Miszcz Marian i królestwo kurzu

– By skuteczniejszym być, wolniej ćwiczyć musisz – powiedział Miszczowi Marianowi przygodnie spotkany w lesie magik od ezo Tai Chi – tak, by aura twa wirować przestała..
– Czyli, jeśli będę wyrywał mu rękę przez godzinę, moja technika będzie lepsza… – myśl taka niczym wiewiórka przemknęła przez głowę Mariana. Marian złapał ją, przeżuł i wypluwszy zbędną skórę na stosik pod oknem – przyswoił.
…. godzinę później…
– faktycznie, miał skurczybyk rację – pomyślał Miszcz Marian – to działa… 
Magik spełnił swą rolę i można go było porzucić pod drzewem.

Kiedy niedawno spotkałem niewidzianego z dawna znajomego, siłą rzeczy wspominaliśmy tak zwane stare czasy. Tak przy okazji Żwirek (ów znajomy) wyjechał mi z takimi słowami: – Na pamiątkę tego spotkania dam ci książkę, wiem już, że umiesz pisać, to może i z czytaniem dasz sobie radę. To książka mojego znajomego nauczyciela Aikido Piotra Masztalerza. O Aikido?! Przecież to japońskie jest, a wiesz, że to szatański wynalazek… – przyznam, że byłem zdziwiony — ale zaraz… Czy przypadkiem to ten Masztalerz? „Pmasz” z Budo? Ten od „Miszcza Mariana”? – Ten sam. Zobaczysz pisze o swoich błędach i o swoim mistrzu jak mieszał mu w głowie… spodoba Ci się.

Piotr Masztalerz

Żwirek okazał się słownym człowiekiem i już trzy dni później miałem tę książkę w ręku. Następne dwa dni później kończyłem ostatnią z niemal czterystu jej stron.

z Internetu… Piotr Masztalerz bije Rosjan

Ale zanim o książce, to słowo o autorze. Mało o nim wiem, bo to przecież Aikidoka jest – człowiek zupełnie zza mojego kręgu. Oni inaczej ćwiczą, inaczej wszystko nazywają. Zawsze miałem wrażenie, że są inni (oni pewnie mają takie samo o nas). Ale senseja Piotra znałem. To jednostronna znajomość była. Jest coś takiego jak forum Budo. Obecnie martwe, ale na początku XXI wieku tętniło życiem. Oczywiście czytałem głównie dział o Kung Fu starając się, jak ten idiota, zaistnieć w gronie rzeczywistych i internetowych specjalistów. Zaglądałem też do innych pokojów szukając tanich sensacji, jakichś pyskówek, bo tym, w gruncie rzeczy, te fora żyły. Ludzie ukryci za pseudonimami ujawniali pokłady cynizmu i chamstwa, a innych to jarało. Po latach niewiele pamiętam, ale Pmasza tak. Wydawał mi się trochę ponad wszystko, czasami to nawet okazywał.

Piotr jest także autorem słynnego „Miszcza Mariana”*, którego starałem się naśladować na początku postu. Już wtedy zazdrościłem mu lekkości klawiatury, której pewnie nigdy nie osiągnę.

Tyle o autorze, bo nie będę się silił na przepisywanie tego, co można znaleźć w Internecie.

Aikido

Książkę przeczytałem w ciągu kilkunastu godzin. Daaawno już nie czytałem tak szybko i tak dokładnie. Bo to nie jest książka o Aikido. To wyznanie człowieka, który doświadczył czegoś niesamowitego, trudnego. Wyznanie bardzo szczere o jego relacjach ze swoim nauczycielem. O tym, jak się zmieniało jego podejście do prowadzenia ćwiczeń. Jak brudna jest rola nauczyciela i dlaczego pokolenie 40 – 50 latków ćwiczy lepiej niż dzisiejsza młodzież (ba, w ogóle ćwiczy). Zapomniał o jednej grupie ludzi, którą ja spotykam. On pewnie też i nawet trochę rozumiem, dlaczego ją pominął. Ja też o niej pisać nie chcę.

Aikido – coś mi tak odległe, jak Mgławica Kraba.

Piotr pisze o ludziach, którzy przychodzą na sale (sorki – u nich się przychodzi na dojo), o problemach i powodach, dla których rezygnują. Czytałem to i mówiłem sobie: „Tak, takiego gościa znałem, takich ludzi widzę multum, a takim sukinkotem sam byłem”. Uświadomił mi dlaczego chcę być nauczycielem i dlaczego równocześnie nim nie chcę być. Wiem, że to zdanie wydaje się nielogiczne, ale prawdziwe jest do bólu. Bo chciałbym i wiem, że to sensu ma niewiele, a nie chciałbym skończyć jak kilka znanych mi szczególnych przypadków, nieomal klinicznych.

sensei

Kiedy siedziałem przez dziewięćdziesiąt niespełna minut na stacji metra Politechnika, pochłaniając przed treningiem kolejne strony książki, nie słyszałem huczących pociągów, tylko głos stojącego przede mną gościa w czarnych spódnico-spodniach: „to TY masz złe intencje i podejście do treningu” lub nawet „co TY WIESZ o trenowaniu?”. Mam wrażenie, że zrozumiałem, że coś jeszcze muszę przepracować, i że niekoniecznie jest to symbol Tai Chi po kole Bagua z podcięciami i zmianami kierunków.

Piotr pokazał swoją drogę. Krew, pot i poniżenie, które doprowadziły go tu gdzie obecnie jest. Kogo byłoby stać na takie wyznanie? Niewielu. A przeżył dużo. Początkowo myślałem, że jest ode mnie starszy, bo tyle tych przeżyć zmieścił w swoim życiorysie. Ale spojrzałem na ostatnią stronę i nie! Tu przynajmniej mam nad nim przewagę (ja, na ten przykład, pamiętam mistrzostwa świata w 1974, on raczej nie). Po co to spisał? Prawdę mówiąc – nie wiem. We wstępie pisze, że po to, by nie zapomnieć, by sobie coś poukładać. Prawda czy fałsz? To podobne pobudki, dla których dwadzieścia lat temu zacząłem zapełniać swoje zeszyty, a pięć lat temu męczyć wypocinami internety.

Aikido, to ponoć kwintesencja elegancji i piękna ruchu… może coś w tym jest?

Książkę warto przeczytać, bo miłośnik przygody znajdzie tam opisy tajemniczych praktyk, których mało kto by się podjął. Dla miłośników spod znaku starego kopanego kina są fragmenty mówiące o koszmarnie trudnym treningu. O bardziej niż wojskowa – dyscyplinie. Dla treningowych purystów będzie nieomal pogarda dla półśrodków i malowanych ticzerów. Każdy znajdzie tam coś dla siebie. Ale uwaga… Każdy znajdzie tam coś O SOBIE. Chyba, że jest ślepy bądź zadufany w sobie, wtedy powie: „Nie to nie ja, to oni”.

Książka ląduje na półce obok książek mistrza Yanga, Zhaia i Ly. Może nie jest o Tai Chi… ale czuję, że nie jest wymyślona. Polecam.


1

Organizuję wyjazd treningowy do Chin (Guangfu 2024).
Jeśli podoba Ci się moja działalność – możesz mi pomóc rozwijać moją pasję! Postaw mi kawę (kliknij obok).
Dziękuję.


aaaa…. Tytuł! Zapomniałbym. „Królestwo kurzu” autor Piotr Masztalerz. Gdzieś to pewnie można kupić…

fajna reklama… świat się rozwija


  • Jeśli ktoś nie czytał, to marsz do internetu…

2 komentarze do “Miszcz Marian i królestwo kurzu”

  1. KO – jak możesz to umieśc swoja recenzję na facebooku tej ksiązki. wiem, że Piotrowi na tym zależy… wiedziałem, że ksiązka ci się spodoba 🙂

    Odpowiedz

A co Ty myślisz na ten temat? Dodaj komentarz