tego i często na mój widok zatykali sobie nos palcami, co mnie bardzo złościło. Kilka razy usłyszałem, jak Polacy śpiewają: „Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam!”. Nie wiedziałem, o jakiego Nama chodzi – było to dosyć popularne wietnamskie imię. Pomyślałem sobie, że dobrze brzmi i postanowiłem, że tak właśnie będę się przedstawiał. Odtąd zostałem Namem i nikomu nie podawałem mojego prawdziwego imienia.
Może nie będzie tylko o Tai Chi, ale może być ciekawe.
Muzeum Azji i Pacyfiku, ul. Solec 24
Środa, 17.02, godz. 18.00
Wstęp wolny
od autora bloga:
Ja Nama spotkałem tylko raz. Kiedy w zaraz po rozpoczęciu mojej przygody z Tai Chi szukałem sobie szkoły w której mógłbym praktykować zamiast w sekcie do której trafiłem, wytypowałem dwie warszawskie szkoły (zresztą wtedy chyba nie było ich więcej). Jak pierwszą odwiedziłem szkołę Stowarzyszenie Chińskich Sztuk Walki Nama i miałem okazję przyjrzeć się treningowi. Nawet mi się podobało choć wtedy nie rozumiałem jak można ćwiczyć w tak niskich pozycjach. Szczególnie zapadła mi w pamięć jedna z wypowiedzi Nama. Brzmiało to mniej więcej tak.
„Jest teatr i jest opera. W teatrze się pokazuje się miny, a w operze śpiewa. Tai chi to ani teatr ani opera. Tu się nie pokazuje min ani nie śpiewa. Więc jak ćwiczycie nie pokazujcie min ani nie śpiewajcie„.
Chodziło mu o to żeby ćwiczący nie stękali i nie krzywili się w czasie wykonywania formy, proste? Ale jak powiedziane :)))
Jeśli podoba Ci się moja twórczość i chciałbyś mnie wspomóc w realizowaniu pasji ćwiczenia i propagowania Tai Chi możesz mieć w tym niewielki udział. Postaw mi kawę (kliknij obok).
Dziękuję, że rozważasz wpłacenie datku na mój projekt.
Zbieram fundusze na wyjazdy treningowe do mistrzów mieszkających w Azji. Zamierzam studiować Tai Chi i Pchające ręce, by móc je później praktykować i przekazywać dalej tu w Polsce.
Każda, nawet najmniejsza wpłata, przybliży mnie do tego celu. Będę za nią bardzo wdzięczny.
Wtedy tego samego dnia wybrałem jednak przekaz według mistrza Yang Jwing Minga.
Fajne, co Pan robisz. Ale jedno jest kiepskie – koncentracja !!!
cyt.: W niedzielę 24 stycznia o godz. 16.00 zaprasza na swój wykład specjalista Tradycyjnej Medycyny Chińskiej Leonid Stadnik Wykład nosi tytuł „TRADYCYJNA MEDYCYNA CHIŃSKA: ZDROWIE I DŁUGOWIECZNOŚĆ”
Wstęp wolny
Muzeum Azji i Pacyfiku, ul. Solec 24
Sobota, 10.10, godz. 18.00, Wstęp wolny
aaaa… przepraszam. Późno robiłem. Najpierw praca, potem trenig… a potem czasami brak koncentracji.
Wystarczy jak zrobię 20 pompek?
Umknął mi ten wpis. To była premiera bez Nama? Jakby był, to fajnie by było przyjść pogadać. Ja pamiętam o nim legendy (m.in. tą, że to nie ten Nam:) i to nie o taiji. Kurcze, akurat wiem jakie Polacy mają trudności z wymawianiem obcych dźwięków i kompletnie nie rozumiem jak u licha mogli mieć problem z wymówieniem „hai”. Smells fishy.. 😉
Może dlatego że przebywał w środowisku studenckim, a ci znowu często lubią przebywać w stanie wskazującym…. choć mnie akurat wtedy zdolności językowych przybywa.
To obstawiam że mu bardziej gaoji przerabiali to imię ;]