Drodzy przyjaciele,
Jestem zszokowany i smutny informując o odejściu Wielkiego Mistrza Kao, Tao (高濤).
Kiedy miałem 16 lat, zacząłem praktykować pod jego kierunkiem Taijiquan, co miało mi pomóc wyleczyć moje wrzody. Wielki Mistrz Kao poprowadził mnie w kierunku budowania silnych fundamentów Taijiquan. Bez tego nie osiągnąłbym tego samego poziomu co dzisiaj.
Odwiedziłem go zaledwie kilka miesięcy temu i cieszę się, że mogłem z nim spędzić ten czas. Z jednej strony smuci mnie, że już go nie zobaczę. Z drugiej strony, muszę świętować sensowne i satysfakcjonujące życie, jakie przeżył.
Dr Yang, Jwing-ming
Info takiej treści pojawiło się wczoraj w necie. Zmarł nauczyciel mistrza Yanga. Nie poznałem go nigdy i nie miałem szansy nigdy ćwiczyć pod jego okiem, ale jestem do jego osoby przywiązany.
Bardzo długo był osobą nieomal mityczną – pierwszy nauczyciel mistrza Yanga z czasów, kiedy ten nie był jeszcze mistrzem. Po wielu latach odnaleziony. Bardzo chciałem chociażby zobaczyć Tai Chi w jego wykonaniu. Jedyne materiały, jakimi dysponuję, dotyczą kwestii treningu zdrowotnego.
Mistrz Kao Tao
Mistrz Kao Tao urodził się w Szanghaju, w rodzinie sławnych aktorów (niczym Bruce Lee). Bardziej znany był jego ojciec Gao Zhanfei, aktor o charakterystyce amanta. Jego matka, w latach czterdziestych dwudziestego wieku, porzuciła karierę i zajęła się wychowaniem trójki dzieci. Nie przeszkadzało jej to zrobić uprawnień prawniczych. Jak na owe czasy, było to bardzo nowoczesne.
Pani Gao Qianping w 1947 zdecydowała się zostać mniszką, a jej synowie (a na pewno nasz bohater) przenieśli się do Hongkongu do swojego ojca, który w tym czasie prowadził tam niewielką wytwórnię filmową pod nazwą Great Bright Film Company.
To właśnie matka marzyła o tym, żeby jej dzieci ćwiczyły sztuki walki. Ponieważ była szanowanym członkiem społeczności, udało jej się uprosić nauczyciela o nazwisku Yue Huanzhi, by ten przyjął pod swoje skrzydła dwójkę jej synów. Yue Huanzhi był uczniem Dong Yingjie oraz Yang Chengfu. Choć tego ostatniego, jak wynika z oficjalnej bibliografii, to raczej okazjonalnie. Ciekawostką jest też to, że, w biografii Yue Huanzhi jest informacja, że posiadł on kontrowersyjną w naszych czasach, umiejętność oddziaływania siłą na odległość. Niespecjalnie wielką, bo mówi się o dziesięciu stopach (nieco ponad trzy metry). Co jest dziwne o tyle, że ani Dong Yingjie, ani Yang Chengfu nie mieli takiej umiejętności. Ponoć wiedza ta pochodziła z jakiejś tybetańskiej praktyki, ale ja nie do końca ufam w możliwości googla więc zostawmy ten temat.
nauczyciel nauczyciela
Żeby nie było, ja w te umiejętności średnio wierzę (nie ukrywam, że chciałbym wierzyć), ale, jak to mówią, są rzeczy na niebie i na ziemi… W każdym razie Kao Tao nie miał tej umiejętności i pewnie nie przekazał jej mistrzowi Yangowi. Siłą rzeczy jedyną rzeczą, którą umiem robić na odległość, to zmieniać kanały w TV. Trochę szkoda, mógłbym w końcu zgasić uśmiech Rodora.
Wracając do naszego bohatera. Około roku 1950 wyjechał na Tajwan. Skończył studia, grał w piłkę nożną (chciałoby się, żeby to była Legia Taipei, ale chyba nie). W 1967 wrócił do Shanghaju, by wraz ze swoim bratem studiować praktyki zdrowotne. Czyli nie krył się przed swoim młodym padawanem, czyli Yang Jwing Mingiem, tylko wyjechał się rozwijać. Obaj pojechali w dwie różne strony świata i ciężko było, żeby się mogli spotkać.
Wieści niewiele, ale czy to ważne? Jeśli mistrz Yang twierdzi, że Kao Tao miał na niego duży wpływ (a ja nadal uważam, że mistrz Yang miał duży wpływ na mnie), to jakoś to się na mnie przelało. I pomimo tego, że nie mam żadnych praw do nazywania Yang Jwing Minga swoim nauczycielem, to czuję się z tym jakoś związany.
I na koniec. Niewiele jest filmów z Kao Tao w sieci. Ja znalazłem coś nietypowego. Coś, co pokazuje mistrza Kao jako człowieka, a nie tylko znawcę powolnych ruchów. Mistrz Kao Tao i ukelele:
PS. tak, wiem, powinienem uporządkować kwestię transkrypcji… bo raz jest Kao raz Gao. Ale też ciężko mi jest się przestawić.
Nie musisz nic przestawiać, skoro sam tak się pisał (przez K) to może tak zostać. Nawet powinno, bo w paszporcie pewnie też tak miał wpisane. Ciekawe jest, że oboje jego rodzice nosili to samo nazwisko. Nie jest to niesłychane i nie sugeruję, że byli spokrewnieni, ale dość rzadka sytuacja.
Uff… dzięki za rozgrzeszenie. Swoją drogą myślałem, że to normalne że małżeństwo ma to samo nazwisko. Wyłazi ze mnie eurocentralizm…
Nie ma za co. Zmień mu tylko miejsce urodzenia na Szanghaj 😉